Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Górale oglądają "Białą odwagę". Związek Podhalan z Poronina przeciw głośnemu filmowi, ale co mówią widzowie?

Łukasz Bobek, Marcin Szkodziński
Film "Biała odwaga"
Film "Biała odwaga" Monolith Films
„Biała odwaga” rozgrzała społeczność pod Giewontem. Film opowiadający o czasach okupacji niemieckiej i Goralenvolk wszedł do kin tydzień temu. Związek Podhalan z Poronina już wydał oświadczenie sprzeciwiające się obrazowi. Zwykli mieszkańcy Podhala mają mieszane uczucia.

Jak "Biała odwaga" została przyjęta na Podhalu?

Najnowszy film o góralach w czasie okupacji to obraz fabularny. Opowiada o losach głównego bohatera – Jędrka Zawrata, a wszystko to osadzone jest w czasie II wojny światowej i okupacji niemieckiej w Zakopanem. Jędrek po tym, jak jego ukochana została wydana za jego brata – wyjeżdża z Podhala, a gdy wybucha wojna – zaczyna współpracować z niemieckimi okupantami. Fabuła nawiązuje do Goralenvolk – niemieckiej inicjatywy stworzenia narodu góralskiego, jako plemienia etniczne wywodzącego się od germańskich Gotów.

Film w reżyserii Marcina Koszałki od samego początku wzbudzał duże emocje na Podhalu. Zanim rozpoczęły się zdjęcia, już wtedy Związek Podhalan protestował. Goralenvolk jest bowiem dla górali bolesną historią. Jest uważany za zdradę, której dopuściła się niewielka grupa górali. Faktycznie była to inicjatywa stricte niemiecka, która miała doprowadzić do podziału polskiego społeczeństwa.

„Biała Odwaga” miała swoją premierę 8 marca. Nota bene w dzień, gdy w Zakopanem otwarto Muzeum Palace, w dawnej siedzibie Gestapo, gdzie Niemcy torturowali i mordowali górali. Kilka dni po premierze swoje stanowisko ws. filmu zajął Związek Podhalan oddział w Poroninie.

- Górale to nie inny naród, byliśmy i jesteśmy Polakami. W filmie nie udało się opisać „pazerności górali”, lecz „pazerność” Polaków. Takich postaw niestety w czasie wojny było wiele, zarówno w Krakowie...i Warszawie… - czytamy w stanowisku. - Pan reżyser ośmiesza Polaków w swej radosnej twórczości ku uciesze Niemców, Austriaków i Rosjan.

Kontrowersje wokół "Białej odwagi"
Dalej ZP pisze, że dyskusja na temat Goralenvolk toczy się od lat, a tym samym film – ich zdaniem – nie wnosi nic nowego do tego. Dalej wspominają o prowadzonej przez Niemców polityce zniszczenia nie tylko Żydów, ale i Słowian – w tym Polaków.

- Film opowiada o skutkach takiej polityki, ukazuje fakty, lecz nie ukazuje tych przyczyn. Co zakrzywia obraz w odbiorze filmu do postaci karykatury (…) Inteligencja polska z XIX wieku łączyła rozdzielony zaborami naród, a dziś próbuje go dzielić i czerpie z tego satysfakcję. Dlatego pod względem moralnym niewielka jest różnica między „pazernymi góralami” przedstawianymi w filmie „Biała Odwaga” i równie „pazernym”, na rozgłos i sukces za wszelką cenę reżyserem – podsumowuje członkowie ZP w Poroninie.

To jak na razie jedyne oficjalne stanowisko górali ws. filmu. Zarząd główny ZP w ogóle o filmie nie mówi. Próbowaliśmy spytać o to Juliana Kowalczyka – prezesa zarządu głównego ZP w Polsce – był dla nas niedostępny. Marcin Zubek – prezes zakopiańskiego oddziału ZP odmówił komentarza. Także żaden inny działacz ZP nie chce mówić o filmie.

Co ciekawe, również zwykli mieszkańcy Podhala nie chcą pod nazwiskiem mówić o obrazie – niezależnie do tego, czy im się podobał czy nie. Pytaliśmy ludzi z różnych miejscowości pod Tatrami.

- Oglądałem, film jak film. Fajnie się oglądało, dobrze zrobiony. Nie wyciągam z tego jakichś ukrytych podtekstów czy wniosków. Warto obejrzeć, żeby wyrobić sobie swoje zdanie. Wiele osób co filmu nie widziało komentuje i niepotrzebnie nakręca to wszystko – mówi Tomasz z Zakopanego.

- Nie oglądałem i nie zamierzam tracić czasu na oglądanie czegoś takiego. Film wypacza historię i oczernia górali. Tak, było kilka czarnych owiec, ale tylko kilka. Z tego co wiem, nie ma pokazanej tam drugiej strony. Raz się mówi, że film jest oparty o prawdziwe wydarzenia, innym razem, że jest fabularny. Zależy kiedy i jak pasuje. Oburzony jestem nie tylko faktem oczerniania górali, ale tym, że produkcja filmu była dofinansowana z budżetu państwa, czyli także z moich podatków. Na to się nie zgadzam – mówi z kolei Wojciech z Bukowiny Tatrzańskiej.

Pani Maria z Kościeliska mówi z kolei, że w filmie podobały się jej zdjęcia górskie.

- Ale jeśli chodzi o historię, to powinno być więcej o tym, jak górale walczyli z Niemcami. Przecież byli kurierzy tatrzańscy, czy Konfederacja Tatrzańska zawiązana jako przeciwwaga dla Goralenvolk. Było więzienie Gestapo w Palace, gdzie Niemcy mordowali górali. Członkowie mojej rodziny przeszli przez Palace, gdzie byli torturowani, a potem trafili do Auschwitz. Byli góralami. Tam wyglądała wtedy niemiecka okupacja. To by mogło uzupełnić pogląd na sytuację górali w czasie wojny. Tego zabrakło - dodaje kobieta.

Andrzej Gąsienica-Makowski, były starosta tatrzański nie widział filmu i na razie nie czuje potrzeby, by go zobaczyć. - Poczekam, jak będzie dostępny w telewizji - mówi. Zaznacza jednak, że takim tematem powinni zajmować się raczej historycy, którzy będą w stanie właściwie nakreślić obraz wydarzeń z tamtych lat.

Jan Karpiel-Bułecka: Kwestia goralenvolk nie została jednostronnie pokazana

Jan Karpiel-Bułecka, muzyk i regionalista z Zakopanego, nie boi się otwarcie mówić o filmie. Uczestniczył w pracach na planie zdjęciowym – odpowiadał za to, by aktorzy prawidłowo posługiwali się gwarą góralską. Zagrał także mały epizod - w scenie, w której starszyzna góralska opowiedziała się przeciwko współpracy z Niemcami.

- To jest film dobry jako barwna opowieść, obraz. Sprawa nie została jednostronnie pokazana. Główny bohater ma dylemat i nie jest taki czarno-biały. Widać rozterki związane z jego działalnością. Chce ochronić swoich, a wiążę się to ze zdradą. Dla przeciwwagi pokazany jest wątek kurierów tatrzańskich – ocenia Karpiel-Bułecka. I dodaje, że jego zdaniem reżyser mógł zrobić swoją opowieść na kanwie wydarzeń historycznych. - Wacek Krzeptowski (historyczna postać, góral, który kolaborował z Niemcami – przyp. red.) w ogóle się nie wspinał, nie znał języka niemieckiego. W odróżnieniu od głównego bohatera filmu. W filmie pokazane zostały badania antropologiczne na góralach, które rzeczywiście miały miejsce w czasie wojny. Nikt tego wcześniej nie pokazał – mówi.

Regionalista z Zakopanego nie obawia się, by obraz spowodował, że u Polaków pozostanie przeświadczenie, że górale to zdrajcy.

- W filmie wyraźnie pokazana zostało, że pomysł Niemców na stworzenie narodu góralskiego w oberwaniu od Polski okazał się fiaskiem. Chodzi o scenę na Kalatówkach, gdzie oficer niemiecki mówi to wyraźnie do niemieckiego antropologa – mówi.

Karpiel-Bułecka ma jednak dwa zarzuty do twórców.

- Moim zdaniem dwie sceny zostały przerysowane. Chodzi o oddział góralski w niemieckim wojsku. Tak licznego oddziału nigdy nie było. Druga scena to taniec górali z Rosjanami. Z tego co wiem, tak nigdy nie było – mówi góral z Zakopanego. I zaznacza na koniec, że zdecydowana większość mieszkańców była przeciwna współpracy z niemieckim okupantem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto