Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mijają 4 lata od tragicznej śmierci zielonogórzanki. "Malwina żyła krótko, ale wszędzie pełno jej było". Miała wielki wpływ na innych

Natalia Dyjas-Szatkowska
Natalia Dyjas-Szatkowska
Mariusz Kapała
Mariusz Kapała
Również w tym roku żołnierze 5 Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie odwiedzili grób Malwiny Król.
Również w tym roku żołnierze 5 Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie odwiedzili grób Malwiny Król. Lubuski Pułk Artylerii w Sulechowie
Zielonogórzanka Malwina Król zmarła tragicznie przed czterema laty. Od tego momentu nie ma roku, by żołnierze z 5 Pułku Artylerii, gdzie służyła, nie odwiedzili jej grobu przed Wszystkimi Świętymi. Rodzice dziewczyny chcieliby im za to z całego serca podziękować...

Wszystko zaczęło się od prośby naszego Czytelnika, pana Ryszarda Króla, by na łamach "GL" zamieścić krótkie podziękowanie. Parę zdań, a tyle treści:

"My, rodzice żołnierza szeregowej Malwiny Król na ręce dowódcy 5 Pułku Artylerii w Sulechowie składamy serdeczne podziękowania dla żołnierzy tej jednostki za coroczne odwiedzanie grobu naszej tragicznie zmarłej córki. Jesteśmy wdzięczni za pamięć oraz składanie kwiatów i zapalenie zniczy. Jednocześnie do podziękowań dołączamy gorące życzenia dużo zdrowia, wszelkiej pomyślności, sukcesów w życiu zawodowym i osobistym. Z poważaniem - Grażyna i Ryszard Królowie".

Wszędzie było jej pełno, wnosiła do domu tyle radości!

- Malwina żyła krótko, ale tak wszędzie pełno jej było. Teraz, po jej śmierci dowiadujemy się, jak wielki miała wpływ na innych - mówi pan Ryszard, tata 27-letniej, zmarłej przed czterema laty zielonogórzanki. A jego żona, pani Grażyna, dodaje: - Tak się udzielała! I w harcerstwie, i w tańcu, i w kościele. Studiowała, pracowała w sklepach, przedszkolu, pomagała mi bardzo dużo, tańczyła irlandzkie tańce... A potem poszła do wojska.

Malwina Król jako żołnierz szeregowa w sulechowskim pułku.
Malwina Król jako żołnierz szeregowa w sulechowskim pułku. Archiwum rodzinne

A dokładnie do 5 Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie. Od razu jej się spodobało.

- Od zawsze działała w harcestwie - opowiada pani Grażyna. - Jej odpowiadał taki tryb życia. Biegała po lasach, po polach. Wszędzie jej było pełno. Co lato obóz! Jak jej zaproponowali wojsko, to ona poszła w to bez wahania. I dostała się bez żadnych większych problemów. Długo tam nie popracowała. Niecały rok.

Ale sprawdziła się w wojsku świetnie. Już na szkoleniu wyróżniała się na tle innych. Gdy doszło więc do przysięgi, to Malwina przemawiała do samego generała w imieniu żołnierzy, a jej tata w imieniu rodziców. Tata tak się tym stresował, a Malwina pocieszała, że wszystko będzie dobrze, że świetnie da sobie radę.

- Bez problemu przeszła testy lekarskie. Na nich było 7 mężczyzn i ona 8. I tylko ona zdała - mówi z dumą pan Ryszard.

- A była wtedy kontuzjowana - dodaje mama. - Miała skręcone kolano, była po operacji. Ubrała długą sukienkę, żeby nie było widać, że jest w ortezie i wszystko pozaliczała. Tak się cieszyła! Mówiła, że spełnia swoje marzenie. Taka właśnie była. Jeszcze chciała iść na studia zaoczne, na psychologię, bo w wojsku psycholodzy są potrzebni. Nie wyszło.

"Tato, my się chcemy wypróbować"

- Jak się dowiedziała o tym wojsku, to wyprowadziła się z domu - opowiada pan Ryszard. - Mówiłem jej: "Dziecko, w naszym domu masz pokój, możesz z nami mieszkać, masz wszystko za darmo. Odłożysz sobie pieniądze, nie będziesz się tłukła autobusami do Sulechowa". "Tatuś, my się chcemy sprawdzić" - powiedziała. W cztery koleżanki wynajęły mieszkanie na Partyzantów. Z kościoła się znały. A w tym mieszkaniu w łazience był ten nieszczęsny junkers, okazało się, że ulatniał się czad. Malwina tego 6 stycznia 2016 roku poszła się kąpać jako pierwsza... Nie udało się jej uratować.

- Ja do dzisiaj słyszę, jak przyjeżdża syn i mówi: "Mamo, Malwina nie żyje" - pani Grażynie łamie się głos. - Do dzisiaj słyszę jego słowa. Człowiek ich nie zapomni już nigdy.

Rok w rok są na grobie Malwiny. Żołnierze wciąż o niej pamiętają

W styczniu tego roku minęły cztery lata od śmierci Malwiny. Mimo że dostęp do cmentarzy był przez pandemię utrudniony, to jeszcze przed obostrzeniami żołnierzom z pułku Malwiny i tak udało się odwiedzić jej grób.

Również w tym roku żołnierze 5 Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie odwiedzili grób Malwiny Król.
Również w tym roku żołnierze 5 Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie odwiedzili grób Malwiny Król. Lubuski Pułk Artylerii w Sulechowie

- Przyjeżdżają dzień przed Wszystkimi Świętymi, dwa dni. I zawsze tam stawiają znicz i kwiaty - opowiada pani Grażyna. W tym roku byli w maseczkach, takie czasy. Zasalutowali jak zwykle przy grobie Malwiny, położyli wiązankę. Znów byli z koleżanką z pułku. - Nie było jeszcze roku, by nie przyjechali. Zawsze przyjeżdża specjalna delegacja.

- Malwina nie była długo w wojsku - mówi jej tata. - A ono i tak od lat spisuje się na medal. Zapewnili nam pomoc psychologiczną, zrobili oprawę pogrzebu, była kompania honorowa. Żegnali ją z pełnymi honorami. Jesteśmy pełni podziwu.

Malwina miała wpływ na wiele osób. Gdy w rodzinie pojawiła się choroba, to ona zajmowała się córeczką brata. Święta, zjazdy rodzinne, to ona zawsze inicjowała zabawy z najmłodszymi członkami rodziny. Wnosiła mnóstwo radości.

- Jej chrześnica, gdy odwiedza grób córki, to zawsze głaszcze jej zdjęcie i mówi: "Ciociu, szkoda, że tak szybko umarłaś" - opowiada mama dziewczyny.

Jeszcze po śmierci udało jej się pomóc innym

Malwina miała 27 lat. Ale nawet po śmierci udało jej się uczynić jeszcze sporo dobra. Bliscy zdecydowali, by uczestnicy pogrzebu nie przynosili kwiatów, ale dołożyli się do zbiórki na dzieci w ramach Akademii Przyszłości. Dzięki tej akcji udaje się młodym ludziom, którzy wymagają pomocy, przydzielić opiekuna. Dzięki zbiórce, zorganizowanej na pogrzebie Malwiny, udało się ufundować specjalne paszporty siedmiorgu dzieciom. Zebrano 7 tys. zł!

- Ludzie o niej pamiętają - mówią rodzice Malwiny Król. - Chcemy im za to podziękować. Podziękować wszystkim, którzy wciąż odwiedzają jej grób. Ktoś zawsze u naszej córki jest.

Pan Ryszard dzwoni jeszcze do mnie. Przypomniał mu się jeden szczegół. Że Malwina przez 9 lat, co roku, chodziła na pielgrzymkę na Jasną Górę w intencji dobrego męża. 10. raz nie poszła, bo już pracowała w wojsku.

- Tak sobie myślimy, że może Pan Bóg nie mógł jej znaleźć dobrego męża, dlatego zabrał ją do siebie? - zastanawiają się rodzice dziewczyny.

Wideo: Żołnierze z Sulechowa na misji:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto