Enea Zastal BC Zielona Góra - Anwil Włocławek 93:77
- Kwarty: 25:14, 24:27, 26:18, 18:18.
- Enea Zastal BC: Freimanis 20 (3), Brembly 14 (2), Berzins 10 (3), Bowlin 7 (1), Pappas 0 oraz: Richard 16 (2), Groselle 10, Koszarek 7 (1), Sulima 4, Klocek 3 (1), Put 2.
- Anwil: Jerrels 19 (5), Radić 18 (1), Washignton 17 (1), Tomaszewski 4, Mielczarek 2 oraz: Zamojski i Komenda po 7, Janiak 3.
Jeszcze niedawno taki mecz byłby hitem Energa Basket Ligi. Dziś nie ma na to szans. Anwil zalicza jeden ze słabszych, kto wie, czy nie najsłabszy sezon w ostatnich latach. Już wiadomo, że nie zagra w play offach. Dodatkowo nie mógł skorzystać z czterech czołowych zawodników. Z kolei Enea Zastal jest niekwestionowanym liderem rozgrywek. Tak więc rywal nie miał szans, by się nam skutecznie przeciwstawić. Niestety, wydarzenie z 2 minuty położyło się cieniem na tym spotkaniu. Grek Nikos Pappas, który pokazywał, że może dać w decydujących meczach naszej drużynie sporą jakość, doznał kontuzji. Od razu widać było, że to coś poważnego. Nie ma jeszcze oficjalnej diagnozy, ale słychać było, że to zerwanie ścięgna Achillesa. Jeśli tak (oby nie!), to Pappas raczej już nie pomoże naszej drużynie w walce o tytuł mistrza Polski...
To był mecz z gatunku tych, które muszą się odbyć. Osłabiony rywal mimo, iż dzielnie walczył nie miał szans, by pokusić się o sukces. Zielonogórski zespół, świadomy swojej przewagi nie przejmował się zbytnio błędami i stratami piłek. Stąd wynik „falował”. Raz jeden zespół przez kilka minut zdobywał seryjnie punkty, tak jak Anwil na przełomie drugiej i trzeciej kwarty, kiedy zdobył 14 punktów przy zerowej zdobyczy Zastalu, raz drugi - jak zielonogórzanie, którzy w ciągu trzech minut wspomnianej trzeciej kwarty zrobili wynik 16:0. W efekcie, rezultat się dziwnie zmieniał się i od 49:33 dla Enei Zastalu po chwili było tylko 51:50.
To było bardzo dziwne spotkanie, pełne złych podań, strat piłek, szkolnych błędów. I nie skończyło tylko na kontuzji Nikosa Pappasa. Urazu, na szczęście chyba niegroźnego, doznał Filip Put i od połowy trzeciej kwarty nie wyszedł na parkiet. Jakby tego było mało, w końcówce dość poważnie wyglądającego urazu doznał weteran gości Artur Mielczarek. Tak więc w meczu o przysłowiową „pietruszkę” mieliśmy dwie wyglądające na poważne kontuzje. To trochę za dużo...
Nawet, kiedy rywale doścignęli zastalowców, tak jak w 24 min (51:50) nikt się nie przejmował i słusznie, bo zaraz było 67:50. I tak to wyglądało. W czwartej kwarcie po osobistych rzutach Łukasza Koszarka w 35 min wygrywaliśmy 90:67, ale niefrasobliwie zmarnowaliśmy siedem kolejnych posiadań piłki i pozwoliliśmy koszykarzom Anwilu, by ich porażka nie była aż tak dotkliwa.
W poniedziałek 8 marca zielonogórzanie rozegrają kolejny meczy, tym razem w lidze VTB. O godz. 18.00 we własnej hali podejmą Parmę Perm.
WIDEO: Quinton Hosley, był zawodnikiem Zastalu Zielona Góry
Polub nas na fb
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?