Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak ocenia świat gastronomiczny w Zielonej Górze osoba, która stoi po drugiej stronie baru

Dagmara Mendelska, student dziennikarstwa Uniwersytetu Zielonogórskiego
- To branża, w której spotykasz sporo ludzi - mówi Aleksandrą Kogucińską, barmanka
- To branża, w której spotykasz sporo ludzi - mówi Aleksandrą Kogucińską, barmanka archiwum prywatne
Zjedz wszystko i powiedz, że nie smakowało. Barmanka o podniebieniach zielonogórzan

Jesteś barmanką w jednym z lokali w Zielonej Górze, wcześnie byłaś kelnerką. Jakie są oczekiwania zielonogórzan dotyczące menu i pobytu w barach, restauracjach?
- Ludziom marzy się zjeść tanio i dobrze. Jest wielka różnorodność klientów lokali gastronomicznych. Jedni zadowolą się daniem do 25 zł i uśmiechniętą obsługą, ale są i ludzie, którzy 15 zł za dwudaniowy obiad traktują jako przesadę. Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ale spora rzesza zielonogórzan bardzo ceni sobie bardzo swojską atmosferę, oczywiście, z zachowaniem zasad savoir-vivre i miłej, profesjonalnej obsługi. Skupiając się na menu: chyba cenią sobie niezbyt rozbudowane karty, ale jednocześnie chcieliby żeby mogli znaleźć tam wszystko.

Co według Ciebie najchętniej jedzą i piją zielonogórzanie w restauracji czy w barze?
- Przeważa klientela, która lubi zjeść przysłowiowego schabowego albo po prostu pierogi. No, i oczywiście, makarony. To chyba taka podstawa… A co piją? Alkohol, dużo, ale raczej nie tego z tej wyższej półki. Takich gości, którzy delektują się dobrą whisky czy ginem, jest jak na lekarstwo. Większość przychodzi raczej z zamiarem upicia się czymś dobrym, ale nie za drogim. Myślę, że na pierwszym miejscu jest po prostu piwo, później wódka a na końcu inne alkohole. Kobiety lubią od czasu do czasu wypić słodki koktajl.

A jak oceniłabyś zielonogórzan jako gości?
- Jest naprawdę mnóstwo osób, które przychodząc do lokalu i mając 20 zł w kieszeni, oczekują obiadu, deseru i najlepiej jeszcze koncertu wskrzeszonego Michaela Jacksona. Naprawdę potrafią zajść za skórę. Zielonogórzanie są roszczeniowi i często niekulturalni. Oczywiście, zdarzają się ludzie, którzy dobrym obyciem, uśmiechem i zrozumieniem rekompensują zajścia z tą mniej przyjemną częścią gości. Mieszkańcom brakuje chyba pogody ducha, dzięki której lepiej żyłoby się zarówno im, jak i osobom, które ich obsługują.

A jak oceniasz rynek gastronomiczny w Zielonej Górze?
- Ludziom zależy na miejscach, w których nie tylko można dobrze zjeść, ale również takich, które swoim wnętrzem zachęcają do tego, żeby tam posiedzieć nieco dłużej. Myślę, że w Zielonej Górze takich miejsc nie brakuje. Chyba każdy znajdzie tu coś dla siebie: począwszy od barów samoobsługowych, a skończywszy na restauracjach, w których gotują utalentowani kucharze. W ostatnich miesiącach widać wysyp nowych restauracji. Fakt, że sporo z nich idzie w jednym kierunku - pizza, pasta - ale widocznie na to jest popyt. W skali od 1 do 10 dałabym 6.
W takim razie czego, według Ciebie, brakuje na gastronomicznej mapie miasta?
- Hm… To nie jest najłatwiejsze pytanie. Nie wiem, czy to nie zanadto wybujały pomysł jak na takie, mimo wszystko, małe miasto, ale przydałby się tutaj browar z prawdziwego zdarzenia. W Zielonej Górze brakuje nie miejsca, gdzie można napić się dobrego piwa, a raczej lokalu gdzie oprócz dobrego trunku wyczuwalny będzie biesiadny klimat, a w menu oprócz pozycji alkoholowych znajdzie się również dobre jedzenie. Nie ma w Zielonej Górze miejsca, w którym zbierają się całe grupy ludzi w każdym wieku. Mało jest konkretnych lokali, które zmierzają w jedną stronę, skupiają się na czymś jednym. Większość chyba próbując dogodzić każdemu zatraca autonomię, którą każdy lokal na początku posiada.

Czego jest za dużo?
- Zdecydowanie pizzerii i chyba ogólnie lokali chcących serwować włoskie potrawy. Gastronomia rozwija się pod kątem klienta, ale jednocześnie nie pozwala klientowi się rozwijać proponując wciąż jedno i to samo.

A co tworzy ten wcześniej wspomniany, wymarzony charakter lokalu?
- Na pewno ludzie: zarówno klienci, jak i obsługa. Jednak chyba na pierwszym miejscu znajduje się wystrój lokalu, aranżacja jego wnętrza. Tu na dwoje babka wróżyła, jako że żyjemy w czasach, w których często ceni się minimalizm, zatem w takim lokalu niewątpliwie charakteru będzie nadawać obsługa i goście - ich zachowanie i wygląd. Z kolei w lokalach o dosadnie zaznaczonym temacie przewodnim niewątpliwie królują wnętrze.

Jak oceniasz poziom gastronomii w Zielonej Górze?
- Na to pytanie, niestety, nie udzielę odpowiedzi. Nie mam pojęcia, jakiej skali powinnam w ogóle użyć do oceny. Myślę jednak, że jesteśmy gdzieś po środku w porównaniu z większymi miastami typu Poznań, czy Wrocław.

Często bywasz w lokalach?
- Jest to kilka wyjść w miesiącu, zwykle na obiad, kolacje czy na imprezę. Jednak tego ostatniego w moim życiu mam najmniej. Po pierwsze. oglądam pijanych zza baru kilka razy w tygodniu, a po drugie, trudno z wolnym na drugi dzień, a jak wiadomo jeśli chce się poimprezować porządnie, to i kolejny dzień przydałby się wolny.

A jakie widzisz plusy pracy w gastronomii?

- Elastyczny grafik, zdecydowanie. Gastronomia gastronomii nierówna, więc jest szeroki wachlarz ofert lokali oferujących pracę za dnia lub w nocy. Dopasowujesz to do swojego trybu życia. I to co jest w niewielu branżach - napiwki, czyli druga wypłata.

Jeśli plusy, to pewnie są też wady.
- Ryzyko kontaktu z nieprzyjemnymi ludźmi. No, i rozregulowany tryb życia, wynikający z pracy na nocnych i dziennych zmianach, oczywiście w przypadku lokali działających 3/4 doby. Czasami trzeba po nocce wstać, żeby znowu iść do pracy - ciało potrzebuje odpoczynku, ale nie dostaje go w wystarczającej ilości. Ogromnym minusem jest również brak wolnych weekendów. Od piątku do niedzieli właściciele lokali mają żniwa. Kiedy wszyscy odpoczywają, to wtedy gastronomia pracuje.

Wiele mówisz o tych nieobytych, wręcz chamskich klientach... jak ich hamować?- Wedle kodeksu etycznego, zapewne udawać niewzruszonego i nadal się uśmiechać. Jednak rzeczywistość jest nieco inna. Po przerobieniu tysięcy klientów obsługa zaczęła na chamstwo reagować chamstwem. Oczywiście, w miejscach, gdzie można sobie na to pozwolić. To często jedyny sposób, który uświadomi klientowi, że gdzieś popełnił błąd. Wszyscy jesteśmy ludźmi i oczekujemy szacunku, a hasło „klient nasz pan” odeszło do lamusa. Uważam, że kultura i szacunek do drugiej osoby to przymioty, bez których nie powinno się wychodzić z domu.

Barman czy kelner? Przeszłaś przez oba stanowiska.- Niewątpliwie barman. Do tej pory zdarza mi się pracować na stanowisku kelnerskim i przyznaję się, że średnio to lubię. Kontakt z klientem na obu stanowiskach jest bardzo podobny, w sumie to od nas samych, od obsługi zależy, czy pojawi się jakaś więź z gościem. Możemy ograniczyć się tylko i wyłącznie do skupiania na obowiązkach, ale uważam, ze goście, zapewne nie wszyscy, czują się dopieszczeni, kiedy obsługa lokalu ma fokus nie tylko na to czego sobie życzą, ale również pozwala sobie na luźną rozmowę. Kelner chyba się więcej musi nabiegać. Barman z kolei musi być w ciągłym skupieniu żeby przygotować zamówienia, które do niego spływają. Prawdą jest, że osoby na obu stanowiskach winny żyć w swoistej symbiozie. Barman jest postrzegany jako swego rodzaju terapeuta, tak się utarło w społeczeństwie i rzeczywiście niektórzy chętnie przychodzą do nas ze swoimi problemami.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto