Uczestnicy Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych "Tropem Wilczym" w Zielonej Górze Łężycy wystartowali w niedzielę o godz. 12.00. Większość miała na sobie koszulki z podobiznami Danuty Siedzikówny "Inki", Lidii Lwow-Eberle "Lali", Wandy Minkiewicz "Danki" czy Mariana Markiewicza "Maryla".
Do pokonania mieli symboliczne 1963 metry. Dlaczego symboliczne? W 1963 roku (21 października) zginął ostatni, poległy w walce, żołnierz wyklęty Józef Franczak "Lalek".
Dlaczego warto organizować bieg "Tropem Wilczym"
- Taki bieg warto organizować przede wszystkim dlatego, żeby upamiętniać bohaterów, którzy walczyli nie tylko podczas wojny, ale też z radzieckim okupantem po wojnie - przekonuje Dawid Burzyński z Żar, który był współorganizatorem i uczestnikiem niedzielnego wydarzenia w Łężycy.
- Na trasie czułem się dobrze. Na co dzień uprawiam sport, tajski boks, więc pokonanie takiego dystansu nie było dla mnie wielkim wyzwaniem. Wystartowałem z przyjemnością - przyznaje Dawid Burzyński. - Ogólnie dobra zabawa. Bieg taki, że udział mogą wziąć rodziny z dziećmi.
À propos rodzin z dziećmi... Na mecie, z telefonem gotowym do robienia zdjęć i nagrywania filmików, czekała Ewa Kochańska (pochodzi z Suwałk, ale miłość znalazła w Zielonej Górze). - Tu biegnie moje 4-letnie dziecko. Jak przebiegnie te prawie dwa kilometry, to będę dumna, przeszczęśliwa - nie kryła pani Ewa.
I była dumna i przeszczęśliwa, kiedy Kacperek w asyście taty Łukasza mijał linię mety. Synek spisał się na medal! Po biegu miał jeszcze siłę odbierać gratulacje, przybijać piątki i pozować do zdjęć. - Dał radę! Kto chce, ten potrafi! - uśmiechała się mama. - Jestem pod wrażeniem, że aż tyle osób wzięło udział w biegu i że mąż się zdecydował...
"Dzięki żołnierzom wyklętym możemy mówić po polsku"
Spośród kobiet pierwsza do mety dotarła Katarzyna Krzesińska z Zielonej Góry, ale nie zwycięstwo było najważniejsze. - Nie, dziś najważniejsza jest dobra zabawa i współzawodnictwo, które pokazuje, że potrafimy się zjednoczyć i zrobić coś razem w tych znów trudnych dla nas czasach - podkreśliła pani Katarzyna.
- To jest druga część naszego medalu - dodała w imieniu swojej ekipy, prezentując wiszące na szyi trofeum. - Dwa lata temu wystartowaliśmy w Kożuchowie, to były początki naszych biegów przełajowych. Szukamy właśnie takich leśnych terenów. A tutaj liczy się i współzawodnictwo, i wspólna idea, i przede wszystkim to, że propagujemy bardzo szczytny cel pamięci naszych żołnierzy wyklętych. Dzięki nim tak naprawdę możemy mówić po polsku, walczyli za nas.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?