Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hollywood musi zostać w Warszawie na Chełmskiej

Andrzej Dworak i Karolina Kowalska
Dyrektor Remigiusz Podniesiński - 22 lata pracuje przy produkcji filmów
Dyrektor Remigiusz Podniesiński - 22 lata pracuje przy produkcji filmów Andrzej Dworak
Wprawdzie mówi się, że polską stolicą filmową jest Łódź, ale największa wytwórnia filmowa mieści się w stolicy Polski przy ulicy Chełmskiej. Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych powstała 60 lat temu i bez niej nie można sobie wyobrazić polskiego filmu. O historii, ludziach, legendach i dniu dzisiejszym tej kultowej placówki piszą Andrzej Dworak i Karolina Kowalska.

Ekran rozjaśnia się, pojawia się czołówka. Oczom widzów ukazuje się czarna piramidka z biało-czerwonym wcięciem i białą taśmą filmową u podstawy. Uważni obserwatorzy dostrzegliby ten znak WFDiF na największych hitach kinowych i telewizyjnych, jakie powstały w Polsce. Kiedy z zapartym tchem obserwowaliśmy perypetie bohaterów serialu "Noce i dnie" Jerzego Antczaka, gdy przejmowały nas wojenne losy Kurasia i jego kolegów w "Polskich drogach" Janusza Morgensterna czy przyglądaliśmy się powstającej z ruin Warszawie w serialu "Dom" Jana Łomnickiego, piramidka tysiące razy migała nam przed oczami. Za telewizyjnymi przebojami stoi wytwórnia na Chełmskiej.

Wielkich wzruszeń i przeżyć dostarczyły kinomanom arcydzieła takich twórców związanych z WFDiF jak Andrzej Wajda ("Wesele", "Panny z Wilka", "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza"), Krzysztof Zanussi ("Za ścianą", "Barwy ochronne", "Spirala"), Krzysztof Kieślowski ("Krótki film o zabijaniu", "Krótki film o miłości", "Dekalog"). Ale choć wytwórnia na Chełmskiej to nie tylko znakomita przeszłość, to opowieść o miejscu i ludziach wytwórni jubilata zaczniemy od historii.

Fakty i akty, czyli co było i jest na Chełmskiej

Oficjalnie Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych rozpoczęła działalność 29 grudnia 1949 r., kiedy to zarządzeniem Ministra Kultury i Sztuki utworzono przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą Wytwórnia Filmów Dokumentalnych (później doprecyzowano, że do zakresu jej działań należy też świadczenie usług w dziedzinie filmu fabularnego). Faktycznie wytwórnia istniała i działała już od wiosny 1949 r. - w pierwszym, wzniesionym od fundamentów, całkowicie nowym budynku lewobrzeżnej Warszawy przy ulicy Chełmskiej 21.

To tu wyprodukowano pierwszy polski barwny film dokumentalny - "Mazowsze - kolorowy koncert na ekranie" Tadeusza Makarczyńskiego. A już w 1955 roku powstał pierwszy film fabularny - "Błękitny Krzyż" Andrzeja Munka.

W początkowych latach swojego istnienia wytwórnia zajmowała się produkcją filmów dokumentalnych oraz słynnej Polskiej Kroniki Filmowej, nagradzanej między innymi w Wenecji, Cannes i Oberhausen. W jej murach zrealizowano dokumenty Andrzeja Munka, Krzysztofa Kieślowskiego, Jana Łomnickiego, Tadeusza Makarczyńskiego, Ludwika Perskiego, Marii Kwiatkowskiej, Władysława Ślesickiego, Kazimierza Karabasza, Jerzego Hoffmana, Edwarda Skórzewskiego i wielu innych.

Dziś WFDiF to ponad 30 obiektów, m.in. profesjonalne hale zdjęciowe, studia do obróbki i nagrań dźwięku, nowoczesny sprzęt z zakresu techniki zdjęciowej, Laboratorium Obróbki Taśmy na najwyższym światowym poziomie, wszechstronnie wyposażone Zakłady Budowy Dekoracji oraz Inscenizacji, z których korzysta znaczna część obecnych na polskim rynku stacji telewizyjnych i produkcji filmowych.

Również tutaj mieści się specjalistycznie wyposażone Archiwum Filmowe ze zbiorami Filmoteki Narodowej oraz Mistrzowska Szkoła Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Wytwórnia przy Chełmskiej to także siedziba ponad 40 firm i instytucji filmowych, gdzie pracują międzynarodowej klasy specjaliści z zakresu obróbki dźwięku, obrazu, dekoracji.

Legendy wytwórni - ludzie i filmy

Montażownię Agnieszki Bojanowskiej ozdabiały powieszone wzdłuż całej ściany zdjęcia noża. Wyszczerbionego, z prymitywną aluminiową rączką i może przez to o takiej sile rażenia. Większą miała tylko tabliczka "Nie wchodzić", wywieszana na drzwiach na czas montażu. Wszyscy wiedzieli, że by przerwać Agnieszce Bojanowskiej, musi się wydarzyć coś naprawdę ważnego. - Człowiek musi być naprawdę skoncentrowany. Bo jeśli pani złapie jakiś pomysł i ktoś pani przerwie, to ten pomysł już nigdy do pani nie wróci! - przekonuje z mocą szczupła, energiczna kobieta, której charyzmy pozazdrościłby niejeden reżyser. - Nie wierzyli mi, dopóki Grzegorz Lasota nie pociął zmontowanego przeze mnie dialogu między Szapołowską a Górką na telewizyjny zwiastun "Parady oszustów". Upierał się, że wszystko dokładnie pamięta, ale sceny w tamtej wersji nie udało się odtworzyć. Do dziś uważam, że scena jest kiepska - dodaje, popijając zieloną herbatę podczas godzinnej przerwy w montażu filmu "Wódka". Kolejnego zleconego jej przez Szwedów. Kuchnię jej żoliborskiego domu okleja kolorowa tapeta - bohaterka filmu "Paradiset" - którą wdzięczny reżyser Jerzy Sladkowski przywiózł jej potem w prezencie. Po kolejnym szwedzkim filmie nadal nie zna tego języka, ale w niczym nie przeszkadza jej to przestawiać dialogów. I to w taki sposób, że reżyser dziękuje jej za ulepszenie sceny. - Nie robi mi różnicy, czy film jest po duńsku, szwedzku, fińsku czy chińsku. Wystarczy znać ogólny scenariusz filmu. Najważniejsze to myśleć! - przekonuje. - Tak samo, jak nie ma dla mnie różnicy między dzisiejszym sposobem montowania a techniką sprzed lat pięćdziesięciu. Teraz, siedząc przy komputerze, czynię taki sam wysiłek intelektualny jak wtedy. Z tą tylko różnicą, że nie mam już fizycznego kontaktu z taśmą filmową. A bardzo go lubiłam - mówi.

78-letnia Polka jest jedną z najbardziej cenionych montażystek na świecie. Zlecenia wypełniają jej kalendarz aż do czerwca. Tylko, bo gdyby nie kryzys, w grafiku nie byłoby miejsca do końca roku. Autorce montażu ponad 150 filmów fabularnych i siedmiu seriali międzynarodową sławę przyniosła praca z reżyserem dokumentów "Krzyż i topór", "Zima" czy "Skok" Bogdanem Dziworskim. Człowiekiem, który - w opinii Bojanowskiej - tworzy nie dokumenty, ale poezję. - Dla takich filmów warto żyć - mówi.

Bojanowska, słynąca z wysokich standardów, zawsze starannie dobierająca filmy, sama wybierała sobie reżyserów i fabuły. - Nie pracuję z ludźmi, których nie cenię, i przy rzeczach, które pokazują zło, nurzają się w brudzie ludzkim. Takich jak "Dom zły", który dla mnie jest filmem niedobrym pod każdym względem: warsztatowym, aktorskim, reżyserskim. Tak samo nie lubię filmó

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto