Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W tamtym wypadku niedaleko Nowej Soli zginęło dwóch mężczyzn. O tragedii mówiono na UZ. Czy taka śmierć będzie się powtarzać?

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 16 lat
Szelki leżały obok wejścia do przepompowni, linka asekuracyjna obok zbiornika, półmaska w szatni, a miernika gazu w oczyszczalni ścieków nie było. O wypadku w powiecie nowosolskim sprzed niemal roku wiemy więcej. Czy to pomoże, żeby nie dochodziło już do podobnych zdarzeń?

Bezpieczeństwo pracy. Niemal rok od tragicznego wypadku

Czwartek, 21 lipca ubiegłego roku to był upalny dzień, podobnie, jak kilka wcześniejszych dni. A to okazało się mieć ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa pracy na oczyszczalniach ścieków. Dzień wcześniej, w środę w Miechowicach Wielkich w Małopolsce, do domu po pracy nie wróciło dwóch pracowników oczyszczalni. Pod zakładem stały ich samochody, ciała znaleziono w zbiorniku. Tymczasem w oczyszczalni w powiecie nowosolskim na sicie utknęła wtedy bryła osadu. Pracownik zgłosił to pracodawcy. Dostał do pomocy trzech ludzi, którzy na co dzień zajmowali się porządkowaniem terenu, wykaszaniem traw. W czwartek, 21 lipca, około godz. 14 służby ratunkowe z powiatu nowosolskiego dostały dramatyczne wezwanie z lokalnej oczyszczalni – trzech pracowników straciło przytomność.

Pisaliśmy o tragedii:

Konferencja na Uniwersytecie Zielonogórskim. „Budujemy bezpiecznie i nowocześnie"

O okolicznościach tej tragedii mówiono w środę, 17 maja na Uniwersytecie Zielonogórskim podczas konferencji „Budujemy bezpiecznie i nowocześnie. Ograniczanie zagrożeń w obiektach komunalnych i hydrotechnicznych”. Ten wypadek musi być przestrogą dla innych pracowników w innych oczyszczalniach.

Pracownik wszedł do zbiornika bez linki bezpieczeństwa, szelek, bez sprawdzenia miernikiem stężenia gazu. Z protokołu inspekcji pracy wyczytać można, że szelki leżały obok wejścia do przepompowni, linka bezpieczeństwa obok zbiornika, półmaska w szatni, a miernika gazu w oczyszczalni ścieków nie było. Z wystąpienia dr inż. Dariusza Królika można było dowiedzieć się, że mężczyzna najpierw próbował ciśnieniem wody rozbić bryłę, to nie dało rezultatu. Wyszedł ze zbiornika. Próbował w studni. Tam lekko coś drgnęło. To oznaczy wraz ze ściekami do zbiornika w przepompowni przedostawały się gazy. Wszedł jeszcze raz do zbiornika w przepompowni. Uderzał w sito prętem. Ścieki zaczęły lepiej spływać. Chciał wyjść po jeszcze inne narzędzia.

– Podczas wchodzenia po drabince osunął się i upadł na dno zbiornika. Jeden z pozostałych stwierdził, że trzeba wejść i mu pomóc. Również upadł obok niego. Wszedł drugi. Trzeci na szczęście zachował trzeźwość umysłu i wezwał służby. Skala stężenia siarkowodoru, jaka znajdowała się w zbiorniku wykraczała poza zakres miernika – relacjonował dr D. Królik.

Od lewej Jan Kotowski, wiceprezes lubuskiego oddziału Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby Bezpieczeństwa i Higieny Pracy, Jerzy Łaboński, Okręgowy Inspektor Pracy w Zielonej Górze i Małgorzata Dziemińska, Zastępca Głównego Inspektora Pracy.

W tamtym wypadku niedaleko Nowej Soli zginęło dwóch mężczyzn...

Nieprawidłowości w pracy. Dlaczego do niech dochodzi?

Postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura. Ten wypadek stał się jednym z powodów zorganizowania spotkania przedstawicieli branży komunalnej, wodociągowej, środowiska naukowego i inspektorów pracy.

– Celem tej konferencji skierowanej w szczególności do branży komunalnej i hydrotechnicznej było przybliżenie nieprawidłowości, które stwierdzają inspektorzy podczas działalności kontrolnej – podkreśla Jerzy Łaboński, Okręgowy Inspektor Pracy.

Wśród powtarzających się błędów jest m.in. lekceważenie stosowania środków ochrony indywidualnej przez pracowników. Często brakuje też detektorów gazów niebezpiecznych, lub nie mają one legalizacji.

– W wielu przypadkach jest to lekceważenie tematu. Ludzie doskonale wiedzą, że trzeba odwietrzyć, zabezpieczyć, sprawdzić, czy jest zagrożenie, czy nie ma. Ale chcą szybko, już, bo się spieszy i tak to bywa. A przy odpowiednim stężeniu siarkowodoru wystarczy jeden haust powietrza – mówi Jan Kotowski, wieloletni prezes, a obecnie wiceprezes lubuskiego oddziału Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby Bezpieczeństwa i Higieny Pracy. – Takie przypadki były i niestety nadal będą. Typowe ludzkie przypadłości: niby o wszystkim wiemy, a efekty są takie, jakie są.

– Warto o zagrożeniach mówić i reagować, jak najwięcej i jak najczęściej – podkreśla Małgorzata Dziemińska, Zastępca Głównego Inspektora Pracy. – Ważny jest nadzór ze strony PIP, natomiast nadzór to jedno, a prewencja jest również ważna. Edukowanie i reagowanie potrzebne jest w każdym dostępnym miejscu i momencie.

Konferencję współorganizowali: Państwowa Inspekcja Pracy Okręgowy Inspektorat Pracy w Zielonej Górze, Uniwersytet Zielonogórski Wydział Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska, Instytut Budownictwa UZ, Lubuska Izba Budownictwa, Lubuska Okręgowa Izba Inżynierów Budownictwa, Lubuskie Forum Wodociągowe, Oddział Lubuski Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Służby BHP.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto