Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widziałem

W.W.
W.W.
Część druga

Zawodnicy inaczej i fotoreporterzy.
Idąc na widowisko sportowe, koncert czy do teatru, skazani jesteśmy na taki spektakl jakim autor, reżyser czy aktorzy zechcą nas uraczyć. Czasami kulisy, kuchnia i szatnia bywają ciekawsze od treści, na którą kupiliśmy bilet. Tym razem, co prawda w ograniczonym regulaminem zakresie, my wybrańcy Marysi sierotki - mieliśmy możliwość zajrzeć za przysłowiową kurtynę.
Czekając na akredytację w gronie kilkunastu fotoreporterów, miałem okazję zauważyć pewne zewnętrzne różnice między „profi", a nami MM-kowymi amatorami. Profi dysponowali co najmniej dwoma uzbrojonymi aparatami. Ich tele były nie mniej niż 2x dłuższe od naszych. Jednak największa i co się w praktyce okazało skuteczna różnica to wyposażenie w drabinkę (schodki). Szkoda, że nie wiedziałem bo wziąłbym z piwnicy drewnianą ryczkę. Zawsze to coś. A tak, w 80% moich zdjęć sportowych na pierwszym planie jest prześlicznej urody banda okalająca tor. Gdyby punktowane były zdjęcia bandy to sukces murowany. Bliżej podejść udało mi się raz i nauczony tzw. szprycą szybko oddaliłem się. Fotoreporterzy są różni: sympatyczni i bardzo sympatyczni. Jedni podejmują rozmowę i udzielają specyficznych informacji, inni są bardziej powściągliwi. Amatorstwa naszego nie dało się ukryć. Co innego zawodnicy, też profi. Zachowywali się jakby nas nie było. Co osoba to inna psychika. Jedni śpią, inni żywo rozmawiają z mechanikami, jeszcze inni gimnastykują się, ktoś spoglądał w dal ponad trybunami. Najwięcej luzu miał Andrzej Huszcza, ale on mógł sobie na to pozwolić. Najciekawsze z psychologicznego punktu widzenia to spacer wokół toru w pełnym drużynowym składzie, każda osobno. Co taki spacer połączony z ubijaniem toru daje, nie wiem, ale pewno Pani Ala może wyjaśnić. Czy to bardziej praktyczna, fizyczna czynność czy też efekt leży w sferze psycho? Tak jak to czynią niektórzy bokserzy żegnając się przed walką.
Na około 60 minut przed startem wyproszono nas poza strefę warsztatową. I zaczęło się polowanie na najlepsze miejsce do zdjęć akcji. Nam pozostało podglądanie i naśladowanie profi. A zawody i tak wszystko poukładały. Im bliżej startu, tym gorączka większa, zarówno w obozie sportowym jak i fotoreporterskim. Zawodnicy próbują motorów w strefie parkingu, my przecieramy obiektywy i sprzęt. Zawodników zweryfikuje pierwszy start, a nas pierwsza szpryca.
Po rytualnym przemarszu obu drużyn, wpuszczono nas na murawę i bieżnię. Prezentacja. Po tych zawodach spodnie trafiły prosto do pralki, a buty do generalnego czyszczenia. Wreszcie domyśliłem się po co dostaliśmy kamizelki. Aby chociaż częściowo ochronić nas przed stadionową mazią.
I niech nikogo nie myli ostatnie zdjęcie. To nie jest lekcja tańca. To rytualne uklepywanie pasa startowego i badanie twardości błota. Ale jeżeli to pomaga?
W tym przedstartowym czasie z pewnym niepokojem spoglądałem na trybuny. Jeszcze 15 minut przed startem więcej było pustych niż zapełnionych miejsc. Po kilku minutach tłum fanów gęstniał. Minutę przed startem nie było widać pustych miejsc. Fani nie zawiedli. 

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Widziałem - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto