Kto trzęsie drzewem prawdy, temu padają na głowę obelgi i nienawiść - twierdził Konfucjusz. Na głowę Bronisława Wildsteina, dziennikarza Rzeczpospolitej, który skopiował i wyniósł z IPN listę z nazwiskami funkcjonariuszy SB, tajnych współpracowników i kandydatów na tajnych współpracowników, obelgi padały jak ulęgałki. Po kilkudniowej nagonce - wyrzucono go z pracy.
- To człowiek żądny sławy ? oceniał Wildsteina jeden z polityków rządzącego ugrupowania, uznany przez sąd za kłamcę lustracyjnego, a wcześniej przedstawiciel reżimu, który cały ten aparat donosicielstwa zorganizował.
- Obrzydlistwo - unosił się inny polityk lewicy.
- To barbarzyństwo - grzmiał publicysta Gazety Wyborczej.
Mieliśmy na szczęście chwilę wytchnienia, bo sum jest rybą i krzyczeć na Wildsteina nie mógł.
Wydawało się już, że po raz kolejny lobby antylustracyjne zwyciężyło. Tym razem jednak ani IPN, ani większość dziennikarzy nie poddała się presji. Lustracji już powstrzymać się nie da. "Naród ma prawo znać swoich kapusiów" ? pisał Sołżenincyn. W oddziałach IPN ludzie ustawiają się w kolejkach, by zajrzeć do swych teczek. Jest nadzieja, że jeśli będziemy wiedzieli, kto był kim w PRL i kim jest teraz (np. w biznesie), uda się rozerwać sieć esbeckich powiązań i interesów. Rozbić groźny dla Polski układ.
Bronisław Wildstein proces ten przyspieszył.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
