Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra. Franek i Janek mają zaledwie 13 lat. Ale zachowali się odważniej niż wielu dorosłych. Jak? Niosąc pomoc kobiecie

Redakcja
(Od lewej) Franek Rożek i Janek Jantos są uczniami podstawówki. To oni usłyszeli wołanie starszej kobiety i ruszyli jej na pomoc
(Od lewej) Franek Rożek i Janek Jantos są uczniami podstawówki. To oni usłyszeli wołanie starszej kobiety i ruszyli jej na pomoc Mariusz Kapała/Archiwum prywatne
Janek pierwszą pomoc miał kiedyś w szkole. Franek uczył się jej udzielać na fantomach w swojej podstawówce i... z seriali medycznych. Kiedy usłyszeli wołanie starszej kobiety, zachowali zimną krew i ruszyli jej na pomoc. Dzięki ich reakcji 80-letnia pani Kazimiera dziś powoli dochodzi do zdrowia.
Trwa głosowanie...

Czy wiesz, jak udzielić komuś pierwszej pomocy?

Kiedy pani Kazimiera upadła przy swoim domu, przez niemal godzinę nikt nie słyszał jej wołania o pomoc. To niewielka osiedlowa uliczka, rzadko ktoś tędy przechodzi.

- Mama przewróciła się wieczorem - mówi Jolanta Busłowicz, córka starszej pani. – Już był zmrok. W dniu, w którym mama upadła, było bardzo zimno. Dreszcz mnie przechodzi na myśl, jak to wszystko mogło się skończyć.

Nikt nie słyszał wołania...

Bo starsza pani z bólu nie mogła się podnieść. Jej cichego wołania nikt nie słyszał... Oprócz dwóch chłopców. 13-letni Franek Rożek i Janek Jantos wracali wieczorem z treningu piłki ręcznej. Przed nimi szła grupa kolegów. Śmiali się, rozmawiali. Nie usłyszeli nawoływań. Dopiero Franek i Janek zorientowali się, że coś jest nie tak. A gdyby nie zbieg okoliczności... Tego dnia trener po zajęciach z piłki ręcznej, po namowach Janka, wypuścił ich z zajęć innym wyjściem, chłopcy szli nową trasą. Dzięki temu dotarło do nich bardzo ciche nawoływania kobiety.

- Jak usłyszeliśmy wołanie, podeszliśmy do pani i zobaczyliśmy, że potrzebuje pomocy - wyjaśnia Franek. - Wciąż przy tej pani byłem i z nią rozmawiałem.

- A ja zadzwoniłem po pogotowie - mówi Janek. - Elegancko powiedziałem adres i tam trochę czekaliśmy.

Przykryli kocem, wciąż przy niej byli

Janek zdenerwował się, gdy karetka nie przyjeżdżała, zadzwonił jeszcze raz. Przykrył też panią Kazimierę kocem, by ta nie zmarzła jeszcze bardziej. W tym czasie Franek był przy niej. Aż do czasu przyjazdu karetki. Chłopcy wiedzieli jak się zachować, by nie powiększać rozległego urazu, bo w szkole mieli zajęcia z pierwszej pomocy.

- Już po fakcie ratownik spytał chłopaków, skąd taka ich reakcja - mówi tata Franka, Paweł Rożek. - A Franek powiedział: Wie pan, oglądam te programy np. „Na sygnale” - mówi z uśmiechem mężczyzna.

To są po prostu dwa anioły

Cała rodzina starszej pani, z panią Kazimierą na czele, mówi o chłopcach wprost, że to... anioły, które dotarły, gdy kobieta zaczęła tracić już nadzieję na pomoc. - W szpitalu okazało się, że mama ma uraz ręki i złamaną kość biodrową - mówi pani Jolanta. - Mama mogła zamarznąć na dworze. Chłopcy uratowali jej życie.

Nie mieliśmy kartkówki...

Uczniowie na drugi dzień powiedzieli swoich wychowawczyniom o wydarzeniu. - Dzięki tej całej sytuacji pani nam nie zrobiła kartkówki - śmieje się Franek. Chłopiec chodzi do zielonogórskiej SP 14, Janek do „piętnastki”. Szkoły postanowiły wyróżnić świetną postawę chłopaków. Franek został doceniony na apelu, o jego niezwykłej postawie mówi dyrekcja, wychowawczyni. Z Jankiem ma być przeprowadzony wywiad w szkolnej gazetce. Obaj dostali upominek od rodziny starszej pani. Dumy nie kryją ich bliscy. - Fajnie mieć takiego syna - mówi jeszcze tata Franka. - Przybiliśmy pionę i powiedziałem mu, że jestem dumny.

Gdy karetka odjechała, przyszedł czas na refleksję. - Miałem stresa - mówi Janek. - A Franek o swoich odczuciach mówił mi przez kolejne 20 minut.

Warto nieść pomoc

Czy mimo tak wielkich przeżyć, chłopcy uważają, że warto nieść pomoc? - Oczywiście - mówi Franek. - Dlaczego? Bo będziesz miał spokojną duszę. Jakbyś nie udzielił pomocy, to mogłoby się coś poważnego stać. Pomóc osobie w potrzebie to jednak jest też wyzwanie. I nie wszyscy dają radę mu sprostać. To jednak jest szok.

- Człowiek ma satysfakcję, że zrobiło się coś dobrego dla drugiej osoby - zauważa jeszcze Janek.

Jak obecnie wygląda stan pani Kazimiery?

– Mama już dobrze się czuje – mówi jej córka. – Jest w domu po operacji. Powoli porusza się po mieszkaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zielona Góra. Franek i Janek mają zaledwie 13 lat. Ale zachowali się odważniej niż wielu dorosłych. Jak? Niosąc pomoc kobiecie - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto