Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ZIELONA GÓRA/AUSTRALIA. Poznajcie rodzinę z Zielonej Góry, która pokochała podróże i od lat zwiedza świat. Objazd Australii cz. 1

red
Rodzina Doganowskich z Zielonej Góry. Na zdjęciu już w trakcie podróży po Australii - bardzo dokuczały im muchy. Agnieszka, Wojciech, Filip i Kamil Doganowscy.
Rodzina Doganowskich z Zielonej Góry. Na zdjęciu już w trakcie podróży po Australii - bardzo dokuczały im muchy. Agnieszka, Wojciech, Filip i Kamil Doganowscy. 3dom.travel
Rodzina Doganowskich z Zielonej Góry od lat podróżuje po świecie. Właśnie kończą trzytygodniową podróż po Australii.

Najpierw kilka słów o nich. Prowadzą bloga o swoich podróżach 3dom.travel, na którym można śledzić ich pełne przygód życie. Jak to się zaczęło… Wyjechali z Polski w 1999 roku, bo Wojciech Doganowski dostał pracę w Tajpej na Taiwanie. Wyjechał razem z żoną Agnieszką i synem Filipem. Zamiast kilku miesięcy, mieszkali tam 6 lat. Już wtedy poznali różne kraje Azji i część Australii. Wtedy też zostali rodzicami po raz drugi. Kamil urodził się na Taiwanie. Pod koniec tamtejszego pobytu przejechali słynną Route 66 z Chicago do Los Angeles.
Po powrocie do Europy spędzili rok w szwajcarskiej Genewie, a w 2006 zamieszkali we francuskiej Jurze. To był czas poznawania tamtejszych okolic, ale także wypraw na Madagaskar, do Maroka, żeglowania po Morzu Śródziemnym, Atlantyku wokół Wysp Kanaryjskich, nurkowania w Egipcie, rejsu przez północny Atlantyk z Norwegii na Islandię. Od 2012 są w Zielonej Górze. Filip studiuje, Kamil jest w liceum. W 2018 odbyli czterotygodniową podróż po Botswanie i Namibii, gdzie zasmakowali w podróżach offroad i biwakowaniu na dachu samochodu. Dlatego kupili Jeepa z namiotem, aby poznać każdy metr Europy. Zimą byli w Finlandii. A teraz kończą podróż po Australii z zachodu na wschód.

Plan na Australię

Przyjaciele pożyczyli Doganowskim na tę wyprawę Toyotę Land Cruisera z namiotem dachowym. Trasa liczy około 7 000 km, w większości jazda po drogach szutrowych. Zaplanowali kolejne etapy: dolot do Australii (2 dni) - wylatują z Berlina i z przesiadką w Singapurze dolatują do Perth po dwóch dniach; Great Eastern Highway (2 dni), Great Central Road (4 dni), Centrum Australii (2 dni), Highway Plenty (2 dni), do Brisbane (5 dni), Pacific Highway (2 dni), przelot do Perth (1 dzień), Singapur (1 dzień). Podróż rozpoczęła się 8 marca.

Najpierw Berlin, potem Singapur

Jak opisują swoją podróż na blogu: „w piątek rano zaczęliśmy naszą podróż. Ale, by znaleźć się w Australii potrzebujemy dojechać z Zielonej Góry do Berlina, skąd nasz samolot odlatuje o 9.40. Aby uniknąć porannych korków w Berlinie, wyjeżdżamy o 5. rano. Samolotem singapurskich tanich linii lotniczych Scoot lecimy prawie 12 godzin na lotnisko w Singapurze, by potem przesiąść się na już krótszy, bo około pięciogodzinny lot do Perth. Ponieważ mamy około siedmiu godzin na przesiadkę, postanawiamy pospacerować po Singapurze, mieście, które mnie zawsze zaskakuje swą mieszanką Azji i Europy. Jako, że lądujemy o 4.25 czasu lokalnego, łapiemy się na pierwsze metro jadące z lotniska do miasta. Wysiadamy na Chinatown i idziemy spacerem w stronę centrum w poszukiwaniu śniadania. W czasie lądowania pilot podał temperaturę: 27 °C o czwartej nad ranem!”

Singapur – 6 milionów ludzi

Ciąg dalszy relacji: „Singapur zawdzięcza swoją mieszankę kultur głównie położeniu w cieśninie pomiędzy Malezją i Indonezją, a dokładniej 137 km (lub nieco ponad jeden stopień) na północ od równika. Przez swą strategiczną lokalizację na wyspie otoczonej 60 mniejszymi wysepkami oraz rafą koralową, w 1819 roku Singapur został wydzierżawiony przez Brytyjczyków jako placówka handlowa, a w 1826 kompletnie przez nich wykupiony. Singapur był pod panowaniem korony brytyjskiej do 1959 z czteroletnią przerwą, kiedy to w 1942 roku Japończycy odbili wyspę. Ta historia tłumaczy dlaczego językiem urzędowym jest język angielski, chiński, malajski i tamilski (hinduski). Pierwszy to język ludzi, którzy zbudowali tutaj pierwszy wieżowiec i rozkrzewili swoją kulturę, a pozostałe trzy to duże okoliczne kraje: sąsiadująca Malezja i nieco oddalone Indie i Chiny. W tej chwili przeszło trzy czwarte ludności jest pochodzenia chińskiego. Jest to „mniejszość”, która jest przy władzy w Singapurze od czasu odzyskania niepodległości. Reszta to Malajczycy (około 14%) i Hindusi (około 8%).
Inną ciekawostką jest to, że na tym archipelagu mieszka prawie 6 milionów mieszkańców na powierzchni 716 km kw. (437 razy mniej od powierzchni Polski). Mogłoby się wydawać, że jest tu bardzo gęsto, ale odczucie jest inne. Dawniej wyspę porastały wilgotne lasy równikowe i zarośla namorzynowe rozciągnięte wzdłuż wybrzeży oraz na brzegach rzek, a w tej chwili, mimo takiej małej powierzchni, w Singapurze jest nadal prawie 30% terenów zadrzewionych, dzięki czemu nie odczuwa się tutaj takiego natłoku betonu jak w np. Hongkongu.

Idąc jeszcze śpiącymi uliczkami mamy wrażenie, jakbyśmy szli przez dżunglę. Nie słychać odgłosów miasta.

350 gatunków motyli i makak

Poza tym charakterystycznym dla Singapuru zwierzęciem jest makak – małpa wąskonosa, oraz znaleźć tutaj można dziko żyjące pytony, ponad 350 gatunków motyli no i oczywiście liczne gatunki ptaków, skorupiaków i ryb. Idąc jeszcze śpiącymi uliczkami mamy wrażenie, jakbyśmy szli przez dżunglę. Nie słychać odgłosów miasta. O piątej nad ranem budzi się przyroda a miasto jeszcze śpi. Mimo, że byłem w Singapurze wiele razy nie miałem dotąd okazji podziwiać tego tryumfu matki natury na cywilizacją.
Wracając do naszej wycieczki - Chinatown, które w ciągu dnia tętni życiem, rano jest malownicze ale martwe. Po długim spacerze minęliśmy może trzy lub cztery otwarte knajpki (a dziesiątki jeśli nie setki zamkniętych). Mijamy zamknięte stragany i pojedynczych kupców przywożących towar do swoich sklepików. Nie ma turystów, jeszcze nie.
Na jednym (jeśli nie jedynym) otwartym straganie napotykamy duriany, uważane przez Azjatów za króla owoców a przez większość Europejczyków za śmierdzące świństwo. Nie zapomnę momentu, gdy spróbowałem tego smakołyka pierwszy (i ostatni) raz w Tajlandii. Odbijało mi się naprawdę nieprzyjemnie cały dzień, co nie zmienia faktu, że są tacy, którym ten owoc smakuje i ja to szanuję.”

Na uliczkach śpiącego Singapuru widać jego historię. Nie tylko kolonialna zabudowa Chinatown cieszy oko turysty, ale można tu też spotkać świątynie hinduskie, które wplatają się w zabudowę miasta i rozsiewają zapach kadzideł i muzykę hinduskich mantr.

Tłumy spacerowiczów po wschodzie słońca

Na uliczkach śpiącego Singapuru widać jego historię. Nie tylko kolonialna zabudowa Chinatown cieszy oko turysty, ale można tu też spotkać świątynie hinduskie, które wplatają się w zabudowę miasta i rozsiewają zapach kadzideł i muzykę hinduskich mantr. Widać tu też ogromny wpływ Europy – zza niskich historycznych zabudowań wyrastają drapacze chmur, budynki z metalu i szkła o dziwnych kształtach i fakturach.
Gdy słońce wschodzi troszkę wyżej, znikąd pojawiają się tłumy spacerowiczów, którzy jak na zawołanie oblegają wszystkie punkty widokowe i robią sobie zdjęcia. Wygląda to trochę jak nalot szarańczy, ale znając gęstość zaludnienia tego obszaru nie powinniśmy się dziwić. Na koniec odwiedzamy historyczną anglikańska katedrę pod wezwaniem Św. Andrzeja i wracamy na lotnisko, by zdążyć na samolot. Wieczorem mamy być w Perth, aby odebrać z lotniska auto i pojechać na nasz pierwszy kemping na Australijskim kontynencie.
Ciąg dalszy nastąpi…

POLECAMY:
NIEZWYKŁE ZJAWISKA DO ZOBACZENIA W WOJ. LUBUSKIM

ZOBACZ: WALKA WĘDKARZA Z KROKODYLEM

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: ZIELONA GÓRA/AUSTRALIA. Poznajcie rodzinę z Zielonej Góry, która pokochała podróże i od lat zwiedza świat. Objazd Australii cz. 1 - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto