Dawidzie, Twoja wyprawa na rowerze dookoła Polski to ogromne wyzwanie. Masz dopiero 18 lat. Skąd taki pomysł?
Pomysł urodził się jak miałem 16 lat, ale wtedy pozostawał tylko w sferze marze ń. Byłem po prostu za młody.
Teraz już jesteś pełnoletni i są wakacje, a więc?
A więc, już 25 czerwca wsiadłem na rower i ruszyłem w podróż dookoła Polski. Moja wyprawa będzie połączona z pewnego rodzaju reportażem pt. ,,Polska wieś”, który ma na celu ukazanie życia na polskich wsiach, szczególnie tych małych, mniej znanych . Chciałbym stworzyć spis najciekawszych miejsc do zobaczenia. Całą wyprawę będę dokumentował zdjęciami i filmami. Już teraz na stronie http://travelbiker.pl/ można przeczytać relację z wyprawy.
Jazda na rowerze to twoja pasja?
Zdecydowanie tak. Jazdę na rowerze można nazwać w moim przypadku, jak najbardziej pasją. Lubię tak spędzać wolny czas i od kiedy pamiętam zawsze jeżdżę na rowerze. Już jako dwulatek ścigałem się na trójkołowcu ze starszym kuzynem. Później się wszystko potoczyło się z górki. Pierwszym moim dużym rowerem był składak. Bardzo dobrze go wspominam. Pierwsze upadki bardzo mnie wzmocniły. Dały hart ducha i chęć na osiąganie dobrych wyników.
Czyli można powiedzieć, że urodziłeś się z rowerem we krwi?
Oczywiście. Stawiam sobie zawsze wysokie cele do zrealizowanie, tylko na niektóre muszę poczekać . Tak jak na tę wyprawę.
Długo planowałeś tę przygodę?
To wszystko, to jedna wielka improwizacja. Spontanicznie podjąłem decyzję i dzisiaj przejechałem już kilkanaście etapów.
Czy na początku było trudno? Czy wręcz przeciwnie, jechałeś na euforii?
Najbardziej w pamięci utkwił mi pierwszy dzień. Gdy po 80 kilometrach złapałem gumę w tylnym kole i zanosiło się na burzę. Zacząłem chodzić po domach i pytać czy mogę rozbić namiot. Wszyscy kazali mi iść dwadzieścia kilometrów pod zamek Czocha, na pole namiotowe. Więc w ostateczności poszedłem na koniec wsi i rozbiłem się na dziko, przy lesie. Na drugi dzień załatałem oponę więc pojechałem dalej. W Świeradowie Zdrój jakoś nie mogłem znaleźć miejsca na fajne pamiątkowe zdjęcie. Lecz pod koniec tej miejscowości znajduje się ciekawy zajazd, taki hotel z bali. Tam prawie dostałem zawału.
Dlaczego? Co się stało?
Dojeżdżałem do wjazdu i pomyślałem sobie, że ktoś fajną figurkę wystrugał i postawił przed zajazdem. Stwierdziłem, że to mogłoby być dość charakterystyczne miejsce na zdjęcie. Kiedy dojechałem w pobliże, to ta figurka zaczęła do mnie machać. Okazało się, że to mieszkaniec z pobliskiej wioski. Przebrany nawoływał ludzi do zatrzymania się w zajeździe. Zapytał mnie skąd i dokąd jadę. Gdy opowiedziałem mu wszystko, to najpierw nie dowierzał, ale po chwili zaczął na mnie patrzeć z podziwem. Życzył mi, by duch, za którego był przebrany czuwał nad moją wyprawą.
Czyli na brak wrażeń nie możesz narzekać?
Zdecydowanie nie! To chyba najlepsza część mojej wyprawy. Ciągłe poznawanie ludzi i miejsc.
A czegoś się nauczyłeś?
Kiedy dotarłem do Kęt. Jechałem przez Rudy i poznałem kawał historii. Jechałem drogą, którą szło wojsko napoleońskie. Potem lasem cudowną asfaltową drogą leśną. Okazało się, że w 1992 w tym lesie był wielki pożar. Straże pożarne zjechały się z trzech krajów. Spłonęło pięciu strażaków. Udało mi się zrobić wywiad z szefem kuchni o przysmakach śląskich. Zbieram wszystkie ciekawostki o takich miejscach.
Czyli to nie tylko przyjemność, ale także nauka?
Tak, ale nauka specyficzna, do której podchodzi się z ciekawością i chęcią.
Gdzie spędzasz noce, jak już dotrzesz na miejsce przeznaczenia?
A to różnie. Czasami przy lesie w namiocie, czasami w namiocie u kogoś na podwórku. Niektórzy ludzie, po rozmowie, zapraszają do domu na noc, bym mógł podładować baterie. Wtedy korzystam również z całych dobrodziejstw tych domów. Jadłem nawet swojskie wyroby. W Jurgowie gdzie miałem nocleg u górali, spróbowałem swojskiego pasztetu, kiełbasy czy nawet sera koziego. Zjadłem również świeżutkiego pstrąga prosto z górskiego potoku. W Krzyżówce chciałem rozbić namiot u starszego państwa na ogródku. Jednak wylądowałem w ciepłym łóżku pod dachem. Ludzie w Polsce są bardzo gościnni.
Czy coś w czasie drogi cię rozczarowało?
Chyba nie. Choć jadąc drogami w Bieszczadach spodziewałem się zapierających dech widoków. A w sumie nic nadzwyczajnego. Przez rozgłos Bieszczad spodziewałem się jednak czegoś więcej.
Spotykasz świetnych ludzi, przebywasz w pięknych miejscach, ale to wszystko daleko od domu. Czy rodzice nie martwią się o Ciebie?
Oj tak. Bardzo się martwią. Szczerze mówiąc, nie chciałbym być w ich skórze. Ale utrzymujemy stały kontakt. Mam wspaniałych rodziców, którzy pozwalają mi spełniać swoje marzenia.
Przejechałeś już tysiąc kilometrów, przed tobą długa droga. Czego ci życzyć?
Dobrej pogody, szerokiej i pięknej drogi i zdrowia. Z resztą sobie poradzę.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?