Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Sapkowski: Będzie kolejna książka w uniwersum wiedźmina

Weronika Rogacin
Fot. Pawel Lacheta/ Polska Press/ Express Ilustrowany
- Mam w planach napisanie kolejnej książki osadzonej w uniwersum wiedźmina. To będzie coś typu "prequel" - zapowiedział Andrzej Sapkowski w trakcie spotkania z fanami podczas festiwalu Warsaw Comic Con. Słynny pisarz zdradził też co nieco na temat serialu "Wiedźmin", który zostanie wyprodukowany przez Netflix.

Niedawno spotkał się Pan z showrunnerką netflixowego "Wiedźmina" Lauren Schmidt Hissrich. Zdradzi Pan, na jakim etapie jest produkcja serialu?

Warto na to poczekać. Nakręcą, wykupicie sobie Netflixa i obejrzycie. Po co wcześniej?

W takim razie jaki jest Pana udział przy ekranizacji? Taki jak George'a R. R. Martina przy „Grze o Tron”?

Ja uważam, że moim zadaniem jako konsultanta jest zapewnienie, żeby w żadnym momencie serialu nie zaśpiewał Ed Sheeran. To mogę zapewnić. Wierzcie mi państwo, że chętnie bym wam coś powiedział, ale Netflix zapisał w kontrakcie, że mi nie wolno o tym gadać. Jeżeli złamię ten warunek, to spotkają mnie surowe kary. Ale ja się nie boję, że te kary mnie spotkają, bo ja i tak nic o produkcji nie wiem.

Nie wierzę, że po spotkaniu z panią Schmidt nie wie Pan nic. Podobno pilot jest już skończony.

Nie mogę zrozumieć, co jest w tym ciekawego, że pani Schmidt skończyła pilota? To jest jej robota! Kończy piloty – taki ma fach. Skończyła pilota i fajnie. Co w tym ciekawego? Niech mi ktoś wytłumaczy.

Czytał Pan tego pilota?

Tak.

Co Pan o nim myśli?

Jest okej. Umówmy się – mamy do czynienia z zawodowcami. To są zawodowcy – to jest Netflix. Kto widział ich produkcje to ma mniej więcej jakieś pojęcie, co to jest za firma. To są zawodowcy – jak oni coś robią, to porządnie. Prosta sprawa.

Owszem, ale jeśli chodzi np. o „Zmodyfikowany węgiel”, to mocno się on różni od wersji literackiej. Tutaj będzie podobnie?

To jest problem Netflixa. Ekranizacja ma swoje prawa. Kto oglądał Expance ten wie, że różni się od książki bardzo mało. To jest wręcz sfilmowana książka, nawet te same dialogi. Ponieważ książkę znałem dużo wcześniej niż serial, to sobie w myślach wyprzedzałem: „Aha, teraz ten powie to, stanie się to, potem będzie to”. Dlatego powiedziałem sobie, że następnym razem nie przeczytam książki. Na wszelki wypadek, bo mi to po prostu przeszkadza w oglądaniu. Z „Grą o Tron” nie miałem tego problemu, dlatego że bardzo szybko serial rozjechał się z książką. Już nie wiem co się dzieje i co się stanie, bo książki już brak – nie ma! Skończyło mi się jak zabili Jona Snow i wszystkim, których chciałem zdenerwować mówiłem: „Uważajcie, zabiją Jona Snow”, na co oni „No co ty głupi?! Przecież to niemożliwe!” No i zabili, tylko wprowadzili ten klasyczny schemat, że zginął i uciekł.

À propos „Gry o tron”, którą Pan wspomniał, to jednak Martin zostawił showrunnerom pole do popisu. Powiedział: „Ja chcę książkę skończyć tak. Moja droga się wydłuża, ale takie jest zakończenie i albo z tego korzystacie, albo nie”.

Istnieją, zawsze istniały i istnieć będą pewne konflikty między autorem, filmowcem i tym kto ma pieniądze. Dla przykładu powiem państwu, że Diego Rivera, mąż Fridy Kahlo, na zamówienie Rockefellera namalował kiedyś ogromny mural, jak to Diego Rivera. Były tam meksykańskie sceny, ale Rivera nie byłby sobą, gdyby w to wszystko nie wplótł Marksa, Lenina, Stalina. Oczywiście Rockefeller zdenerwował się i kazał ten mural skuć. Rivera wrzasnął „To jest moja sztuka!”, a Rockefeller odpowiedział „Ale to jest moja ściana!” Więc właśnie tutaj jest ten problem – czyja ściana, a czyja sztuka. Ktoś chce pieniądze, bo przecież nikt nie robi serialu na podstawie Morgana, Simmonsa, Pratchetta – dlatego, że taki człowiek robi to dla pieniędzy. Oni wiedzą lepiej niż ja, jak się robi pieniądze, dlatego ja się z nimi nie kłócę. Jeżeli uważają, że w ten sposób zarobią swoje pieniądze, to oni mają rację, a nie ja. Oczywiście do pewnego stopnia. W pewnych momentach muszę, niestety, interweniować i Ed Sheeran nie zaśpiewa.

Ma Pan w planach napisać coś jeszcze, co byłoby umiejscowione w uniwersum „Wiedźmina”?

Mam.

Jakiś drobny szczególik w nagrodę dla tych wszystkich ludzi, którzy tu dziś przyjechali?

Jeszcze czego!

Kiedyś na podobne pytanie odpowiedział Pan: „Jak mi się pieniądze skończą”, a Netflix przelał pewnie sporą sumę, więc nowa książka się raczej nie zbliża.

Netflix niczego nie przelał, bo nie jest taki głupi. Serialu jeszcze nie ma. Spokojnie, nie w tym rzecz. Ja dużych potrzeb nie mam – chlebek z kawiorkiem, troszkę cytrynki, dwie lub trzy ostrygi i żyjemy. Nie mówię nic z innych powodów – kradną pomysły. Mamy do czynienia z tym, że polski fandom w tej chwili zamienił się w takie malutkie gniazdo żmij. Wielkie kotłowisko, syczy, kąsa po łydkach, a tego, kogo nie jest w stanie ukąsić, to obsika. Ale generalnie to ja już dla niektórych nie jestem aż tak atrakcyjnym autorem, żeby z niego kraść. Ale dla pewności, strzeżonego Pan Bóg strzeże, nic nie mówię. Następna książka będzie o parowcach.

A zagraniczni wydawcy nie naciskają na to, żeby była następna książka o wiedźminie?

Zagraniczni wydawcy mogą sobie naciskać, ale swoim żonom - nie powiem na co. Bardzo wielu z nich osiągnęło już, że tak powiem, etap „Sezonu Burz” i chcą więcej. Ale ja mam jeszcze „Trylogię husycką” w zapasie. No i dobrze – już przynajmniej dziesięciu się zapisało, więc wkrótce zobaczymy ją w wielu różnych europejskich, i nie tylko europejskich, językach.

Jaka jest Pana ulubiona część „Wiedźmina”?

To tak jak pytanie ojca, który ma sześć paskudnych córek, którą kocha najbardziej. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo nie prowadzę takich rankingów. Może ta najnowsza, której jeszcze nie ma. Tak, ta będzie najlepsza.

Jak bardzo zmieniła się wizja wiedźmina z pierwszych opowiadań od tej, która się zrodziła w Pana głowie po raz pierwszy?

Nie bardzo rozumiem. To co się zrodziło, to i powstało. Pan zakłada, że ja co innego wymyśliłem, a co innego napisałem?

Zakładam, że w momencie, w którym Pan pomyślał o napisaniu, miał Pan inną wizję, niż w tym, w którym Pan pisał.

To już jest bliżej tego, co warto by powiedzieć. Ja już mówiłem wielokrotnie, chociaż na sali widzę wiele osób, które są na tyle młode, że nie miały prawa być na moim poprzednim spotkaniu, bo to było dawno. Fakt i prawda są takie, że ja pisałem opowiadanie „Wiedźmin” na konkurs. Nigdy nie mi

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto