Wychowanek zielonogórskiego klubu żużlowego opuszczał wtedy mistrzowską drużynę Falubazu i w kolejnym sezonie na stadion przy W69 przyjechał z Polonią Bydgoszcz. Liczył na dobre przyjęcie. Nie doczekał się, trybuny nie były mu przychylne. Kilka lat później kibice Falubazu znów go pokochali, bo w sezonie 2015 ponownie tu się ścigał.
Myślę, że to samo, co wtedy, Grzegorz Walasek powtórzyłby dziś. A dziś jest zawodnikiem Stali Gorzów. Na zielonogórski stadion przyjedzie w najbliższą niedzielę, po raz pierwszy w lubuskich derbach stanie po stronie rywala Falubazu. Trochę trudno to sobie wyobrazić, ale zrozumieć należy. „Greg” ściga się tam, gdzie ma jeszcze okazję popracować za niezłą kasę. Nie wszyscy to rozumieją. Są tacy, którzy uważają, że Grzegorz Walasek dopuścił się zdrady. No, bo jak to? W Stali? Zielonogórzanin? W zespole największego wroga Falubazu? Dla wielu kibiców to sytuacja nie do zaakceptowania. Dobrze byłoby jednak, gdyby ci, którzy w niedzielę będą żużlowca wyzywać, wyć i gwizdać na niego, przypomnieli sobie, kto 12 lat temu poprowadził Falubaz do ekstraligi. A później po wyczekiwany prawie 20 lat w Zielonej Górze tytuł mistrza Polski. Nie zapominajmy, że Grzegorz Walasek jest chłopakiem stąd. Że przez wiele lat, oprócz tego, że ścigał się dla pieniędzy, to dla Falubazu zostawił na torze kupę zdrowia.
A jeśli chodzi o aspekt sportowy, to Grzegorz Walasek, wysyłany przez wielu kibiców na żużlową emeryturę, po kilku słabszych meczach, jakby odzyskał wigor. Na torze i poza nim. W ostatnim meczu Stali z Włókniarzem w Gorzowie, po pierwszym nieudanym wyścigu, trener odsunął go od następnego. Ale dał mu szansę na poprawę w kolejnych trzech gonitwach. A w nich żużlowiec już się nie pomylił, nie dał się wyprzedzić żadnemu z rywali. Później w swoim stylu „błysnął” w rozmowie z reporterem telewizji nc+. Tak skomentował decyzję szkoleniowca Stali: - Zmiana udana, chwała mu za to, bo trafił. Jakby nie trafił, to by zebrał bęcki.
Grzegorz najwyraźniej zasygnalizował powrót do ekstraligowej rzeczywistości. Na jak długo? Przekonamy się w derbach.
Przenieśmy się na chwilę do Torunia. Tam w żużlowym parkingu atmosfera staje się coraz gęstsza. Nie dość, że drużyna ma fatalne wyniki, to zawodnicy zaczęli się obrzucać wyzwiskami. Wychwyciły to kamery telewizyjne. – On jest głupi! Pier...lony idiota! – krzyczał Rune Holta w kierunku swojego kolegi z drużyny Daniela Kaczmarka. W ten sposób manifestował to, że junior rzekomo nie współpracował z nim na torze. Akurat norweski Polak chyba ostatni powinien mieć o to pretensje. Przecież w tym sezonie zdarzyło mu się już wieźć Daniela Kaczmarka „w dechy”.
PRZECZYTAJ TEŻ: Znów 15 punktów Zmarzlika. Nieźle też Dudek i Protasiewicz
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?