Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ZIELONA GÓRA. Nowa metoda wykrywania komórek nowotworowych. Kto może z tego badania skorzystać? [ZDJĘCIA]

Redakcja
Przygotowanie i przyjęcie pierwszych pacjentek, które poddały się nowej metodzie wykrywania komórek nowotowrowych prof. Detlefa Schikory. Obserwuja ją doktorzy: Marcin Napierała (onkolog kliniczny) i Miłosław Bemben (neurochirurg)
Przygotowanie i przyjęcie pierwszych pacjentek, które poddały się nowej metodzie wykrywania komórek nowotowrowych prof. Detlefa Schikory. Obserwuja ją doktorzy: Marcin Napierała (onkolog kliniczny) i Miłosław Bemben (neurochirurg) Leszek Kalinowski
Dzięki tej nowej metodzie diagnostycznej jesteśmy w stanie wykryć i zniszczyć pojedyncze komórki i klastry komórek nowotworowych krążące we w krwi. Kto może z tego badania skorzystać?

W przychodni na swoją kolej czekają pacjentki. Słyszały o tej nowej metodzie diagnostycznej. Wielu Polaków jeździ do Niemiec czy innych krajów, by się jej poddać. Teraz taka możliwość pojawiła się w Zielonej Górze.
Jedna z pań miała wątpliwości, czy wziąć udział w projekcie. Od wykrycia u niej nowotworu minęło siedem lat.

(...) kobiety opowiadają dziś o swych przeżyciach spokojnie, z uśmiechem. Ale wszystkie, gdy usłyszały diagnozę, załamały się.

- Ale zaraz pomyślałam sobie, że przecież mojego raka wykryto dzięki temu, że miałam się zgłosić na mammografię - opowiada zielonogórzanka. - Kończyłam 50 lat, byłam zmęczona po dyżurze, a tu SMS. Proszę się zgłosić na badanie. Zwariowali? To jeszcze nie mój termin. Przecież dbam o siebie. Zadzwoniłam do recepcji, by odmówić. Ale w końcu przekonano mnie, żebym przyszła. Zwłaszcza, że i tak miałam się zgłosić do innego lekarza w tym samym budynku. Powód? Ból kręgosłupa.

Zobacz również: Dlaczego rośnie zachorowalność na raka piersi u kobiet w ciąży?

Okazało się, że ma guza. 6 na 7 na 8 milimetrów. Do czasu operacji urósł do 1 cm. Jego struktura była groźna, w gwiazdkę.

- Gdybym poczekała na planowaną mammografię, pewnie nie byłoby o czym mówić. Taki był złośliwy - mówi. - Dziś jestem tu z innymi paniami, by się przebadać, mieć pewność…

Pierwsze badanie nic nie wykazało. Drugie pokazało, że jest guz 2 cm.

Eleganckie kobiety opowiadają dziś o swych przeżyciach spokojnie, z uśmiechem. Ale wszystkie, gdy usłyszały diagnozę, załamały się. Pomogła rodzina, koleżanki w pracy, nowo poznane przyjaciółki, z którymi leżały w szpitalnej sali, poddawały się kolejnym chemio- czy radioterapiom. Teraz głośno mówią: Takie wsparcie jest bezcenne!

- Ja poszłam na rutynowe badanie do ginekologa. Pół roku wcześniej robiłam mammografię. Aż tu nagle pani doktor mówi: Jest guz. 2,5 cm - opowiada pacjentka. - Nie chciałam mówić rodzinie. Przed nią bagatelizowałam sprawę.

Przeszła operacje, chemioterapię, radioterapię… Dziś chce sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

Podobnie jak inna zielonogórzanka.

- Któregoś dnia pomyślałam, że nie będę czekać do 50., kiedy to badanie jest darmowe. Zrobię sobie mammografię prywatnie - wspomina. - W recepcji usłyszałam, że jest promocja 50 procent na badanie mammograficzne i USG. Zdecydowałam się. Pierwsze badanie nic nie wykazało. Drugie pokazało, że jest guz 2 cm.

Teraz panie zyskały drugie życie. Ale niepewność towarzyszy im każdego dnia. Dlatego przyszły na spotkanie. Wyjątkowe, bo pierwsze nie tylko w Zielonej Górze, ale i Polsce.

(...) grupy komórek nowotworowych, czyli klastry, są głównym źródłem przerzutowania drogą krwi.

W gabinecie prof. Detlef Schikora przygotowuje urządzenie do badania. Obok onkolog kliniczny Marcin Napierała i neurochirurg Miłosław Bemben. Profesor, który opracował nową metodę diagnostyczną, kolejny raz dzieli się swoimi doświadczeniami. PDIS, bo tak nazywa się zatwierdzona już metoda, jest w stanie wykryć i zniszczyć pojedyncze komórki i klastry komórek nowotworowych krążące we krwi.

Na tym urządzeniu pracują już lekarze w Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Meksyku, Francji, Niemiec, Tajwanie, Bangkoku, Portugalii, Teheranie, na Węgrzech.

Pierwsza pacjentka pojawia się w gabinecie.

Doktor Napierała tłumaczy: - To nowość na rynku światowym. Cała procedura trwa około godziny. Najpierw będziemy podawać dożylnie przez wenflon substancję, która wybarwia komórki nowotworowe, jeśli są one obecne. Barwnik musi we krwi z krążeniem dobrze się wymieszać, aby to była jednorodna mieszanina. Później przez ten sam wenflon zakładamy czujnik. Będzie on przez około 20 minut badać krew. Dzięki temu mamy informacje, czy są komórki nowotworowe, czy ich nie ma. Ale to nie oznacza jednocześnie, że są przerzuty.

Potwierdzone jest w obserwacjach naukowych, że grupy komórek nowotworowych, czyli klastry, są głównym źródłem przerzutowania drogą krwi. Dla pacjenta z chorobą nowotworową to ważne.

Większość pacjentów chorych na raka na całym świecie (WHO 2012) zmarła nie z powodu guza pierwotnego (10 proc.), ale z powodu powstawania przerzutów (90 proc.), które często w początkowej fazie są trudne do zdiagnozowania i wyleczenia.

Kiedy zostają wykryte, pacjent wymaga pilnej konsultacji onkologicznej i zaplanowania klasycznych badań dodatkowych, radiologicznych, aby określić zaawansowanie choroby i zdecydować o dalszym leczeniu.

Tworzenie przerzutów jest bezpośrednio związane z transportem komórek nowotworowych, które są emitowane z guza pierwotnego do krwioobiegu. Dlatego technika, która pozwala wykrywać i niszczyć krążące komórki nowotworowe i najbardziej niebezpieczne - klastry, pozwala na wykrycie bardzo wczesnej fazy choroby przerzutowej.

Metoda jest zatwierdzona w Unii Europejskiej i USA.

- Jednak tak naprawdę czas pokaże wydolność i korzyści tej metody. Liczę na to, że się ona sprawdzi - podkreśla M. Napierała, który został zaproszony do projektu. - Widzę potencjał w tej metodzie, natomiast wymaga to jeszcze dalszych obserwacji naukowych. W onkologii jest tak, że jak badania naukowe nie potwierdzą skuteczności tej czy innej metody, to się ona nie przyjmie.

Organizatorzy projektu podkreślają, że skoro Polacy jeździli do Niemiec, by skorzystać z tej metody, to lepiej „przywieźć” ją do naszego kraju. Takie urządzenie mogłoby stać nie tylko w gabinetach onkologów, ale także lekarzy rodzinnych.

Jak dodaje Mariola Kostrzewska, dyrektor generalny na Polskę i Litwę niemieckiej firmy, od momentu zakończenia chemioterapii pozostaje czekać i mieć nadzieję… A to oznacza strach, długotrwałą niepewność i stres. Całej rodziny. By to zmienić prof. Detlef Schikora opracował właśnie tę nową metodę. Pozwala ona zweryfikować wyniki wszelkich zabiegów onkologicznych w tym również chemioterapii. Po jej zakończeniu może być stosowana do wykrywania pojedynczych, krążących komórek raka lub klastrów, niezależnie od rodzaju pierwotnego guza. Kiedy zostają wykryte, pacjent wymaga pilnej konsultacji onkologicznej i zaplanowania klasycznych badań dodatkowych, radiologicznych, aby określić zaawansowanie choroby i zdecydować o dalszym leczeniu.

Brak wykrycia guza może oznaczać, że jest dobrze, ale małe ogniska aktywnego procesu nowotworowego mogą nie zostać wykryte.

M. Napierała: Barwnikiem jest zieleń indocyjaninowa, substancja wykorzystywana w diagnostyce przepływów krwi przez różne narządy. Jest to substancja bardzo bezpieczna, ale jak każda może wywoływać działania uboczne. Dlatego każdy pacjent musi powiedzieć, czy jest na coś uczulony, na jakie choroby poza onkologiczne się leczy i jakie leki przyjmuje. U niektórych ludzi podanie barwnika może wywołać uderzenia gorąca, uczucie złego samopoczucia, kołatanie serca czy wymioty.

Barwnik podaje się do żyły na przedramieniu przez wenflon i po wchłonięciu, przez ten sam wenflon zakładamy czujnik spektrometru. Nie u każdego pacjenta uda się takie badanie wykonać, bo wielu chorych po leczeniu chemioterapią ma niewydolne żyły, łatwo pękające, a często po prostu zwłókniałe bez możliwości założenia wenflonu.

Badanie po podaniu barwnika trwa około 20 minut, co pozwala na przepłynięcie praktycznie całej objętości krwi krążącej przez okolicę czujnika, tym samym cała objętość krwi w organizmie zostaje przebadana.

- Lekarz onkolog jak każdy lekarz lubi odnosić sukcesy w leczeniu. Zawsze zazdrościłem chirurgom, że po wykonanym zabiegu mogą powiedzieć pacjentowi: operacja się udała. Ja leczę moich pacjentów chemioterapią, ale po jej zakończeniu nie mam pewności, że pacjent jest zdrowy - mów M. Napierała. - Wykonujemy różne badania kontrolne, ale dopiero wykrycie guza lub przerzutu daje pewną złą informację, że choroba jest aktywna. Brak wykrycia guza może oznaczać, że jest dobrze, ale małe ogniska aktywnego procesu nowotworowego mogą nie zostać wykryte. Metoda PDIS pozwala wykrywać krążące we krwi pojedyncze komórki raka, ale przede wszystkim klastery nowotworowe, których obecność niesie ze sobą duże ryzyko nawrotu raka i tworzenia się przerzutów. Brak ich obecności we krwi zwiększa szanse na wyleczenie. PDIS nie wykrywa guza w organizmie jak np. PET-CT, w tej metodzie bada się krew a nie ogniska raka, ale jest kolejnym narzędziem diagnostycznym, które jako lekarz mogę wykorzystywać w monitorowaniu stanu chorego po przebytym leczeniu.

Zobaczyć radość w oczach pacjenta, kiedy mówię: badanie nie wykazało krążących klasterów komórek raka - bezcenne!

ZOBACZ TEŻ

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: ZIELONA GÓRA. Nowa metoda wykrywania komórek nowotworowych. Kto może z tego badania skorzystać? [ZDJĘCIA] - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto