Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Są po maturze w zielonogórskiej "Budowlance" już pół wieku. W klasie było 41 dziewczyn. Nie mogły nosić spodni | ZDJĘCIA, WIDEO

Wideo
od 16 lat
– Jesteśmy chyba fenomenem. Spotykamy się po maturze od 50 lat - opowiadają zielonogórzanki z "Budowlanki". Kiedy chodziły do szkoły, nie można było założyć czerwonych rajstop, ani spodni.

"Budowlanka" w Zielonej Górze. Klasa najładniejszych dziewczyn

Klasa architektury w Zespole Szkół Budowalnych w Zielonej Górze liczyła wtedy 41 dziewczyn. Dzisiaj to Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1, ale nadal „Budowlanka”. – Jesteśmy chyba fenomenem. Spotykamy się od 50 lat po maturze. Prawie zawsze w tak dużym gronie, jak dzisiaj – mówi Wanda Litecka z domu Hanuszewska.

Na spotkanie przyszły 22 panie. Wiele mieszka daleko od Zielonej Góry. Dwie, które zawsze są, akurat się pochorowały. Która z klasy, może to przychodzi. I tak jest od pół wieku. Zdaniem pani Wandy, „Budowlanka” jest specyficzną szkołą, która tak jednoczy młodzież, że wiele osób spotyka się przez lata po jej ukończeniu.

– Moja szkoła jest dla mnie cudem natury – zachwala Barbara Krzystyniak z domu Baranowska, która pierwsza z dziewczyn wyszła za mąż. – Moją „Budowlankę” uwielbiam do dzisiaj. Na wszystkie spotkania rocznicowe chodzę. Cudownie wspominam wszystkich nauczycieli, którzy poświęcali nam bardzo dużo czasu po godzinach. Należałyśmy do różnych kółek zainteresowań to byłą zasługą nauczycieli. Siedzieli z nami nawet do godziny 22. Szanujemy naszych belfrów do tej pory.

Panie chwalą, że ich klasa była najlepsza i oczywiście były w niej najładniejsze dziewczyny.

– Nasza wychowawczyni Danuta Turzańska tak nas wytresowała, że byłyśmy takie karne, zdyscyplinowane – uśmiecha się Bożena Wrzosek z domu Konkołowicz.

Panie chwalą też kolegów z innych technicznych klas. – Chłopcy uczyli się na hydraulików, murarzy, tynkarzy, a byli oczytani i chodzili do teatru. Była to zasługa szczególnie naszych polonistów – wspomina Grażyna Mik. – Obecna dyrektorka pani Małgorzata Ragiel kontynuuje te najlepsze tradycje.

- Nie grzebiemy sobie w życiu - mówią koleżanki z dawnej klasy

Są po maturze w zielonogórskiej "Budowlance" już pół wieku. ...

Szkolne mundurki. W mundurku na randkę z kolegą

Grażyna Mik z domu Szulc przypomina, że ich klasa była jedyną w szkole, która nosiła mundurki nawet i po szkole. – Byliśmy jedyną klasą, która całe pięć lat chodziła w mundurkach. Chyba było wtedy 1500 uczniów w szkole. A my jeszcze mając 20 lat i zdając maturę chodziłyśmy w tych mundurkach – wspomina. – Góra była ta sama, tylko żabociki i kołnierzyki się zmieniały – dodaje pani Bożena.

– Dziewczyny jeszcze po maturze, umawiając się z kolegami biegały w tych mundurkach – przypomina pani Grażyna. – Wystarczyło dodać kolorową apaszkę i zmienić kołnierzyk – mówi. Koleżanki zgodnie podkreślają, że wykorzystanie mundurków zapinanych na zamek było wszechstronne.

Do szkoły wówczas nie można było założyć czerwonych rajstop, ani spodni. – Mnie pan dyrektor, śp. Jerzy Waszczyk, wygonił kiedyś, bo przyszłam w spodniach. Dziewczyny nie mogły chodzić w spodniach – mówi pani Grażyna, która na spotkanie przyszła w spodniach.

– Tylko Tereska mogła, bo miały chory pęcherz – przypomina pani Bożena.

- 17 lat dziewczyna, a nauczycielka potrafiła brudną gąbką przejechać po umalowanych oczach. Mówiła: „Proszę się umyć i wrócić do klasy” – wspomina pani Grażyna.

Przyjaciółki. Spotkania z różnych okazji

Panie spotykają się z różnych okazji, bo któraś przyjechała z daleka, jest pępkowe wnuczków, albo urodziny. Prawie wszystkie obchodzą w tym roku siedemdziesiątkę. – Obchodzimy 50 lat od matury i 70 lat. To jest bardzo miłe świętowanie – mówi Hanna Barylska z domu Gutowska.

Niestety, panie spotykają się też na pogrzebach. Trzy uczennice nie żyją. W ubiegłym roku zmarła przewodnicząca klasy – Ewa Bosy, była przewodniczącą Lubuskiej Okręgowej Rady Inżynierów Budownictwa.

– Chyba nie zmieniłyśmy się z charakterów za bardzo – liczy pani Wanda. Na pewno dopisują humory. Jak to możliwe? – Nie jest tak cukierkowo. Jedna nasza koleżanka mówi, że: „Wy się tak spotykacie, ale się nie lubicie”. Tak, jak w każdej gromadzie, lubi się kogoś bardziej, lub mniej – mówi pani Grażyna. A recepta? – Nie grzebiemy tak mocno w życiu każdej, wiemy, co wiemy, rozmawiamy o czym rozmawiamy. Szanujemy rozwody i obrzenki. Nie grzebiemy w życiu koleżeńskim – mówi Barbara Krzystyniak.

A koleżanki dodają, że ostatnio jest zakaz rozmawiania o polityce. Lubią rozmawiać o mężczyznach, których nie mają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto