Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra. Bartłomiej Gruszka ocala od zapomnienia dawne fotografie i zakłady fotograficzne [ZDJĘCIA, WIDEO]

Redakcja
Bartłomiej Gruszka prezentuje fotografię z dawnego atelier fotograficznego.
Bartłomiej Gruszka prezentuje fotografię z dawnego atelier fotograficznego. Natalia Dyjas
Zaczęło się od zdjęcia z przedwojennej Zielonej Góry, znalezionego na internetowej aukcji. Wraz z kolejnymi fotografiami archeolog dr Bartłomiej Gruszka coraz bardziej zagłębiał się w historię dawnych atelier fotograficznych w mieście. Teraz zdjęć ma ponad setkę, a niebawem światło dzienne ujrzy jego książka o przedwojennej fotografii i zakładach.

- Zamysłem książki jest opisanie poszczególnych zakładów fotograficznych z XIX i początku XX wieku – wyjaśnia archeolog dr Bartłomiej Gruszka. – Zacznę od tego najstarszego, należącego do Otto Linckelmanna. Nie zabraknie też części albumowej ze zdjęciami z tych atelier.

Szklane ściany i sufity

Dawne zakłady fotograficzne ze szklanymi dachami i ścianami jako takie nie przetrwały (dlaczego szklane sufity? W czasach, kiedy sztuczne oświetlenie nie było powszechne, to dawało fotografom szansę robienia zdjęć o różnych porach dnia). Ale wciąż istnieją w Zielonej Górze budynki, w których atelier się mieściły. Przebudowane, zmienione, ale są. Tylko jak szuka się o nich informacji? Czasem takie miejsca działały w jednym miejscu i 40 lat, czasem rok, czasem kilka miesięcy.

Zielona Góra. Muzeum Ziemi Lubuskiej zaprasza na wystawę! Poznamy dawne zielonogórskie zakłady fotograficzne [WIDEO, ZDJĘCIA]

Reklamowali się w gazetach

- Śladu takich fotografów, którzy działali krótko, nie odnotowuje się w książkach adresowych – tłumaczy Bartłomiej Gruszka. – Bo one wychodziły co 9-10 lat. Takich śladów można więc szukać w dawnej prasie codziennej: w Grünberger Wochenblatt, Grünberger Tageblatt, gdzie fotografowie się reklamowali. Każdy z nich podawał, w czym się specjalizuje. Jeden w powiększeniu zdjęć, inny w fotografii dziecięcej, trzeci, zaraz po wprowadzeniu sztucznego oświetlenia w atelier, że ma pierwszy zakład, gdzie można sobie zrobić zdjęcie wieczorową porą, w drodze na koncert. Taka była moda w latach 70., 80. XIX wieku.

Ewald Hase czy Richard Oye tworzyli nie tylko w zakładach fotograficznych. Wiele ich zdjęć jest w książkach z lat 20. A przedstawiały miasto, obiekty przemysłowe. – Richard Oye wykonywał też zdjęcia w celach komercyjnych, reklamowych – wyjaśnia autor powstającej książki.

Wybierz sobie tło, wypożycz strój

A fotografie mieszkańców? W atelier chętni mogli wybrać sobie tło, na którym chcieli być sfotografowani a nawet strój. Niektórzy fotografowie mieli ich wypożyczalnię. Wcześniej, gdy czas naświetlania był długi, w zakładach znajdowały się też stojaki, ułatwiały fotografowanym pozostać w pozycji nieruchomej). Z biegiem rozwoju techniki te odeszły do lamusa.

Fotografowano się przy okazji ślubów, konfirmacji, rocznicy zaślubin. Nie brakowało zdjęć dzieci, np. przed pierwszym dniem w szkole. W XIX wieku rozpowszechniła się moda na zdjęcia wizytowe. Zamiast wizytówki, mieszkańcy rozdawali swoje fotografie w niewielkich rozmiarach. Tak było do okresu I wojny światowej. W późniejszych latach coraz popularniejsze było wykonywanie zdjęć samemu. Zakłady zaczęły więc sprzedawać sprzęt fotograficzny, wywoływać zdjęcia wykonane przez zwykłych mieszkańców…

Na szczęście materiałów jest sporo

Jak pisze się książkę o zagadnieniu, kiedy informacje zbiera się ze strzępków informacji? – Z wykształceniem jestem archeologiem – mówi B. Gruszka. – To mi pomaga. Archeolodzy przecież bazują na wycinku dawnej rzeczywistości. Tutaj jest o tyle dobrze, że źródła są kompletne i jest ich w miarę dużo. Mamy efekty pracy fotografów, dokumentację budowlaną, wzmianki w prasie, reklamy… Możemy dokładnie prześledzić, od kiedy do kiedy działali fotografowie. To dużo łatwiejsze, niż grzebanie w ziemi – śmieje się naukowiec.

Największa przyjemność przy pisaniu takiej książki? Odnajdywanie nowych fotografów.

– Niezłą frajdą jest też, jak uda mi się dowiedzieć jakichś szczegółów z ich życia – mówi B. Gruszka. – I sygnowane zdjęcia, bo wtedy mam szansę poszukać informacji o danym człowieku.

Pracy mieli całkiem sporo

Zielona Góra przed wojną wielkim miastem nie była. Bartłomiej Gruszka na razie doliczył się 25 fotografów, którzy pracowali tutaj przed wojną. W jednym czasie było ich najwyżej trzech. Często przyjeżdżali, pracowali tu przez jakiś czas i jechali w dalszą podróż. Zawód nie był to jakiś bardzo intratny, fotografowie krezusami nie bywali, ale dało się z tego wyżyć. Już sam fakt zbudowania i wyposażenia atelier fotograficznego wymagał od nich poniesienia nakładów finansowych. Ale pracy mieli sporo.

- W dawnej prasie pojawiają się też informacje, że fotografowie zatrudnią kogoś do pomocy – wyjaśnia B. Gruszka. – Pracy przy tym było dużo. W końcu fotografowie sami przygotowywali szklane płyty, robili zdjęcia, wywoływali je przy użyciu odpowiednich odczynników.

O pasji archeologa dowiaduje się coraz więcej osób. Dzięki temu mieszkańcy zgłaszają się do niego z fotografiami, które udało im się odnaleźć na strychach, w mieszkaniach po wojnie, a które zrobiono w dawnych atelier. W ten sposób można ocalić od zapomnienia kolejnych mieszkańców Grünbergu.

POLSKA TOSKANIA - zobacz film i przewodnik interaktywny po lubuskiej krainie wina i wrażeń!

Poznaj z nami polską Toskanię! Zabierzemy Cię w podróż pięcioma szlakami: pasji, cierpliwości, spełnienia, dumy i tradycji.

Przewodnik interaktywny po polskiej Toskanii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zielona Góra. Bartłomiej Gruszka ocala od zapomnienia dawne fotografie i zakłady fotograficzne [ZDJĘCIA, WIDEO] - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto