Luz, długie pióra, dobra metalowa muzyka, kombinezon z frędzlami przy rękawach... W maju 2008 roku Adam Skórnicki zorganizował turniej na okoliczność 15-lecia swoich startów na polskich torach. Program zawodów kosztował 7 złotych. I był to chyba najciekawszy program, jaki widziałem. Do poczytania przede wszystkim pierwszorzędne wspomnienia „Sqóry” z dotychczasowej kariery, których fragmenty w tym artykule przywołam.
Duszniki w powiecie szamotulskim to rodzinna miejscowość Skórnickiego. Tam w klubie DKS zetknął się... no, jeszcze nie z żużlem, tylko ze speedrowerem. Później wspólnie z Rafałem Dobruckim i Damianem Balińskim startował w lidze w Lesznie - na BMX-ie, na którym objeżdżał nawet mistrza świata Damiana Woźniaka.
Wideo: Dlaczego Falubaz nie zdobył medalu? Czy Skórnicki zostanie w Zielonej Górze?
„W Lesznie miałem dziadków, no i tak co każdy przyjazd buch - na stadion. Ze stadionu dowiedziałem się, że jak się chce zapisać do szkółki żużlowej, to trzeba mieć skończone 15 lat, więc tak sobie czekałem. No i w końcu jak już miałem te 15 lat, to poszedłem do rodziców, że potrzebuję zgodę na starty w szkółce żużlowej. A oni, jakie podpisy? Oczywiście, nie chcieli się zgodzić, czym byłem bardzo zbulwersowany, bo przecież całe życie na to czekałem, a oni mi nie chcą teraz podpisać? W końcu się zgodzili, bo pewnie myśleli, że długo nie wytrzymam, że zmęczony będę dojazdami z Poznania do Leszna, ale nie”.
Rogerowi palą się kłaki!
Lata 90. Do żużlowej szkółki chętnych ze sto osób - tak, tak, w tamtych czasach zainteresowanie było olbrzymie. Slalom między pachołkami na czas - na simsonie. Selekcja. Trening na torze. W kolejce do motocykla jeden drugiemu pożycza łyżwę, rękawiczki, gogle... Ktoś zalicza „dzwona”, rozbija maszynę - koniec jazdy.
Ze stadionu biegiem trzysta na godzinę, żeby zdążyć na pociąg. Z Poznania z PKP na PKS, na autobus do Dusznik; o dwunastej w nocy w domu, a o czwartej rano pobudka, z powrotem na przystanek i but do szkoły.
„Zawsze po treningu trzeba było najpierw posprzątać magazyn, żeby iść na pociąg. Trzeba było jednak wcześniej udać się do mechaników i powiedzieć, że się bardzo dziękuje za trening, że wszystko jest posprzątane i chcesz się udać do domu. Na co mechanik pytał: Czy szatnia posprzątana?, a ty uprzednio posprzątawszy szatnię, odpowiadasz: Tak. Na co starszyzna zawsze musiała sprawdzić. Szliśmy więc z nimi do szatni, a tam oczywiście dwa wiadra piasku wysypane na podłodze, które trzeba było posprzątać i potem biegiem trzysta na godzinę, żeby zdążyć na pociąg. Z Poznania z PKP na PKS, na autobus do Dusznik; o dwunastej w nocy w domu, a o czwartej rano pobudka, z powrotem na przystanek i but do szkoły”.
Ligowy debiut Skórnickiego przypadł w sezonie 1994.
„Dostałem nowy silnik, który jednak trzeba było zrobić. No i robimy z Kaziem (Juskowiakiem) ten silnik i chyba Hela (Włodzimierz Heliński) z nami wtedy był. Miałem wypalić jakieś uszczelki pod cylinder. Nalaliśmy metanolu do miski, jedna się wyżarzyła i dajemy drugą. Musiała być fioletowa wszędzie, ale tak patrzę, że nie ma wszędzie równego koloru. Mieliśmy taki 20-litrowy plastikowy baniak od metanolu i lejemy do miski. A metanol jak się pali, to tego nie widać. Był ze mną taki Roger, nikogo innego na stadionie nie było, ja dolewam, a tu glunk i warsztat w ogniu! Wszystko się pali, Rogerowi się palą kłaki. Wyleciałem za nim, Kaziu gaśnicą w warsztacie... Aż mi się po tym tydzień ręce trzęsły!”.
Na pierwsze sukcesy i sukcesiki „Sqóra” musiał trochę poczekać. Przyszły w latach 1996-1997 - dwa złote medale młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych, oba z Damianem Balińskim, pierwszy także z Robertem Mikołajczakiem. Pyszna historia wiąże się z tym drugim finałem.
„W kolejnym biegu jechaliśmy z Piłą, która była takim ośrodkiem faworyzowanym przez kręgi polityczne, ą, ę... Jechałem bieg z Rafałem Dobruckim, wygrałem start, patrzę, gdzie jest Damian i czekam za nim. Nagle Rafał przednim kołem przebił przez krawężnik i prosto w moje koło. Staranował mnie, ale sędzia nie wykluczył Dobrusia, tylko mnie! No więc wstałem, podjechałem pod wieżyczkę, pokazałem sędziemu kilka ciepłych gestów, podjeżdżam pod parking i mówię: To jest cały polski (piiip!) żużel. Ojciec Rafała, Zdzichu, to ze strachu chyba aż schował się za motory! Nagle przerwa w zawodach, przychodzi do mnie sędzia Banaszak: Co Ty sobie, gówniarzu, wyobrażasz? Reputację mi psujesz. A ja mu na to: Reputację to trzeba mieć. Taki bezczelny byłem!”.
Przeczytaj też
Żużlowcy Stelmetu Falubazu Zielona Góra bez trenera! Adam Skórnicki został zwolniony
W 1999 roku Skórnicki wspólnie z Romanem Jankowskim sięgnął po srebro mistrzostw Polski par klubowych. A po sezonie opuścił macierzysty klub i przeniósł się do Częstochowy. „Unia Leszno - jeszcze tu wrócę” - taki napis kazał wyszyć na nowym kombinezonie. Słowa dotrzymał, a powrotów i rozstań było jeszcze kilka.
Warto było dostać po głowie
Rawicz, Gniezno, Leszno, Poznań... Przy tym mieście i klubie PSŻ Milion Team się zatrzymajmy. Był rok 2008. W maju „Sqóra” zorganizował swój turniej jubileuszowy. Na Golęcinie pojawiły się gwiazdy światowe - Jason Crump, Leigh Adams; krajowe - Rafał Dobrucki, Sławomir Drabik, Grzegorz Walasek; legendy żużla - Sam Ermolenko, Roman Jankowski, Józef Jarmuła. Jubilat paradował w wyśmienitym pióropuszu, a na rundę honorową wyjechał na biało-pomarańczowym wehikule, na którym ponoć zbierał pierwsze żużlowe szlify. W parku maszyn, na torze i na widowni zabawa była doskonała...
Warto było tyle razy dostać po głowie, żeby doczekać tej chwili. Wygrać mistrzostwa Polski to naprawdę coś wspaniałego. Ale jeszcze wspanialsze jest, gdy zawodnicy, z którymi walczę o zwycięstwo, przychodzą i gratulują mi sukcesu.
Z kolei w sierpniu Skórnicki zameldował się na mistrzostwach Polski w Lesznie. Na trybunach na pierwszym łuku zasiadła delegacja kibiców z Poznania z transparentem „Bądź szybki i wygraj dla nas”. I „Sqóra” wygrał! Z kompletem punktów zgarnął złoto, godząc faworytów, z Tomaszem Gollobem i Jarosławem Hampelem na czele. Grzegorz Walasek klęczał na torze i bił pokłony nowemu mistrzowi, którego po chwili serdecznie wyściskał. Cóż to był za finał!
– Warto było tyle razy dostać po głowie, żeby doczekać tej chwili. Wygrać mistrzostwa Polski to naprawdę coś wspaniałego. Ale jeszcze wspanialsze jest, gdy zawodnicy, z którymi walczę o zwycięstwo, przychodzą i gratulują mi sukcesu. To niesamowity moment. Mam wielkich przyjaciół na torze i bardzo im dziękuję. Dziękuję także mojej rodzinie - żonie Annie, córce Wiktorii i synowi Karolowi. Są wspaniali i naprawdę dają mi dużego kopa, wiele razy... Dziś wszyscy byli na stadionie, tylko syn - najmłodszy został w domu, z babcią. Kolejny cel? Dojechać do domu. Nie ma kolejnych celów - opowiadał mi wtedy na gorąco złoty medalista.
W grudniu 2017 (gdy został trenerem/menedżerem Falubazu) o triumfie sprzed dziewięciu lat mówił: - Takie sukcesy każdy wspomina dość długo. I choć coś przychodzi trudniej, coś łatwiej, takie momenty na długo zostają w głowie. Niektórzy wygrywają przez zaskoczenie, a niektórzy mają wieloletnie plany i nie mogą wygrać.
Przeczytaj też
Gdy wsiadam na motor, zamieniam się w czorta
Po roku Skórnicki bronił mistrzowskiego tytułu. Nie udało się, ale znów zadziwił kibiców, gdy na finał zameldował się w żółto-niebieskim kombinezonie, dokładnie takim, w jakim przed laty startował Jankowski. - To była wierna kopia, tyle że Romana był skórzany, a mój z lżejszych materiałów - zaznaczył.
Gdańsk, Poznań, Leszno... Kolejny powrót i sezon 2011, w którym spełniło się jeszcze jedno marzenie - medal drużynowych mistrzostw Polski. Srebrny, po porażce z Falubazem 47:43 i 38:52.
- Jeżeli chodzi o finał, to już nie mieliśmy mocy. Przez cały sezon nękały nas kontuzje i często były obawy, czy będziemy mieli pełen skład do wystawienia w zawodach. Ale udało się nam dojść do finału i zdobyć srebrny medal. Na pewno kosztowało nas to dużo zdrowia, było ciężko. No i zasłużenie wygrał Falubaz - podkreślił „Sqóra”.
Z tamtego roku kibice mogą pamiętać jeszcze jedną historię. W VII wyścigu meczu Unia Leszno - Stal Gorzów pan Adam ograł Tomasza Golloba. Po biegu podszedł do mistrza świata i... poprosił o autograf, dla syna - przynajmniej tak tłumaczył dziennikarzom.
Włosy poszły za 5100 złotych
Gniezno, Ostrów Wlkp., Gniezno... Skórnicki nadal szukał swojego miejsca, a kiedy leczył poważną kontuzję, w połowie sezonu 2014 zadebiutował w roli trenera. Przejął kompletnie rozbitą, sportowo i mentalnie, Unię Leszno z niesfornym Nickim Pedersenem, który zdążył już przepychać się w parku maszyn z dotychczasowym menedżerem Pawłem Jąderem. „Sqóra” zupełnie odmienił drużynę, która niespodziewanie wygrała w Zielonej Górze 46:44, weszła do fazy play off i do finału, gdzie uległa Stali Gorzów 46:44 i 41:49.
- Przede wszystkim dałem zawodnikom możliwość pracy w troszeczkę innych warunkach i to wystarczyło - mówił skromnie i tajemniczo zarazem.
- Adam wprowadził dobrą atmosferę, był takim wentylem bezpieczeństwa, dobrze odbieranym przez zespół - dodał Michał Konieczny, dziennikarz Radia Elka z Leszna.
Adam Skórnicki lubi wędkować: - Rekordowe ryby? Jeżeli chodzi o długość, to pewnie około metra, jakiś amur. Jeśli chodzi o wagę, to pewnie jakiś karp w okolicach 18 kilogramów.
Po roku Unia pod wodzą Skórnickiego sięgnęła już po złoto. Ilu jest żużlowców, którzy byli indywidualnymi mistrzami Polski seniorów jako zawodnicy i drużynowymi mistrzami Polski jako trenerzy? Edward Jancarz, Bogusław Nowak, Roman Jankowski... Ktoś jeszcze?
Po tym sukcesie „Sqóra”, zgodnie z obietnicą, ściął długie do ramion włosy. Przy okazji miała miejsce aukcja. Włosy zostały wylicytowane za 5100 złotych i przekazane na perukę w ramach akcji fundacji Rak&Roll. A pieniądze zasiliły konto stowarzyszenia Wygraj Siebie. Misternie zaplecione w zakładzie fryzjerskim warkoczyki ścinali: żona Anna, córka Wiktoria, żużlowcy Tobiasz Musielak i Pedersen, a także zwycięzcy licytacji. Skórnicki oszczędził tylko jeden długi kosmyk z tyłu. Ze strachu - jak przyznał miejscowym dziennikarzom.
- Już po zabiegu... Myślałem, że będzie gorzej - nie jest aż tak źle. Gdybym wiedział, że taki jestem piękny, to prędzej bym się obciął - skomentował z uśmiechem. - Teraz muszę sprawdzić, czy nadal będę potrafił jeździć na motocyklu. Zawsze bałem się iść do fryzjera przed meczem, bo po obcinaniu równowaga była zachwiana.
Medalowego hat tricka z Unią Leszno nie zaliczył. Sezon 2016 był zupełnie nieudany, zespół zajął przedostatnie miejsce w ekstralidze.
- To nie kwestia Adama. W wielu drużynach tak się dzieje, że skład jest mistrzowski, a później trzeba bronić się przed spadkiem - zauważył redaktor Konieczny.
To nie tak miało być...
Gdy jesienią 2017 roku Skórnicki obejmował Falubaz, żużlową karierę zawiesił. Ale sam przyznał, że gdyby miał już nigdy więcej nie wystartować w meczu ligowym, to nic wielkiego się nie stanie, bo przecież sezon 2017 zakończył zwycięskim spotkaniem w barwach Kolejarza Rawicz, wygrał też swój ostatni wyścig. Przy okazji sprawdził się także w innej roli, bo pomógł wyjść z dołka Grzegorzowi Zengocie.
„Sqóra” zapowiedział, że jego zadanie w parku maszyn nie będzie polegało na tym, by w trakcie meczu dodatkowo mobilizować żużlowców czy wywierać presję. Chciał stworzyć warunki do tego, by na torze pracowała głowa, niezaprzątnięta dodatkowymi sprawami, lecz skoncentrowana na tym, co trzeba zrobić w trakcie wyścigu.
Przygoda Skórnickiego z Falubazem zakończyła się po dwóch latach. Sezon 2018 był fatalny. Zespół odniósł cztery zwycięstwa, doznał dziesięciu porażek, wywalczył dwa bonusy i omal nie spadł bezpośrednio do pierwszej ligi. Miejsce w ekstralidze obronił dopiero w barażu - pewnie wygranym z ROW-em Rybnik 51:39 i 45:45. Ale kibice bardziej zapamiętali prestiżowe porażki w derbach ze Stalą Gorzów 43:47 i 35:49.
Wideo: Adam Skórnicki o przygotowaniach i treningach Falubazu Zielona Góra przed sezonem 2019
Po sezonie 2019 pozostał spory niedosyt. Z Martinem Vaculikiem i Nickim Pedersenem w składzie drużyna miała wjechać do fazy play off, a kto wie, czy nie do finału. Do fazy play off wjechała, ale koniec końców wylądowała poza podium - po porażkach ze Spartą Wrocław w półfinale 48:42 i 34:56, a z Włókniarzem Częstochowa w rywalizacji o brązowy medal 33:57 i 45:44. Tym razem kibice zapamiętali marny finisz sezonu, a nie kontuzję Pedersena czy prestiżowe wygrane w derbach ze Stalą 49:41 i 57:33.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?