Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbieramy pieniądze na podjazd dla Kamili. Bo nie może wyjść z domu

Redakcja
Po takich schodach rodzice pani Kamili muszą ją znosić razem z wózkiem. Nie dają już rady, bo z wiekiem opuściły ich siły.... Pomóżmy im w budowie podjazdu czy platformy
Po takich schodach rodzice pani Kamili muszą ją znosić razem z wózkiem. Nie dają już rady, bo z wiekiem opuściły ich siły.... Pomóżmy im w budowie podjazdu czy platformy Mariusz Kapala
O problemie chorej Kamili już pisaliśmy. Jej starsi już rodzice nie dają rady znosić córki na wózku do stromych schodach. Od lat starają się o podjazd. Z pomocą ruszyło stowarzyszenie "Warto jest pomagać". Trwa zbiórka pieniędzy. Każda złotówka jest na wagę złota!

Po opublikowaniu pierwszego artykułu na temat bardzo trudnej sytuacji Kamili Andrzejewskiej, wiele osób chciało pomóc. Pytały one, jak mogą to zrobić. Rodzice pani Kamili jednak nie mieli założonego dla córki konta, na które mogłaby być prowadzona zbiórka. Teraz Stowarzyszenie "Warto jest pomagać" przyjęło zielonogórzankę pod swoje skrzydła.
- Nie mogło być inaczej. Pani Kamila stała się naszą podopieczną. Rozpoczęliśmy zbiórkę, by jak najszybciej można było rozpocząć budowę podjazdu, który ułatwi jej i jej rodzicom życie - mówi prezes Stowarzyszenia "Warto jest pomagać" Grzegorz Hryniewicz. -

Dla mnie to niewyobrażalne, by z powodu braku podjazdu nie można było od roku wyjść na dwór... - mówi Grzegorz Hryniewicz

Specjalne subkonto Kamili. Każda złotówka się liczy!

Stowarzyszenie "Warto jest pomagać" uruchomiło specjalne subkonto Kamili: 60 1140 1850 0000 2096 6400 1078. Na stronie internetowej stowarzyszenie można śledzić na bieżąco, jak wpływają kwoty. Trzeba zebrać 58 tysięcy złotych. Na razie wpłynęło 1.735 zł.
- Liczymy, że - jak zawsze - mieszkańcy regionu i Polski okażą swoje dobre serca i pomogą spełnić największe marzenie pani Kamili - mówi Grzegorz Hryniewicz. I z góry wszystkim dziękuje za wpłacone złotówki.
Podjazd to nie tylko marzenie córki, ale także jej rodziców. Życie dało im w kość. Pokonywali różne problemy. Teraz stanęli przed murem. Mają po 75 lat, chorą na porażenie mózgowe córkę, która sama nie jest w stanie nic zrobić. Po śmierci drugiej córki, zaopiekowali się wnuczką. Teraz o niczym innym nie myślą jak o podjeździe. Niby nic wielkiego. Dla nich jednak to wielka sprawa. Sami sobie nie poradzą. Pomóżmy!

Dziecko zesztywniało. Byliśmy przerażeni

Jakaż była radość, gdy w listopadzie 1981 roku wprowadzili się do nowo wybudowanego bloku przy ul. Budziszyńskiej w Zielonej Górze. Osiedle Przyjaźni było przyjazne mieszkańcom. Wydawało się, że teraz Krystyna i Henryk Andrzejewscy będą żyć jak w raju. Wszak własne M w tamtych czasach to było naprawdę coś.
Wiele radości sprawiała im każdego dnia córka – Kamila. W wieku czterech lat zachorowała.
- Pamiętam dobrze, to był stan wojenny. Dostała wysokiej gorączki. Zadzwoniliśmy po lekarza. Przyjechał do domu, przepisał leki. Myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze – opowiada pan Henryk. – Rano dziecko zesztywniało. Byliśmy przerażeni. Dwa miesiące leżała nieprzytomna. Potem okazało się, że nie widzi, nie jest w stanie nic zrobić. Z czasem ze wzrokiem się polepszyło.

Córka sama nie jest w stanie nic zrobić. Trzeba ją umyć, nakarmić

Dziś córka ma 39 lat. Trzeba ją wykąpać w wannie, nakarmić, zmienić pampersy. Coraz trudniej jednak wyjść z domu. Schody stanowią przeszkodę nie do zdobycia.
- Jak córka była mała, to bez problemu ją znosiłem na rękach. Ale teraz nie daję już rady. Mam chory kręgosłup i siły też mnie opuściły. A Kamila razem z wózkiem waży 85 kg.
Stąd starania od lat o podjazd czy platformę, cokolwiek, co pomogłoby rodzinie wydostać się z domu.
Finansowano nie było łatwo. Z czasem państwo Andrzejewscy musieli się zaopiekować także siedmioletnią wnuczką. Druga córka zmarła, jej mąż także. Dziadkowie zostali więc rodziną zastępczą.
- Wnuczka też chorowała. Na nerki. Ile lat najeździliśmy się po szpitalach w Gorzowie Wielkopolskim, Żarach – wspomina pan Henryk, dumny z dziś 21-letniej wnuczki.
Pieniądze szły na leczenie, niewiele można było odłożyć.

Liczą na pomoc, by córka mogła wyjść z domu

Państwo Andrzejewscy mówią, że jakieś 6 czy 7 tysięcy złotych są w stanie przeznaczyć na montaż platformy. Liczyli na pomoc spółdzielni.
- Biegałem po wszystkich mieszkańcach, a blok bardzo duży, żeby wyrazili zgodę na podjazd. Udało się. Ale już żeby dofinansować inwestycję z funduszu remontowego nie wyrazili zgody – mówi pan Henryk i bardzo martwi się sytuacją.
Tyle starań, pism, wniosków. Czyżby miały się zakończyć niepowodzeniem? Rodzina Andrzejewskich liczy na pomoc.

Od lat piszą i proszą

Jak przedstawia się dziś sprawa? Pokazują pisma. W styczniu 2016 roku zwrócili się do Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej o pomoc w pokryciu kosztów budowy podjazdu dla niepełnosprawnych, który służyłby nie tylko córce, ale i innym mieszkańcom wieżowca przy ul. Budziszyńskiej. Spółdzielnia wyjaśniła, że i owszem istnieje możliwość dofinansowania inwestycji – w ramach funduszu remontowego – ale pod warunkiem, że wyrazi na to zgodę większość mieszkańców. Podpowiedziała, że najkorzystniejszym rozwiązaniem byłby montaż platformy schodowej, której koszt wynosi około 65 tys. zł. Ponadto konieczne będzie wykonanie projektu kosztorysu inwestorskiego , przedmiaru robót, mapy do celów projektowych oraz pozwolenia na budowę, co oznacza kolejne koszty – około 9,5 tys. zł.

Na jakie wsparcie mogli liczyć?

- Spółdzielnia informowała nas, że osoba niepełnosprawna, mieszkająca w budynku wielorodzinnym, może starać się o dofinansowanie inwestycji w ramach Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych na likwidację barier architektonicznych, Od 50 do 95 procent kosztów zadania – mówi pan Henryk. - Do pisma dołączyła wniosek do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tak też zrobiliśmy.
Wtedy dostali odpowiedź, że wsparcie jest możliwe.
Ile mogliby państwo Andrzejewscy otrzymać dofinansowania? Kwota uzależniona jest od przeciętnego dochodu na osobę w gospodarstwie domowym wnioskodawcy. W przypadku państwa Andrzejewskich mogłoby ono wynosić do 70 procent, czyli 48 750 złotych. Pozostałą kwotę – 16 250 zł – musiałby pokryć wnioskodawca lub sponsor, właściciel budynku.

Wniosków dużo, pieniędzy mało

MOPS dodaje też, że wówczas, czyli w 2016 roku – wpłynęło do niego 55 wniosków o dofinansowanie likwidacji barier architektonicznych na łączną kwotę 398 056 zł. A ponieważ wniosek państwa Andrzejewskich wpłynął zbyt późno, a suma dofinansowanie jest wysoka, nie ma w tym roku możliwości uzyskania wsparcia na budowę pochylni czy montaż platformy. Jest też prośba o rozważenie innej sposobu pomocy córce i np. zakupie schodołazu, który będzie spełniał podobną funkcję a jest dużo tańszy, bo jego cena wynosi już od 9,5 tys. zł.

Jaka jest dziś sytuacja

Kolejne lata mijają. Jak jest dziś?
W lutym tego roku ZSM informuje, że przedsięwzięcie związane z likwidacją barier architektonicznych musi być zrealizowane bez udziału funduszu na remonty. Taką decyzję podjęto. Koszt musi pokryć wnioskodawca w oparciu o dofinansowanie z PFRON. Spółdzielnia dodaje, że prace związane z likwidacją barier architektonicznych należy wykonać w oparciu o projekt budowlany, który musi zostać zatwierdzony przez ZSM. Tym samym należy zlecić nadzór autorski projektantowi. Z ramienia spółdzielni kontrolę będzie sprawował inspektor nadzoru.

Wniosek został zakwalifikowany

W lutym tego roku także Ośrodek Pomocy Społecznej poinformował państwa Andrzejewskich, że ich wniosek został zakwalifikowany do drugiego etapu realizacji. Limit środków finansowych na likwidację barier architektonicznych w tym roku wynosi 220 tys. zł. Do końca kwietnia tego roku do MOPS wpłynęło 46 wniosków na kwotę ponad 602 tys. zł, z czego do dofinansowania zakwalifikowano 7, dotyczących budowy podjazdów lub montażu platform pionowych. Pieniądze zostały tak podzielone, by wsparciem objąć jak największą liczbę osób. W związku z tym w przypadku państwa Andrzejewskich przyznana suma dofinansowania wynosi 19 tys. zł. Dlatego ośrodek prosi o dostarczenie do końca lipca br. projektu budowlanego, wszystkich wymaganych prawem uzgodnień, opinii, szczegółowego kosztorysu ofertowego…

Każdy może pomóc

Kilka bloków dalej mieszka Renata Józefów. Z powodu wypadku jeździ na wózku. Przeszła tę samą drogę, którą podążają teraz państwo Andrzejewscy. Z PFRON-u dostała dofinansowanie 30 tys. zł. Ze spółdzielni nie otrzymała żadnej kwoty. Ale udało się – dzięki sponsorom i ludziom dobrej woli, zebrać brakujące 20 tys. zł. Platforma umożliwia teraz zielonogórzance zupełnie inne życie. Nie jest uwięziona w domu.
- Wierzę, że i tym Państwu się uda. Służę pomocą, swoim przykładem. Chętnie podpowiem, co i jak – mówi pani Renata i dziękuje wszystkim, którzy jej w trudnej sytuacji pomogli..
Jeszcze raz przypominamy subkonto Kamili:
60 1140 1850 0000 2096 6400 1078

POLECAMY TEŻ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto