Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jeden człowiek wystarczył, by uruchomić lawinę dobra! Niezwykła historia z Zielonej Góry. Ludzie mają wielkie serca i zmobilizowali siły!

Agnieszka Linka
Agnieszka Linka
Wielu zielonogórzan włączyło się w pomoc obywatelom Ukrainy
Wielu zielonogórzan włączyło się w pomoc obywatelom Ukrainy Jacek Katos
Pan Wiesław stał się iskrą, która uruchomiła wielką machinę wsparcia i dziś koordynuje pomoc od zielonogórskich przedsiębiorców.

Pomagają, bo każe im serce

Zielona Góra jest jednym z wielu miast w Polsce, w którym natychmiast po wybuchu wojny w Ukrainie ruszyły liczne akcje pomocowe. Szczególnie cenne są te, które angażują ludzki czas, możliwości i zasoby materialne jedynie z potrzeby serca. To cisi bohaterowie naszych czasów, których mijamy na ulicy, robimy u nich zakupy, albo korzystamy z ich usług. Czasem ich twarze są nam znane od lat, potrafimy podać ich imiona, ale nie mamy pojęcia, że bez zbędnego szumu i poklasku angażują się w pomoc innym. Dziś warto o nich mówić, by nie dać się przekonać, że świat jest zły do szpiku kości, a ostatnie słowo zawsze należy do pieniądza.

Tempus fugit, mors venit!

Tę historię poznamy dzięki zegarmistrzowi, panu Wiesławowi, znanemu w Zielonej Górze rzemieślnikowi, którego warsztat znajdujący się w jednej z uliczek przylegających do deptaka odwiedza wielu klientów. Pan Wiesław stał się iskrą, która uruchomiła wielką machinę wsparcia i dziś koordynuje pomoc płynącą do Ukraińców od zielonogórskich przedsiębiorców i osób dobrej woli. Sam mówi, że bakcyla pomagania innym zaszczepił w nim ks. Konrad Herrmann, niegdysiejszy proboszcz parafii pw. Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze i wielki społecznik. Jego dewizą było, by choć 10 procent udzielonej pomocy przyniosło wymierną korzyść i pozytywny skutek tym, do których została skierowana. Charyzmatyczna osobowość prałata Herrmanna pozostawiła piętno na dalszym losie pana Wiesława i zaowocowała wieloletnią znajomością, i współpracą. Wiele bezinteresownych przedsięwzięć, a w konsekwencji przyjaźń połączyła pana Wiesława również z Haliną Witkowską z Gaudium Vitae.

Kiedy usłyszałem o tragicznych wydarzeniach w Ukrainie i inwazji Rosji przypomniały mi się słowa Martina Luthera Kinga - “I Have a Dream” (Mam marzenie) i wiedziałem, że nie mogę stać bezczynnie wobec krzywdy Ukraińców - mówi z wyraźnym wzruszeniem pan Wiesław.

Natychmiast zwrócił się do przedsiębiorców działających przy deptaku z prośbą o wsparcie uciekających przed rosyjskim piekłem zgotowanym ukraińskim obywatelom na ich ojczystej ziemi. Szybko odpowiedzieli m.in. właściciele Baru Smaczek, Piekarni – Cukierni Kleszczewscy, Piekarni Rzepka, sklepu z wędlinami Salcum – Fixum oraz dr hab. Jarosław Macała, prof. UZ. Pomoc zaaranżowali w ciągu godziny. Każdy przekazywał co mógł, w niemałych ilościach! Pan Jan Głębowski z atelier Go – Shushi zorganizował mundury, bieliznę, śpiwory, namioty oraz wiele innych rzeczy dla ukraińskich mężczyzn walczących z rosyjskim najeźdźcą. Krystyna Romaniuk, Ukrainka pracująca w Żabce przy ul. Braci Gierymskich przyjmuje dary dla uchodźców. Hubert Małyszczyk, z ramienia zielonogórskiego Urzędu Miasta przekazał nieodpłatnie ukraińskie flagi, będące ważnym elementem tożsamości. Pomoc przekroczyła granice Zielonej Góry, gdy zaangażowały się kolejne osoby. Ks. Jerzy Krauze, proboszcz parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej w Radnicy, Zakątek Stary Młyn w Szklarce Radnickiej Marty Małysz, który do tej pory udzielił tymczasowego schronienia ponad 70 uchodźcom z Ukrainy, a także Jolanta Bereźniewicz, która bez wahania przyjęła pod dach swego pensjonatu pięć osób. Altruistyczna lista jest o wiele dłuższa, jednak nie sposób wymienić każdego z nazwiska. Oni wszyscy są bezimiennymi bohaterami, znającymi staropolską maksymę, że kto daje szybko, dwa razy daje!

Pan Wiesław z nieukrywanym wzruszeniem opowiada historię, kiedy przywiózł do jednej z ukraińskich rodzin paczkę. Wśród wielu potrzebnych rzeczy były też lalki dla córeczek Ukrainki. Zainteresowało go, że po skończonej zabawie dziewczynki nie odłożyły laleczek na półkę, lecz schowały do plecaka. Zapytał, dlaczego? Odpowiedź jaką otrzymał była wstrząsająca - Bo jak przylecą samoloty, będziemy musiały szybko uciekać!

- Bez serca człowiek jest jak ryba bez wody – puentuje pan Wiesław.

Zobacz też: Lubuski Teatr przyjął pod swój dach uchodźców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto