W poniedziałek rano, 28 stycznia, stado dzików nagle wbiegło na drogę w Wilkanowie pod Zieloną Górą. Kierowcy nie mieli szans wyhamować. Padła prośna locha. Okazało się, że była mamą pięciu warchlaczków. Przeżył tylko jeden. Zaopiekowali się nim leśnicy i trafił do Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie.
– Umieściliśmy go pod sztuczną kwoką, czyli specjalną lampą, która ma go ogrzewać. Mamy nadzieję, że uda nam się go uratować – mówił w poniedziałek Mariusz Rosik z Ośrodka Rehabilitacyjnego dla Zwierząt Dziko Żyjących w Zielonej Górze Starym Kisielinie. - Niestety, nie udało się warchlaczka uratować - poinformował nas w środę, 30 stycznia, Rosik.
Zdarzenie, które miało miejsce w poniedziałek, 28 stycznia, było bardzo drastyczne. Widziała je nasza Czytelniczka. - Z brzucha potrąconej lochy wypadły na jezdnię małe dziki. Część była jeszcze związana pępowiną. Jedna z pań zaczęła je odcinać - relacjonowała nam.
Pomoc do zwierząt wezwała policja. - O godz. 8.04 – dostaliśmy informację o kolizji, a pięć minut później powiadomiliśmy powiatowego lekarza weterynarii, Lasy Państwowe, Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad. Informację dostał też leśniczy – wyliczałą Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Więcej o wypadku przeczytasz w materiale: Locha zginęła na drodze. Trwa walka o życie malutkiego warchlaczka
Dziki z małymi na terenie Uniwersytetu Zielonogórskiego. WIDEO:
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?