Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatnie dni Grünbergu -9 lutego 1945, miasto się wyludnia [tekst© Zdzisława Piotrowskiego]

Szambelan Lubuski
Szambelan Lubuski
Szambelan zastanawia się nad znajomością historii miasta
Szambelan zastanawia się nad znajomością historii miasta foto Macewicz
Regulamin portalu „mmzielonagora.pl" dozwala więc publikuję Mój - AUTORSKI tekst odtwarzający niektóre dni w niemieckim jeszcze mieście które przygotowuje się do „oswobodzenia" przez Armię Czerwoną. Akcja się dzieje na pograniczu więc są „słowa" wtedy używane.

                                                                                                  9 lutego piątek miasto wyludnia się
                                                                                                10 lutego – sobota.- przygotowania do obrony
   Pastor Friedrich Böhm przybył z wizytą do proboszcza parafii St Hedwig, do jego domu i biura przy Gr. Kirch Strasse. Drzwi otworzyła Halina, młoda Polka, służąca od dwu lat w kuchni. Znając znamienitą osobę zaprosiła do pokoju gościnnego i poszła zawołać gospodarza, księdza Georga Gottwalda.   - Witam w moich skromnych progach zacnego kapłana- odezwał się ksiądz Gottwald. - Halinka, podaj kawę i daj ten piernik co go Frau Regina upiekła- zadysponował ksiądz pół po niemiecku, pół po polsku.   - Ależ, proszę ceregieli nie robić sobie- zaczął pastor.   -Ja przyszedłem naradzić się z księdzem. Ksiądz chyba też się orientuje, że wspaniała sytuacja strategiczna na froncie opisywana w naszych Zeitungach faktycznie jest trochę mniej doskonała. Ruskie ostrzeliwują Glogau, niebawem dotrą do Grünbergu. Wielu znamienitych moich parafian wysłało już rodziny w głąb Rzeszy- i tu przerwał bo weszła Halina.Halina niosła tacę, a na niej dzbanek z kawą i półmisek z pokrajanym piernikiem. Postawiła na stole. Z bocznej półki kredensu wzięła białą serwetę i przykryła marmurowy blat bocznego stolika, stojącego z boku, pomiędzy dwoma klubowymi fotelami. Wyciągnęła z kredensu talerzyki, filiżanki, łyżeczki, widelczyki i cukiernicę. Poustawiała to wszystko na stoliku, z dzbanka nalała czarnej kawy, dostawiła półmisek z piernikiem. Teraz wzięła tacę w lewą rękę, uśmiechnęła się i powiedziała po niemiecku: -Guten Appetit- i wyszła.   - Wprawdzie wielebny pastor długiej drogi nie miał ale jednak choć chwila na zimnie skłania aby rozgrzać się kawą, póki gorąca- zaprosił ksiądz wskazując gościowi miejsce w wygodnym fotelu. Usiedli.   - I ja wiem, że front się załamuje i czekają nas dni próby. Wolą Bożą jest doświadczenie tego narodu za pychę jego przywódców- podjął wą-tek rozmowy proboszcz Gottwald. .   - Ależ co z nami będzie, z duchownymi? Wszak Ruskie, sołdaty bezbożne, przecież naród to dziki, azjaci.   - A ja mam wiadomość, że Polskie Wojsko sformowane z jeńców i przesiedleńców składało przysięgę wojskową w obecności katolickiego kapelana i rotę kończyli słowami: Tak mi dopomóż Bóg! Była przy tym ta ważna komunistka Wanda Wasilewska i przedwojenny polski wysoki oficer którego mianowano do stopnia generała; nazywa się Berling-.   - To katolicy, wyznanie dominujące wśród Polaków ale jaki będą mieli stosunek do ewangelików?- zafrasował się pastor.   - Są dwa sposoby wejścia w tą nową dla nas sytuację. Pierwszy to ufność w wole Bożą. Drugi sposób, od nas zależny to zachowanie się po chrześcijańsku, zawsze i wszędzie. Miłość bliźniego wynika z przykazań boskich. Ja mam nadzieję, że wstawią się za mną ci którym przez ostanie lata pomagałem przetrwać. Pomagałem dając wiarę w boskie miłosierdzie ale i dawałem kawałek chleba i trochę ciepłej zupy z parafialnej kuchni-.   - Ksiądz proboszcz potrafił znaleźć się w sytuacji i to teraz może mu zaprocentować- zazdrościł pastor.   - Wybaczam pastorowi tę niezręczność w pomówieniu iżbym kierował się interesem własnym czy politycznym- zaoponował ksiądz. Moja parafia za patronkę ma Świetą Jadwigę. Wszak ona była córką książęcego, zacnego niemieckiego rodu, z Andechs koło München. Została żoną Słowianina, Śląskiego księcia Henryka, zanim on został władcą. Urodziła mu syna, który przeszedł do europejskiej historii pod mianem Henryk Pobożny, oddając życie w obronie chrześcijaństwa przed najazdami innowierców. Przecież w Berlinie, naprzeciw uniwersytetu Humbolta stoi katedra pod Jej wezwaniem. Jeśli papież uznał Jej świętość, jeśli Niemcy modlą się przed Jej ołtarzami - to dlaczego my, kapłani z prowincjonalnego Grünbergu mamy wyprzeć się ideałów wynikających z Jej boskiego posłannictwa?- zapytał ksiądz.   - Ksiądz dobrodziej wybaczy moją niestosowność w wypowiedzi. Człowiekowi różne myśli przychodzą do głowy w tej trudnej chwili. Podziwiam silną wiarę księdza proboszcza. Wielki to dla mnie zaszczyt, że mogę, jak mniemam cieszyć się przyjaźnią księdza i chciałbym ją zachować do końca dni swoich- tłumaczył się pastor Friedrich Böhm.
                                                                             11 luty niedziela- władze meldunek o zajęciu Neu Salz
Dnia następnego, w niedzielę ksiądz na porannej mszy przypomniał wiernym o szansie jaką daje Bóg doświadczając Naród Niemiecki, szansie na wykazanie miłości bliźniego kimkolwiek on by był.   - W tej godzinie tragedii narodowej, gdy obcy żołnierz karabinem wymusza na Niemcach oddanie zawładniętej obcej ziemi, gdy niewinne dzieci i starcy cierpią chłód i głód w bombardowanych, niemieckich miastach Bóg daje nam szansę nawrócenia się do respektowania Jego przykazań. Tylu w mieście uchodźców, jeńców i obcokrajowców przy-musem zabranych od swych rodzin aby niewolniczo służyli narodowi który wielkość dostrzegł w militarnej dominacji nad innymi. Jeszcze czas dokonać rozliczenia się ze swoimi dobrymi i złymi uczynkami. Właśnie, w tej trudnej chwili, gdy tracimy dorobek całego życia, gdy nasi ojcowie, mężowie, synowie i bracia giną na froncie nie wolno nam szukać odwetu na bezbronnych obcokrajowcach przebywających w naszym mieście. Jako chrześcijanie winniśmy im pomóc w imię wiary naszej, zawartej w boskich przykazaniach. Miłujcie bliźniego kimkolwiek on jest!- zakończył proboszcz swoje kazanie.Do sakramentu komunii świętej przystąpiło nadzwyczaj wielu. Pod koniec mszy ustawiały się kolejki do obu konfesjonałów. W jednym już spowiadał wikary. Po zdjęciu ornatu i szat liturgicznych ksiądz proboszcz udał się do drugiego konfesjonału. Zauważył, że wśród oczekujących na spowiedź u niego jest kilkoro Polaków.
                                                               Poniedziałek 12 lutego 45- przerwa do obrony, ewakuacja urzędów
W poniedziałek przy kolacji Pan Mohr zapytał Reginę:   - A ten wasz ksiądz Gottwald nie szykuje się do ucieczki?- Przecież ruskie wojska weszły do Neu Salz. To tylko dwadzieścia kilka kilometrów szosa. Dla pieszego żołnierza to zaledwie cztery godziny marszu. A czołgiem dojedzie w niecałą godzinę. Wszystkie amty uszykowane do ucieczki przed Iwanem, wyjechały dzisiaj Berlinerstrasse.   - Panie Mohr. Ksiądz proboszcz wczoraj mówił o miłości bliźniego, namawiał do wzajemnej pomocy w przetrwaniu tych ciężkich dni. Jestem przekonana, że ksiądz nie opuści parafii bez względu na okoliczności.   - Podziwiam go bo jest to prawdziwy duszpasterz. Pamiętam, jak po 36-ciu latach proboszczowania odszedł ksiądz Sappelt i przekazywał parafię przybyłemu z Legnicy księdzu Georgowi. Wtedy mówiono, że wychowany w bogobojnej rodzinie zarządcy cmentarza katolickiego w Breslau, był wzorem pobożności dla dziewięciorga młodszego rodzeństwa. Był wzorem obywatela Niemiec. Odprawiając uroczyste nabożeństwo z okazji Pierwszego Maja podkreślał potrzebę pracy i modlitwy. Na prośbę Kazimira Lisowskiego odprawiał co jakiś czas msze dla członków Stowarzyszenia Rzemieślników Polskich mimo głośnych uwag różnej maści polityków i szowinistycznej miernoty. Podobno na tyle nauczył się po polsku, że czyta polskie gazety a nawet wysłuchuje spowiedzi-.   - Ksiądz Gottwald prowadzi stołówkę dla ubogich i pochodząca z łapanki ulicznej w Warszawie panna Halina gotuje treściwie i smakowicie. Ci ludzie zaświadczą przed każdym trybunałem, że niemiecki ksiądz był przede wszystkim chrześcijaninem. Ksiadz ma sześćdziesiąt jeden lat i gdzie on ma zaczynać nową posługę?- zauważyła Regina.   - Podobno Stalin obiecał, że aż do Odry i Nysy będzie Polska. Jeśliby tak miało być i Grünberg miałby być polskim miastem to pani Regina będzie u siebie- zawyrokował pan Mohr. – Ale gdzie się podzieją ci Niemcy którzy ulegli propagandzie albo zmuszeni zostali do pospiesznej ewakuacji?   - Panie Mohr. Ja pochodzę z Leszna. To miasto przed wojną było blisko granicy niemieckiej. Niemcy z nami handlowali a nawet mieszkali wśród nas. Przecież tak poznałam mego męża który miał rodzinę w Glogau a w polskim Lesznie pracował w fabryce pomp. Nie było nienawiści zwykłych ludzi do siebie. Dopiero Hitler wywołał wojnę i kazał zabijać, aresztować, wywozić.   - Ciężko będzie leczyć rany wzajemnej nienawiści Frau Regina, ale może pani synek będzie godził Polaków z Niemcami. Ma takie ładne imię Viktor co znaczy zwycięstwo, jest zrodzony z miłości matki Polki z ojcem Niemcem. Jak po polsku się mówi na „Freundschaft"?-   - Po polsku się mówi „Przyjaźń", Herr Mohr. Też bym chciała aby mój syn nie musiał się wstydzić swego ojca, i nie musiał się bać sąsiadów, że ma pochodzenie halb und halb, pół na pół- spuentowała Regina.
                                                            * * * [będzie ciąg dalszy, nawet dla JEDNEGO CZYTELNIKA] 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ostatnie dni Grünbergu -9 lutego 1945, miasto się wyludnia [tekst© Zdzisława Piotrowskiego] - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto