Mamy sygnały od Czytelników, że w zielonogórskim pogotowiu zaczyna brakować maseczek ochronnych. Czy rzeczywiście są powody do obaw?
KORONAWIRUS W LUBUSKIEM. PRZECZYTAJ
- Rozmawiałem wczoraj w nocy z ministerstwem - mówi Marcin Mańkowski dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze. - Dostaliśmy informację, że z magazynu rezerw uruchomiono dla nas właśnie jakąś rezerwę. Wczoraj też coś dostaliśmy. I to w takiej ilości, że na bieżąco nam wystarcza. Pytanie, co dalej, jeśli np. takich maseczek będzie potrzeba bardzo dużo. Bo przecież wiemy, że ich obecnie na rynku brakuje.
Kto jeździ do pacjentów?
Czy niektórzy pracownicy pogotowia obawiają się jeżdżenia do pacjentów z podejrzeniem zakażenia koronawirusem? Jak mówi dyrektor zielonogórskiej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego z tą kwestią bywa różnie...
- Na razie takich sytuacji nie ma dużo - zauważa M. Mańkowski. - Osoby, które nie chcą, to do takich zgłoszeń nie jeżdżą. Niektórzy mieszkają ze starszymi lub chorymi członkami rodziny. Wiadomo, że w takich przypadkach ryzyko jest większe. Może też dlatego się tego obawiają. Sam też jeździłem. I jeśli pojawi się potrzeba, będę dalej jeździł (do pacjentów - dop. red.).
KORONAWIRUS W LUBUSKIEM. PRZECZYTAJ
Dwie karetki jeżdżą do pacjentów z podejrzeniem
Obecnie do przewożenia osób z podejrzeniem zakażenia koronawirusem dedykowane są specjalne dwie karetki. Czy zdarza się, że pozostałe samochody pogotowia też mogą wozić takich pacjentów, jeśli będzie taka potrzeba?
- Oczywiście, że tak - wyjaśnia nam dyrektor zielonogórskiej placówki. - Taki przypadek mieliśmy w ostatnich dniach. Nasz zespół miał wezwanie do duszności. Wywiad był chyba nie do końca dobrze zebrany przez dyspozytora. To on powinien zadać pytanie, czy pacjent przebywał w zagrożonych rejonach w ostatnim czasie. Nasz zespół, już na miejscu, otrzymał informację od pacjenta, że tydzień wcześniej był rejonie (gdzie dochodziło do zachorowań na koronawirusa - dop. red.). A, że mieszkaniec miał objawy grypowe, pracownicy postępowali z nim tak, jakby był pacjentem z podejrzeniem koronawirusa. Zabrali go na oddział zakaźny.
M. Mańkowski podkreśla, że przez to, iż ratownicy mogli być sami narażeni na zakażenie, zostali poddani dezynfekcji, wysłani do domu. Powiadomiony został też sanepid. Na drugi dzień okazało się jednak, że pacjent miał grypę. Pracownicy pogotowia mogli więc bez problemu wrócić do pracy. Takie sytuacje mogą się więc zdarzyć w przyszłości.
Zachowajmy spokój
Marcin Mańkowski przekonuje, że przede wszystkim warto zachować spokój, nie ulegać panice. Pacjenci raczej nie przychodzą na nocną i świąteczną opiekę medyczną. Jeśli mają jakieś wątpliwości, dzwonią z pytaniami.
Ważne, by dbać o higienę, myć ręce. To podstawa!
WIDEO: Szef KPRM: Brakuje środków dezynfekujących. Orlen i Polfa Tarchomin wyprodukują je dla szkół i na potrzeby indywidualne
źródło: TVN24/x-news
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?