Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielonogórzanin ratował psa. Właściciel twierdzi, że zniszczył mu auto [FILM]

Piotr Jędzuta
Wszystko wydarzyło się we wtorek, 1 sierpnia, w centrum Zielonej Góry. – Pies był zamknięty w nagrzanym aucie. Na dworze był ukrop. Zwierzak cierpiał, gryzł smycz, szczekał – opowiada Paweł Strzępek. Termometr w jego aucie wskazywał 38 stopni ciepła. Kiedy po pół godzinie zjawił się właściciel psa i auta, od razu oskarżył Pawła o zniszczenie samochodu. – To absurd, nic nie zrobiłem, chciałem tylko ratować psa – mówi Paweł.

Paweł Strzępek, 35-letni taksówkarz z Zielonej Góry szedł ze swoją dziewczyną Aleksandrą Frelką przez centrum miasta. Na dworze był ukrop i parnota. Temperatura w cieniu sięgała ponad 30 stopni. – Termometr w moim aucie pokazywał aż 38 stopni ciepła, nie było dosłownie czym oddychać – opowiada Paweł.

W pewnym momencie Paweł i Aleksandra usłyszeli pisk i szczekanie psa. Dobiegały z citroena zaparkowanego naprzeciwko filharmonii. – W środku był niewielki piesek przypięty smyczą do dźwigni hamulca ręcznego – mówi Paweł. Pies szczekał, piszczał i wyrywał się ze smyczy. – Gryzł smycz tak, jakby chciał się uwolnić – opowiada Aleksandra.

Paweł i Aleksandra widzieli, że pies cierpi w nagrzanym samochodzie. W aucie były lekko opuszczone szyby. Szczelina wynosiła kilka centymetrów. – Tak, że ledwo można było włożyć palce – wspomina Paweł.

Paweł zadzwonił na policję i zgłosił, że w nagrzanym aucie jest zamknięty pies. Potwierdza to podinsp. Małgorzata Barska z biura prasowego zielonogórskiej policji. – Powiedziałem o tym co się dzieje i żeby nie wzywać strażaków do wybicia szyby, tylko ją sam lekko opuszczę w dół – opowiada P. Strzępek. Zaczął opuszczać szybę. Na miejsce jechał już patrol policji.

Po około pół godzinie zjawił się właściciel samochodu. – Zaczął na nas krzyczeć, odgrażać się – mówi A. Frelka. Mężczyzna wsiadł do samochodu i jakby nigdy nic zaczął odjeżdżać. Wtedy nadjechała policja, która zablokowała mu drogę, tak żeby nie uciekł. I co się dzieje? – Facet wyskakuje z auta i na widok policji krzyczy, że zniszczyłem mu auto. Mówi, że okopałem mu samochód dookoła, porysowałem i szyby mu się nie otwierają – relacjonuje zbulwersowany Paweł.

- Sprawa dotycząca psa zamkniętego w aucie będzie prowadzona pod kątem znęcania się nad zwierzętami – mówi podinsp. Barska i dodaje, że w czasie upału nie wolno zostawiać zwierząt zamkniętych w aucie.

Właściciel psa niczego złego w swoim zachowaniu jednak nie widzi. – Wykrzyczał mi, że pies miał lekko uchylone szyby i w dodatku są one przyciemniane, więc jego zdaniem samochód się nie nagrzał – wspomina Paweł.

Sprawę rzekomego zniszczenia auta przez Pawła policja wyłączyła do osobnego postępowania. – Gdybym obdrapał samochód, to przecież na parkingu leżałby lakier – mówi Paweł, który w dodatku w tym dniu był w sportowych miękkich butach. Dodaje, że jego błędem było to, żeby nie wzywać strażaków. – Wybiliby szybę i byłoby po sprawie – mówi Paweł.

Właściciel psa był w Zielonej Górze najprawdopodobniej przejazdem. – Zniszczenia auta wymyślił, żeby się na mnie zemścić – mówi Paweł. – Niczego nie robiliśmy, szkoda było nam tylko tego psiaka – dodaje Aleksandra.

Co na to prawnik? – Jeżeli osoba świadomie zawiadamia o przestępstwie, którego nie było musi liczyć się z konsekwencjami prawnymi, a te są poważne. Takie zgłoszenie jest bowiem przestępstwem – mówi mecenas Robert Kornalewicz z kancelarii Szymański Kornalewicz z Zielonej Góry.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto