Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To był świetny sezon Lechii. Dwa tysiące kibiców na meczu wyjazdowym!

Andrzej Flügel
Fragment sportowej strony "Gazety Lubuskiej" z 29 maja 1995 r. ze zdjęciem, na którym fotoreporter Tomasz Gawałkiewicz uchwycił moment, w którym Lechia zdobyła bramkę.
Fragment sportowej strony "Gazety Lubuskiej" z 29 maja 1995 r. ze zdjęciem, na którym fotoreporter Tomasz Gawałkiewicz uchwycił moment, w którym Lechia zdobyła bramkę. archiwum GL
W „Gazecie Lubuskiej” przypominamy historię zielonogórskiej piłki nożnej. Tym razem zaglądamy do połowy lat 90. XX wieku. Wtedy Lechia Polmozbyt Zielona Góra stanęła przed trzecią okazją gry w drugiej lidze. Klub postawił wówczas na swoich wychowanków i młodych piłkarzy, którzy karierę zaczęli w zielonogórskim Zrywie. Jedynym graczem pozyskanym był wychowanek Budowlanych Gozdnica, później zawodnik Zastalu Zielona Góra i śląskich drugoligowców, m.in. Polonii Bytom i Odry Wodzisław - Zbigniew Sawczuk. Zespół pod wodzą nieżyjącego już trenera Bronisława Przygrodzkiego dostał zadanie wywalczenia awansu do drugiej ligi. Wykonał je!

O systemie rozgrywek, szczególnie na styku centralnych i trzeciej ligi, można by napisać bardzo wiele. Zmieniał się co kilka lat. Wówczas była ekstraklasa, dwie grupy drugiej ligi i osiem grup trzeciej. Lubuskie zespoły grały w grupie dolnośląskiej, z której zwycięzca miał zagwarantowane miejsce w drugiej lidze. Drogę do awansu zielonogórzanie rozpoczęli 14 sierpnia 1994 roku w Jeleniej Górze od remisu z Karkonoszami 2:2 (0:2). Bramki dla naszego zespołu: Sawczuk (65 min) i Jutrzenka (71). Pierwsze zwycięstwo w sezonie zielonogórzanie odnieśli tydzień później. Grali wtedy, tak jak dziś ,,na dołku” i w lubuskich derbach pokonali Piasta Iłowa. Bramki dla zwycięzców Korszun (14), Pochylski (25), Michalski (31) i Zych (68); dla Piasta: Sych (57) i Goc (86).

Lechia Zielona Góra. Mistrzowie jesieni

Po kilku kolejkach tamtej jesieni stało się jasne, że o drugą ligę powalczą Lechia Polmozbyt i Moto Jelcz Oława. Zielonogórzanie tracili jednak punkty i w pewnym momencie mieli ich aż o cztery mniej niż rywale (za zwycięstwo przyznawano wtedy dwa punkty, a nie tak jak dziś, trzy). Do konfrontacji obu zespołów doszło w sobotę 17 października 1994 roku w Zielonej Górze. ,,Dołek” był szczelnie oblepiony kibicami, a wszystkie miejsca siedzące zajęte. Rywale już w 2 min uzyskali prowadzenie, ale gospodarze się nie dali. Po bramkach Sawczuka (14), samobójczym golu obrońcy przyjezdnych Sobczaka (43) i trafieniu Garbuli (85), Lechia odniosła bardzo ważne zwycięstwo 3:1 (2:1). Po tym meczu prowadziło jeszcze Moto - 13 spotkań, 21 pkt. (bramki 35:12), przed Lechią Polmozbyt – 13, 20 pkt. (26:12). Do końca jesieni (w trzeciej lidze grało wówczas 18 zespołów) goście się nieco pogubili i liderem po pierwszej rundzie zostali zielonogórzanie - 17 spotkań, 26 pkt. (34:16) przed Moto Jelczem – 17, 24 pkt. (39:15).

Trzecia liga. Zwycięska porażka w Oławie

Runda wiosenna była bardzo ciekawa. Pretendenci czekali na potknięcie rywala i punktowali słabszych przeciwników. Przed meczem w Oławie zaplanowanym na 27 maja 1995 roku Lechia miała 45 punktów, a Moto Jelcz o dwa mniej. Była to 30 kolejka, do końca pozostały jeszcze cztery spotkania i było jasne, że zwycięstwo Lechii w Oławie da jej praktycznie awans, remis uczyni go bardzo realnym, a porażka skomplikuje sytuację i sprawi, że do końca będzie gorąco.

W obecności ponad 4 tysięcy widzów Moto Jelcz objął prowadzenie w 6 min za sprawą Łuszczyńskiego. Wyrównał w 16 min Zbigniew Korszun. Potem zdecydowaną przewagę mieli gospodarze. Zwycięskiego gola strzelił dla nich Zawalniak w 77 min. Trzeba przyznać, że Moto Jelcz był lepszy i powinien wygrać wyżej. Ale nie wygrał! Oglądałem ten mecz i muszę stwierdzić, że byłem rozczarowany grą naszego lidera. Na szczęście gol Zbigniewa Korszuna okazał się decydujący. Dlaczego? Wówczas dopiero od roku obowiązywała zasada (tak jest do dziś), że przy równej liczbie punktów decyduje nie różnica bramek, ale bezpośrednie mecze zainteresowanych drużyn. Wygraliśmy jesienią w Zielonej Górze 3:1, w Oławie było 1:2, więc mimo porażki i tego, że Moto Jelcz miał lepszą różnicę bramek, Lechia była liderem.

Wielkie święto w Chocianowie

I tak nadeszła niedziela 18 czerwca 1995 roku. W atmosferze nerwowości, gdzie słychać było, że szefostwo Moto Jelcza usiłuje motywować rywali Lechii po to, by urwali nam punkt, w ostatniej kolejce nasz zespół grał w Chocianowie ze zdegradowaną już Stalą, a Moto Jelcz w Brzegu Dolnym z bezpieczną Rokitą.
Do położonego obok Lubina Chocianowa prywatnymi samochodami i autobusami udało się prawie dwa tysiące kibiców zielonogórskiej drużyny! To nie zdarzyło się ani wcześniej, ani potem. Lechia wygrała 4:1 (3:0). Bramki: Michalski (19), Zych (25), P. Czerniawski (45) i Gramza (83). Ostatecznie w 34 meczach zielonogórzanie zdobyli 53 punkty (bramki 74:31). Moto Jelcz, który zgodnie z planem wygrał w Brzegu 2:1 miał też 53 punkty (bramki 80:28). Po 21 latach zielonogórski zespół awansował do drugiej ligi.

Lechia Zielona Góra. Radość po awansie

Oto co pisałem niejako w podsumowaniu wydarzeń ostatniej kolejki w ,,Gazecie Lubuskiej” we wtorek 20 czerwca 1995 roku: ,,Przed ostatnim meczem grupy dolnośląskiej trzeciej ligi, Stal Chocianów - Lechia Polmozbyt, wśród przybyłych licznie na to spotkanie kibiców z Zielonej Góry panowało spore zdenerwowanie. Stali wprawdzie przed spadkiem nie ratowało nawet zwycięsko, ale na stadionie pojawili się panowie z Oławy z tradycyjną saszetką, tym razem wzmocnieni samym dyrektorem Moto Jelcza, który mecz Lechii przedłożył nad potyczkę swoich piłkarzy w Brzegu z Rokitą. Suma 120 milionów miała zachęcić Stal do zremisowania z Lechią. Jak ktoś obliczył, działacze Moto wydali na wspomaganie swego, nieudanego zresztą, awansu około miliarda starych złotych! Okazało się, że tym razem nie zadecydowały pieniądze. ,,Nerwówka" zielonogórskich fanów trwała dokładnie 20 minut, kiedy to Paweł Michalski pięknym strzałem zdobył pierwszą bramkę. Później na boisku rządził jeden zespół - Lechia, a feta rozpoczęła się już na długo przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Trzeba podkreślić, że był to awans wywalczony fair. Zielonogórzanie w odróżnieniu od Moto Jelcza, który od kilku kolejek zmiękczał kolejnych swoich i Lechii przeciwników, liczyli na swoje siły i umiejętności. Trener Bronisław Przygrodzki potrafił zmontować bardzo ciekawy zespół, w którym obok mającego za sobą występy w ekstraklasie i II lidze Zbigniewa Sawczuka, doświadczonego Mirosława Kędziory, rozwinął się między innymi talent Zbigniewa Korszuna, Piotra Czerniawskiego, Radosława Zycha, Wojciecha Pochylskiego i Krzysztofa Jutrzenki. Zrobiono coś, co według sceptyków nie powinno się udać w tym mieście jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Stworzono zespół, który własnymi siłami, bez wielkich pieniędzy, tak powszechnych w naszych ligach kombinacji i zabiegów, potrafił wypracować sobie awans na boisku. Dzięki znakomitej postawie piłkarzy Lechii futbol stał się ostatnio głównym tematem rozmów zielonogórskich kibiców, a 1,5 -2 tysiące widzów na trzecioligowych spotkaniach, towarzyszenie drużynie w wyjazdowych meczach, to coś, czego w tym mieście nie widziano od dawna. W niedzielę na stadionie w Chocianowie blisko dwutysięczna grupa kibiców Lechii dała pokaz wspaniałego zachowania - pokazała, że futbol to nie tylko groza, zniszczenie i bandytyzm, ale radość, wspaniała atmosfera i święto. Jeszcze przez kilka dni będzie trwała euforia, ale już dziś trzeba myśleć o tym, aby zakończenie drugoligowego sezonu było równie pomyślne. Miejmy nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy wesprą Lechię. Liczymy szczególnie na władze miasta, które w przypadku awansu wielokrotnie deklarowały swą pomoc. Wierzymy, że piłkarze, trenerzy nie zostaną sami. Tej drużyny, atmosfery wokół niej i wielkiego zainteresowania kibiców po prostu nie wolno zmarnować!”

Od tamtych wydarzeń minęło 25 lat, ale oczekiwania, że futbol może wreszcie stanie się czymś ważnym w Zielonej Górze stale są aktualne... I jeszcze jedno. Pisałem wówczas o tym, że szefostwo Moto Jelcza stale ,,podpierało” rywali Lechii po to, by wyprzedzić zielonogórzan w tabeli. Nie wiedziałem wówczas, że szefostwo naszego klubu też się ,,zabezpieczyło” w Chocianowie i piłkarze Stali zostali zmotywowani, żeby nie chciało im się specjalnie jakoś intensywnie walczyć z zielonogórzanami...

WIDEO: Piłkarze Syreny Zbąszynek marzą o finale na własnym stadionie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto