Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samorządowa Zielona Góra i Lubuskie Warte Zachodu

goral2011
goral2011
fot. linder6580, sxc.hu
fot. linder6580, sxc.hu Ilustracja Redakcji MM
Zielona Góra, Trójmiasto, czy Lubuskie? Nie, Zosia Samosia. Tylko działanie we wspólnym interesie może podnieść jakość życia mieszkańców województwa lubuskiego.

W Zielonej Górze od kilkunastu lat widoczny jest ciągły brak znaczącego rozwoju gospodarczego miasta, co stanowi przyczynę poważnych problemów dla budżetów domowych obywateli. Życie rodzinne i rozwój osobisty są zbyt często sprowadzane do zaspokajania bieżących potrzeb. Zdecydowanie za mały rozwój gospodarczy miasta grozi poważnymi konsekwencjami ekonomicznymi i społecznymi w przyszłości. Konieczna staje się analiza faktów i możliwości, na podstawie których można określić co zrobiono i co zrobić, żeby mieszkańcom żyło się po prostu lepiej.
Robert Gromadzki na łamach sobotnio-niedzielnego (5/6 lutego 2011 r.) wydania Gazety Lubuskiej zastanawia się dlaczego inwestorzy opuszczają Zieloną Górę. W swoim artykule pisze m. in. iż prywatni przedsiębiorcy mówią, że w naszym mieście nikt nie jest zainteresowany ściągnięciem dużej firmy przemysłowej, bo ona mogłaby dać duże wynagrodzenia, co spowodowałoby większą konkurencję na rynku. Autor artykułu porusza też kwestię braku częstych kontaktów prezesa KSSSE z wiceprezydentem Zielonej Góry. Takie podejście władz Zielonej Góry w ciągu ostatnich kilkunastu lat, niezależnie od ekipy sprawującej władzę, było i jest bardzo charakterystyczne (w roku 2010 przeprowadzałem anonimową ankietę wśród mieszkańców miasta na temat zmiany jakości ich życia po powstaniu SAG w Zielonej Górze i też wyciągnąłem podobne wnioski, ale o tym możliwe, że napiszę w innym artykule, bo to jest temat rzeka).
W Zielonej Górze największe zakłady produkcyjne poupadały albo zatrudnienie zostało zmniejszone. Kiedy powstawała miejska strefa gospodarcza ''Spalony Las'' zapowiadano powstanie nowych miejsc pracy. SAG ''Spalony Las'' rozpoczęła swoją działalność od otwarcia hurtowni, której wygląd i działalność są, poza nielicznymi wyjątkami i inną otoczką marketingową, bardzo podobne do typowych sieci marketowych. Najwięcej miejsc pracy w strefie powstało w firmach, które już wcześniej działały na terenie Zielonej Góry lub pobliskiego regionu. Bardzo dobrze, że stworzono możliwość rozwoju dla lokalnych firm, tylko że ich przenoszenie z miejsca na miejsce nie poprawia tak mocno bilansu dodatniego na korzyść nowych miejsc pracy jak ściąganie dużych inwestorów zewnętrznych. Poza zielonogórską strefą aktywności gospodarczej mamy w mieście różne markety, które zazwyczaj nie cieszą zbyt dobrą opinią wśród pracowników, jeśli chodzi o warunki pracy i płacy. Drobne sklepiki i lokalne hurtownie też nie są zbyt atrakcyjnym miejscem pracy.
Praktycznie od 1990 roku do dnia dzisiejszego miasto nie potrafi przyciągnąć dużego kapitału. Efekt jest taki, że przez ostatnie 20 lat Zieloną Górę dzieli coraz większa przepaść gospodarcza od takich ośrodków wojewódzkich jak np. Poznań czy Wrocław. Ale porównywać się do nich nie ma już sensu, bo różnice są znaczne. Niemniej jednak za dobre przykłady przyciągania większego kapitału zewnętrznego możemy uznać takie miasta w zachodniej Polsce jak Goleniów czy Stargard Szczeciński. Te mniejsze od Zielonej Góry miejscowości, pomimo niezbyt korzystnego klimatu inwestycyjnego w stolicy województwa zachodniopomorskiego (Szczecin, podobnie jak Zielona Góra, nie ma od 20 lat najlepszej władzy, która potrafiłaby zadbać o rozwój gospodarczy miasta) systematycznie przyciągają nowych inwestorów. Niezrozumiały zatem jest fakt, że różne miejscowości o zbliżonych warunkach geograficznych tak odmiennie prowadzą politykę gospodarczą. Czy ranga miasta wojewódzkiego nie powinna zobowiązywać władze miasta do zwiększonego wysiłku na rzecz tworzenia dobrych miejsc pracy ?
Nieumiejętność wspólnego działania decydentów i urzędnicza niekompetencja spowodowały długotrwałą stagnację na zielonogórskim rynku pracy. Powołanie Trójmiasta nic nie zmieniło tak samo jak maszynki drukujące numery wstępu dla petentów w Powiatowym Urzędzie Pracy z pieniędzy podatników nie wpłynęły na zmniejszenie ich czasu oczekiwania (czy może to być uznane za dodatkowy element poniżania człowieka znajdującego się w trudnej sytuacji materialnej czy raczej pozorne ułatwienie?). Zdecydowanie lepsze byłyby maszynki do tworzenia miejsc pracy, ale takie formy urzędowej pomocy są urzędnikom decyzyjnym z PUP nieznane. Stowarzyszenie Lubuskiego Trójmiasta nie wypracowuje zysku, a jego nowa marka jest ciągle przyćmiona przez dużo lepiej kojarzone: Gdynię, Sopot i Gdańsk. Jedynym pozytywnym efektem ubogiego rynku pracy w Zielonej Górze jest wymuszone samozatrudnienie, dzięki któremu nowi przedsiębiorcy mają realną szansę zmienić swoje życie na lepsze. Pomimo pięknych haseł i lepszych papierowych statystyk problemy społeczne w mieście i regionie, przy dalszym braku konkretnych efektów gospodarczych, stopniowo narastają. Pojawiają się nowe problemy (najnowsze to niepewna sytuacja kilkuset pracowników zielonogórskiego oddziału Zastalu, niepewność o pracę wśród kierowców MZK).
Profesor Elżbieta Tarkowska z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk uważa, że ubóstwo i bezrobocie należą do naszych najważniejszych problemów społecznych. Jej zdaniemniskopłatna praca oraz praca w szarej strefie mają dodatkowe, negatywne skutki dla przyszłości w postaci niskich lub wręcz nieistniejących emerytur. Pani Profesor cytuje słowa Zygmunta Baumana, który powiedział: - ''Człowiek biedny czuje dziś przede wszystkim odmowę godności własnej, upośledzenie, pogardę''. Przytacza też słowa jednego z polskich polityków: - ''Ja podejrzewam, że co do sprawy tzw. biedy, notabene bardzo różnie przedstawianej, to gdyby prawdziwe były te statystyki, to by ludzie leżeli opuchli z głodu. A nie leżą''. Moim zdaniem ta wypowiedź bardzo dobrze ilustruje pojęcie tego polityka o polskiej biedzie, a jeszcze lepiej przedstawia frywolny sposób wydawania w Polsce ogromnych pieniędzy z budżetu państwa na sferę socjalną (ponad 14 mld na rok). Państwowa opieka socjalna bardziej troszczy się o alkoholików, nałogowych palaczy i ludzi nie przywiązujących wagi do należytej troski o własne dzieci, niż o legalne, pełne rodziny, w których oboje rodzice chcą zapewnić dobrą przyszłość swoim dzieciom, starają się dbać o czystość w miejscu zamieszkania i pracują za niewielkie pieniądze np. w Zielonej Górze. Świeżym przykładem urzędniczej niekompetencji może być błogistan niewiedzy kierowniczki państwowej placówki socjalnej w Jasieniu, która nie potrafiła odpowiedzieć dziennikarzowi telewizji TVN, gdzie jest najbliższe okno życia i podać chociaż jednego adresu organizacji zajmującej się pomocą dla samotnych matek. Ale kierowniczka potrafiła za to akceptować wypłacanie niemałych zasiłków dla pijącej alkohol (za lekko rozdawanepieniądze publiczne) ''samotnej'' matki, która z konkubentem zabiła swoje dziecko. Natomiast młode małżeństwo z Zielonej Góry biorąc kredyt na zakup mieszkania naraża się na wielką niepewność jutra i poważne problemy finansowe, które mogą zakończyć się tragicznie. Rozrastająca się biurokracja urzędnicza, nadużywane tematy zastępcze przez klasę polityczną,jak np. tragedia Smoleńska, w celu osiągnięcia własnych korzyści i ci przedsiębiorcy, którzy nie rozumieją jak ważną rolę odgrywa godziwa praca dla prawidłowego funkcjonowania polskiejrodziny, ponoszą znaczną odpowiedzialność za taki stan rzeczy. Zamykanie się w enklawach bogactwa nie zapewni zrównoważonego rozwoju społecznego, opartego o silną gospodarkę i wzajemny szacunek.
Zielona Góra kolejny raz stoi przed wielką szansą na pozytywne zmiany gospodarcze. Inwestycje w budowę lepszej komunikacji drogowej, kolejowej i wodnej mogą być realizowane dzięki unijnym funduszom. Buduje się Park Technologiczny, który ma być miejscem przyciągającym nowych inwestorów. Tylko czy są realne podstawy, żeby przeciętny mieszkaniec Zielonej Góry nauczony dotychczasowymi doświadczeniami, mógł zaufać miejskim urzędnikom i lokalnym decydentom, że będzie lepiej? Samo powstanie Parku Technologicznego nie gwarantuje powstawania nowych miejsc pracy. Takie parki w Polsce już istnieją i są zbudowane dużo mniejszym nakładem finansowym niż inwestycja realizowana pod Kisielinem. Tymczasem w Zielonej Górze zagrożone jest kilkaset miejsc pracy w Zastalu. Czy kolejny raz w pobliżu miasta powstanie gospodarcza strefa, która w całościowym bilansie miejsc pracy niewiele zmieni ? Wygląda na to, że osoby odpowiedzialne za przyciąganie inwestorów w zielonogórskim magistracie musiałyby naprawdę ciężko się napracować, aby radykalnie zmienić obraz słabego rozwoju gospodarczego miasta. Poza tym należy w końcu zrozumieć, że dobra współpraca Zielonej Góry z Nową Solą i Sulechowem jest możliwa w oparciu o nazwy własne, bez tworzenia drugiego w Polsce ''Trójmiasta''. Całe województwo lubuskie powinno być priorytetem gospodarczym a nie tworzenie dodatkowych podmiotów należących do jednego regionu. Przede wszystkim umacnianie związków gospodarczych z Gorzowem i kształtowanie wojewódzkich połączeń komunikacyjnych może przynieść najlepsze efekty ekonomiczne dla budżetów gospodarstw domowych. Mieszkaniec Nowej Soli, Zielonej Góry, Żar i Żagania powinien mieć możliwość przemieszczania się we wczesnych godzinach rannych do Gorzowa, Witnicy i Kostrzyna nad Odrą, tak aby mógł być na miejscu ok. godziny 6-tej. Z kolei mieszkańcom północnej części województwa lubuskiego należy się wczesne połączenie do południowej części województwa lubuskiego.
Takie same połączenia publiczne powinny być realizowane w późnych godzinach wieczornych. A teraz konkretny przykład: Pociąg osobowy odjeżdża o godz. 3.38 z Kłodzka, żeby być we Wrocławiu o godz. 5.14. Pokonuje dystans stu kilometrów, zabierając po drodze mieszkańców województwa dolnośląskiego, którzy mają możliwość dojazdu do pracy na odpowiednią godzinę. Powrót z Wrocławia o 22.40 i przyjazd do Kłodzka na godz. 0.26. Tak działają połączenia kolejowe w nowoczesnych regionach Europy Zachodniej. Nikt się nie pyta ilu pasażerów pociąg wiezie, bo władze regionalne realizują w ten sposób politykę zrównoważonego rozwoju opartego na prawdziwej trosce o każdego obywatela (władze publiczne pomagają ludziom chcącym sobie pomóc, którzy wolą dojeżdżać do pracy niż pobierać zasiłki z opieki socjalnej). Za często u nas woli się rozdawać pieniądze niż stwarzać mieszkańcom warunki do aktywnego zarabiania pieniędzy. Gdyby w dni robocze uruchomiono o godzinie 3.30 połączenie kolejowe z Nowej Soli do Gorzowa przez Zieloną Górę, Sulechów, Babimost, Zbąszynek, Międzyrzecz, Skwierzynę i również o godzinie 3-ej z Żagania do Kostrzyna Nad Odrą przez Żary, Nowogród, Zieloną Górę, Rzepin i Górzycę, to stan finansów budżetów domowych rozpocząłby trwałą tendencję wznoszącą. Oczywiście także w przeciwnym kierunku takie połączenia powinny być realizowane. Późnym wieczorem nowoczesne jednostki szynowe na zmodernizowanych torach jechałyby w przeciwnym kierunku. Wtedy można byłoby uczciwie stwierdzić, że mieszkamy w województwie lubuskim. Coroczne przepychanki władz z przewoźnikiem na pewno nie wyrażają troski o interesy obywateli, dlatego tylko mądre i odważne decyzje (np. powołanie spółki samorządowej realizującej kolejowe przewozy pasażerskie albo dołączenie się do istniejącej na Dolnym Śląsku lub powstającej w Wielkopolsce) mogą sprawić, że troska o zwykłego człowieka stanie się faktem. Aktualnie Zielona Góra i województwo lubuskie w wielu obszarach życia gospodarczego istnieją tylko na papierze, a obywatel zmaga się z rozbudowaną biurokracją ograniczającą jego pole do przedsiębiorczego działania. Brakuje wspólnej wizji rozwoju miasta i województwa z pożytkiem dla obywateli. Lepiej byłoby na przykład mieć jeden silny, nowoczesny uniwersytet lubuski w Zielonej Górze, tak samo jak lepiej byłoby mieć jedną nowoczesną sieć tramwajową w Gorzowie. Nie rozumiejąc tego możemy stracić wszystko (tramwajom w Gorzowie grozi likwidacja a uniwersytetowi w Zielonej Górze marginalizacja). Bo gdy każdy rzepkę sobie skrobie, to obywatel jest ugniatany. Taki ugniatany obywatel był w Grecji. Taki ugniatany obywatel był również w Egipcie. Tacy ugniatani obywatele... Oby ich było jak najmniej. Najlepiej wcale.
Zielona Góra ma niepowtarzalną szansę, która prędko się nie powtórzy. Możemy być świadkami boomu gospodarczego miasta i lubuskiego regionu. Ale przyciąganie nowych inwestorów to zadanie o wiele trudniejsze niż np. budowa basenu. Trzeba stworzyć im takie warunki, które będą przez nich akceptowalne. Potrzebne są: profesjonalna obsługa biznesowa, inwestycje komunikacyjne przybliżające miasto do rozwiniętego świata, prawdziwa chęć współpracy regionalnej i umacnianie związków międzyregionalnych w zachodniej Polsce. Urząd Miasta, UrządMarszałkowski i Uniwersytet Zielonogórski stoją przed zwierciadłem, które w najbliższych latach pokaże ich mocne i słabe strony. Chciałbym wierzyć, że tych drugich tym razem będzie bardzo mało, a rozwój gospodarczy miasta i regionu stanie się niepodważalnym faktem.
Tomasz R.
* * *
Zobacz nas na facebooku:
strona portalu Moje Miasto Zielona Góra
strona bezpłatnego tygodnika miejskiego MM Moje Miasto Zielona Góra

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Samorządowa Zielona Góra i Lubuskie Warte Zachodu - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto