Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stelmet pokazał jak gra mistrz. Zwyciężyliśmy pewnie we Włocławku. W półfinale jest remis. Teraz dwa mecze w Zielonej Gó

Andrzej Flugel
To był bardzo dobry mecz Stelmetu.
To był bardzo dobry mecz Stelmetu. Paweł Czarniak
Porażka po fatalnej grze w piątkowy wieczór, jeszcze bardziej ustawiła w roli faworyta Anwil. Zielonogórscy kibice byli bardzo rozczarowani tym co pokazał mistrz i obrońca tytułu. Ale kibice nie byliby sobą gdyby nie wierzyli, że można zagrać inaczej i wywieźć z Włocławka zwycięstwo. Jeśli nie w niedzielne południe, to kiedy? - pytali fani. Czy ich nadzieje mogły się spełnić? Spełniły się i to z nawiązką.

Oglądaliśmy zupełnie inny zespół. Było to widoczne od początku, mimo iż pierwsze minuty były bardzo wyrównane i trudno było przewidzieć co będzie dalej, Ale już wtedy widać było zaangażowanie, walkę, zaciętość, czyli to czego zupełnie zabrakło nam w piątek. Stelmet Enea BC wyszedł eksperymentalną piątką w składzie z Jamesem Florence (po raz pierwszy w tym sezonie). Naciskany, dobrze broniony, a kiedy trzeba, podwajany Anwil nie był już takim monolitem. Wprawdzie gospodarze zaczęli trójką Jaylina Airingtona, ale tym samym odpowiedział Florence.

Potem gospodarze nawet prowadzili 9:5 ale Stelmet szybko ich dogonił. W 3 min, po rzucie Borisa Savovicia objęliśmy pierwszy raz prowadzenie 14:13 i jak się potem okazało, nie oddaliśmy go do końca. Kluczowa dla dalszego przebiegu spotkania była końcówka pierwszej kwarty. Nasi stali twardo w obronie, nie pozwalali rywalom udanie kończyć akcji i po 10 minutach wygrywaliśmy 27:20.

Wprawdzie na początku drugiej kwarty gospodarze doszli nas po dwóch szybkich trójkach na odległość jednego punktu, ale widać było, że jest to chwila dekoncentracji, a nie jakiś dół. Nasi byli wczoraj nie do ugryzienia przez rywala. Spokojnie, mozolnie budowaliśmy przewagę. Znów wrócił do tego co potrafi Vladimir Dragicević, o piątkowym słabym meczu zapomnieli Łukasz Koszarek i Przemysław Zamojski.
Trójkami raził Martynas Gecevicius, walczył Savović.

Nasze akacje w ataku mogły się podobać, potrafiliśmy wjechać pod kosz, rozegrać piłkę, podać do świetnie ustawionego zawodnika, który trafiał. To wszystko nas budowało i rozbijało przeciwnika. Słabo grał ich lider Iven Almeida, Qunton Hosley pokazywał niezłe zagrania, ale totalnie pudłował. Kiedy więc przed samą przerwą Koszarek wykonał dwa osobiste i wygrywaliśmy 43:35 mogliśmy być spokojni, że wprawdzie osiem punktów to nie tak wiele i potrafiliśmy już w tym sezonie zmarnować większą przewagę, ale dziś nic nam nie grozi.

I tak było. Ku rozpaczy fanów z Włocławka, którzy do ostatniego miejsca wypełnili Halę Mistrzów, Strelmet Enea BC grał właśnie jak na mistrza przystało. Wykorzystywaliśmy bezlitośnie wszystkie pomyłki Anwilu, sami popełnialiśmy ich niewiele. W 26 min za trzy trafił Koszarek, potem do kosza trafił Dragicević, a ponieważ był faulowany, dołożył punkt z osobistego.
Po raz pierwszy w tym
meczu nasza przewaga przekroczył dziesięć punktów - 58:45. Trener gospodarzy Igor Milicić brał czas, próbował różnych rozwiązań, rotował. Jednak na tak grający jak wczoraj Stellmet nie było siły. Po kilku minutach przewaga jeszcze się powiększyła, bo przed ostatnią kwartą wygrywaliśmy 69:52.

Jeśli jeszcze ktoś z kibiców Anwilu miał nadzieję na zmianę sytuacji na korzyść swojego zespołu, to się strasznie rozczarował. Już po dwóch minutach ostatniej kwarty po trafienia Adama Hrycaniuka Stelmet Enea BC wygrywał 74:52. Stało się jasne że nic tu się nie może zmienić. Potem nasza ekipa już praktycznie smakowała sukces. Długo graliśmy, staraliśmy się kończyć akcje celnym rzutem. Gospodarze, niczym trafiony i kilka razy liczony, bokser jeszcze próbowali kąsać. Nawet jeśli przez chwilę udawało się im zmniejszyć różnicę (tak było w 36 min, kiedy po rzucie Airingtona wygrywaliśmy 80:67) to po chwili potrafiliśmy ich poczęstować trójką i odebrać im ochotę na dalsze gonienie.

Zagraliśmy jak mistrz, ekipa, która ma przed sobą cel i spokojnie go realizuje. Właściwie wszyscy spisali się znacznie lepiej. Zrobiliśmy to co mieliśmy zrobić, wygraliśmy przynajmniej raz we Włocławku i Anwil stracił przewagę parkietu. Mecz numer trzy w środę w hali CRS w Zielonej Górze. Do tematu oczywiście wrócimy.

Anwil Włocławek - Stelmet Enea BC Zielona Góra 74:90 (20:27,15:16, 17:26, 22:21)
Anwil: Airigton 14 (1), Leończyk 11, Almeida 9, Sobin 8, Łączyński 0 oraz: Zyskowski 10, Wojciechowski 9 (3), Hosley 7 (1), Dalas i Nowakowski po 3 (1), Ihring 0.
Stelmet: Dragicević 21, Zamojski 14 (3), Savović 14 (1), Florence 6 (1), Koszarek 5 (1) oraz: Gecevicius 18 (5), Hrycaniuk 8, Matczak i Murić po 2
Widzów: 3.882
Stan pojedynku (do trzech zwycięstw) 1:1.

Zobacz także: Co jeść, kiedy uprawiamy sport?

Dzień Dobry TVN

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto