Czwartkowe spotkanie kończyło piętnastą kolejkę ekstraklasy i jednocześnie było ostatnim w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego. Oba kluby przystępowały do niego z zupełnie różnych pozycji. Stelmet wygrał kolejnych jedenaście spotkań i w przedostatni dzień 2019 roku objął prowadzenie w tabeli. Śląsk, który po kilku latach powrócił do elity, miał kłopoty, zmienił trenera i był typowym ligowym średniakiem. Biorąc to wszystko pod uwagę, faworytem był Stelmet. Czy na parkiecie potwierdził te oczekiwania? Tak, choć przyszło mu to niespodziewanie z wielkim trudem.
Zaczęło się od mocnego uderzenia Śląska, bo wrocławianie po trzech minutach po rzucie Devoe Josehpa wygrywali 10:4. Kibice Stelmetu byli zaniepokojeni, ale uspokoili się po kilku akcjach zielonogórzan. W ich efekcie, w 6 min po trafieniu Jarosława Zyskowskiego wygrywaliśmy 13:10, Jednak niepokój powrócił, bo nie potrafiliśmy uciec rywalom. W drugiej kwarcie strasznie się męczyliśmy. To była walka kosz za kosz, przy czym Śląsk nie tracił dystansu do naszej ekipy głównie dlatego, że mieliśmy słabiutką skuteczność. Nie wpadało nam... Kiedy wydawało się, że po rzucie, jak zwykle skutecznego, Ivicy Radicia było 26:20, wystarczą jedna, dwie dobre akcje i będzie spokój, pojawiały się błędy, z czego korzystał Śląsk. Nie potrafiliśmy zatrzymać Josehpa. Kanadyjczyk robił, co chciał i do przerwy miał 22 punkty, podczas gdy kolejny gracz Śląska zaledwie sześć.
Początek trzeciej kwarty to znakomita obrona zielonogórzan. Śląsk nie mógł trafić do kosza przez sześć minut. W tym czasie Stelmet zdobył 11 punktów. W 26 min, po trójce Joe Thomassona wygrywaliśmy 51:41. Wydawało się, że to jest ten moment, że już ich mamy. Niestety, znów nastąpiła seria, często wręcz szkolnych błędów i po trzech minutach, po trójce Kamila Łączyńskiego było tylko 53:51. Trzecią kwartę skończyliśmy minimalnym prowadzeniem 57:55. Kibice ciągle czekali, aż Stelmet Enea BC w swoim stylu przyspieszy, poprawi skuteczność i jak to już wielokrotnie bywało, pokaże moc, odskoczy i spokojnie będzie czekać na końcową syrenę.
Nie tym razem. Nadal zdobywanie punktów szło nam bardzo ciężko. Znów, jak było w poprzednich minutach, potrafiliśmy odskoczyć, by po błędach pozwolić rywalom wrócić do gry. Kiedy na 51 sekund przed syreną było 78:73, wydawało się, że rywal stracił ochotę do walki. Jednak za trzy trafił Joseph, było 78:76 i znów bardzo gorąco. Na szczęście za trzy rzucił Thomasson, faulowany Ludvig Hakanson zdobył punkty z osobistych i dwunaste kolejne zwycięstwo stało się faktem. Był to słaby mecz, ale najważniejsze są dwa kolejne punkty.
Stelmet Enea BC Zielona Góra - Śląsk Wrocław 83:78 (19:18, 21:2317:14, 26:23)
Stelmet Enea BC: Zyskowski 20 (4), Gordon 13, Thomasson 8 (2), Hakanson 4, Meier 3 (1) oraz Radić 17, Zamojski 14 (4), Ponitka 4, Witliński i Koszarek po 0.
b: Joseph 31 (5), Łączyński 9 (3), Dorn 7 (1), Humphrey 6, Gabiński 3 (1) oraz: Gibson 9 (1), Chrabascz 7 (1), Dziewa 6, Musiał 0
Sędziowali: Tomasz Trawicki, Dariusz Lenczowski, Tomasz Trojanowski
Widzów: 2.787
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?