Kiedy nasze żyły są zdrowe ich ściany są równe, proste i odpowiednio napięte. Jeżeli stoimy lub siedzimy, krew płynąca w górę zatrzymuje się na zastawkach. Kiedy ciążenie ściąga krew ku dołowi, zastawki zamykają się, pozwalając jej na swobodny przepływ. Zdarza się, że ściana żyły traci swoją elastyczność i rozciąga się. Podczas gdy żyła zmienia swój kształt, zastawka pozostaje taka sama. W konsekwencji zastawka wykonuje tylko część swojego zadania i zatrzymuje zaledwie część krwi, reszta odpływa tam gdzie nie powinna.
Zaczyna się od „pajączków"
Pierwszymi objawami niewydolności żylnej są pęknięte naczynka w okolicy kolan czy kostek lub na łydkach. Zaczynają nas dręczyć skurcze i drętwienia, a kiedy jest gorąco albo jesteśmy zmęczeni, nogi puchną. Winę zwykle zrzucamy na pogodę lub brak snu. Prawda jest nieco inna. Zniszczenia na naczynkach zwiększają swoją objętość i krew zaczyna zalegać w niewłaściwych miejscach. Kiedy wykonujemy wysiłek fizyczny, serce pracuje szybciej, starając się przepompować odpowiednią ilość krwi i odżywić tkanki. Jeśli w żyłach zalega krew, serce obkurcza się jeszcze szybciej, zaczynając pracować nierówno. Z czasem pojawia się drżenie rąk, nadciśnienie, bóle stawów, kłopot ze zrzuceniem wagi, cellulit, szybciej się męczmy, stajemy się mniej wydolni. Osoby starsze stają się otyłe, osobom młodszym doskwiera nieproporcjonalna budowa ciała. Kiedy jest bardzo źle, udajemy się do kardiologa albo dietetyka nieświadomi, że przyczyna problemu znajduje się gdzie indziej.
Ale dlaczego?
Obciążenie genetyczne jest główną przyczyną niewydolności żylnej, ale nie jedyną. Dochodzą do tego leki - szczególnie hormonalne, które mocno wpływają na stan naczyń, powodując powstawanie „pajączków" i doprowadzając do obrzęków. Pod uwagę należy wziąć również jedzenie pełne sztucznych barwników, konserwantów i innych substancji. Jeszcze 50. czy 60. lat temu problem nie był tak nasilony, jak obecnie. Nasi dziadkowie więcej się ruszali, jedli zdrowiej. Żylaki były rzadkością.
Problem trzeba rozwiązać, a nie ukryć
Większość z nas popękana naczynia krwionośne ukrywa pod ubraniem udając, że nie istnieją. Oczywiście można usunąć je laserem lub przy pomocy skleroterapii, wstrzykując specjalną piankę w pęknięte miejsca. Jednak to tylko zabiegi kosmetyczne. Tradycyjna chirurgia z pomocą nadchodzi dopiero w momencie pojawienia się żylaków. Operacja polega na usunięciu chorej żyły. W efekcie pozostałe przewody muszą przejąć zadania tego brakującego. Pracując więcej, zwiększa się w nich ciśnienie i niewykluczone, że nowe zmiany niewydolnościowe pojawią się w innym miejscu. Tylko co wtedy? Wszystkich żył nie usuniemy.
Laser naczyniowy
Dysponując odpowiednią wiedzą i sprzętem, można doprowadzić układ hydrodynamiczny do stanu sprzed choroby. Potrzebny jest do tego laser naczyniowy. Zabieg jest bezinwazyjny, nie wymaga kaleczenia skóry czy wszczepiania elementów pod nią. Nie ma możliwości wdania się zakażenia, jak podczas operacji. Przy zachowaniu ciągłości skóry można przywrócić stabilność wszystkich naczyń. Zabieg należy przeprowadzić po całej długości naczyń krwionośnych - od stopy do pachwiny. Między naprawą jednej, a drugiej nogi należy zachować odstęp jednego miesiąca.
Efekty są widoczne od razu. Po pierwsze noga staje się szczuplejsza, tłuszcz zaczyna odkładać się we właściwych miejscach, pacjent lepiej śpi, wolniej się męczy, znikają bóle stawów i opuchlizny, mijają napady zimna i gorąca w stopach. Po prostu można cieszyć się życiem.
Grupę krwi u człowieka można zmienić, to przełom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?