Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielonogórzanin skarży się na posiłki w szpitalu. "Jakbym miał żwir w ustach"

Maciej Dobrowolski
Maciej Dobrowolski
Do redakcji zgłosił się w ostatnich dniach mężczyzna, który spędził w Szpitalu Uniwersyteckim około dwóch tygodni.
Do redakcji zgłosił się w ostatnich dniach mężczyzna, który spędził w Szpitalu Uniwersyteckim około dwóch tygodni. Michał Korn
Do redakcji zgłosił się w ostatnich dniach mężczyzna, który spędził w Szpitalu Uniwersyteckim około dwóch tygodni. - Jedzenie było niejadalne. Czułem się jakbym miał żwir w ustach. Musiałem zdać się na żonę która donosiła mi inne posiłki - podsumowuje. Przedstawiciele placówki odpierają zarzuty.

O tym, że szpitalne jedzenie bywa wątpliwej jakości pisano niejednokrotnie. Nasz Czytelnik, który trafił na niemal dwa tygodnie do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze postanowił udokumentować czym go karmiono. - Nawet to, co wyglądało dobrze było często niezjadliwe. Czułem jakbym miał żwir w ustach - podsumowuje.

Nasz Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości red.) nie ukrywa, że nie spodziewał się rarytasów w szpitalnym menu. – Nie sądziłem jednak, że będzie tak źle. Wygląda na to, że szpital w Zielonej Górze postanowił podtrzymać niechlubne tradycje polskiej ochrony zdrowia w tej kwestii – tłumaczy mężczyzna. I dodaje, że serwowana żywność była po prostu niezjadliwa.

- Zupy były zazwyczaj okrutne. Weźmy na przykład barszcz. Nie potrafiłem rozpoznać, co się w nim znalazło, ale uważam, że było raczej przeznaczone dla trzody chlewnej nie dla ludzkiej konsumpcji. Jestem również ciekawy sposobu produkcji szpitalnych kopytek. Z jednej strony twarde jak kamień a z drugiej całkowicie się rozlatują – twierdzi zielonogórzanin. Jego zdaniem najgorsza była jednak „papka”, którą otrzymał pewnego dnia. - Zidentyfikowałem kaszę, pęczak, biały ser, kawałki kukurydzy, papryki i aromat mięsa niewiadomego pochodzenia. Jestem przekonany, że ktoś po prostu zmieszał wszystko to, co zostało z poprzednich dni – przekonuje. – Nawet to, co wyglądało w porządku później okazywało się niesmaczne. Wyjątkiem od tego był chleb, który był naprawdę w porządku!

Do redakcji zgłosił się w ostatnich dniach mężczyzna, który spędził w Szpitalu Uniwersyteckim około dwóch tygodni.

Zielonogórzanin skarży się na posiłki w szpitalu. "Jakbym mi...

Zielonogórzanin uważa, że podawane śniadania były lepsze od obiadów. – Być może wynika to z faktu, iż były to prostsze dania. Co można zepsuć w dwóch kromkach chleba, jajku i saszetce keczupu czy majonezu? – pyta mężczyzna.

Nasz Czytelnik tłumaczy, że aby „przetrwać” w zielonogórskim szpitalu musiał zdać się na żywność, którą donosiła mu żona. – Moja małżonka też to wcześniej przeszła taką szpitalną „dietę”, kiedy leżała na oddziale położniczym – mówi nasz rozmówca. – Chciałbym jednak podkręć, że nie w każdej placówce medycznej tak źle karmią. Na przykład, kiedy znalazłem się w szpitalu w Nowej Soli byłem bardzo zadowolony z posiłków.

STANOWISKO SZPITALA
- Tak naprawdę trudno się odnieść do tych zarzutów, ponieważ mam wrażenie, że opisywane potrawy dotyczą różnych diet - tłumaczy Irena Łęcka, kierownik działu żywienia w Szpitalu Uniwersyteckim. - Smak jest wrażeniem bardzo indywidualnym, uczucie piachu czy żwiru w ustach może być spowodowane m.in. przyjmowaniem leków, czy terapią leczniczą stosowaną w trakcie leczenia. Szczególnie złe wrażenia smakowe mają pacjenci onkologiczni. Wynika to ze specyfiki schorzenia i sposobu leczenia - przekonuje.

Jej zdaniem twierdzenie, że potrawa to zbieranina resztek z poprzednich dni jest bardzo krzywdzące. - Nikt tak absolutnie nie robi i nie można ot tak od niechcenia wysuwać zarzutów, że są to resztki dla trzody chlewnej. Firma cateringowa dostarczająca posiłki dla pacjentów szpitala jest często sprawdzana przez zewnętrzne organy kontrolne, stosuje właściwe procedury przygotowywania i magazynowania produktów - podkreśla Łęcka.

Placówka tłumaczy również, że posiłki podawane pacjentom podlegają ocenie organoleptycznej, czyli sprawdzany jest smak, zapach, wygląd i konsystencja potraw. Wszelkie uwagi i zastrzeżenia są przekazywane firmie cateringowej.

- Zdaję sobie sprawę, że niektórym osobom posiłki szpitalne nie smakują. Żywienie zbiorowe to trudna działalność. Jeden typ potrawy trafia do kilkudziesięciu osób, a odbiór wrażeń smakowych u każdego jest inny. Ponadto potrawy szpitalne nie mogą być zbyt doprawione, szczególnie ograniczenie dotyczy na przykład dodawania soli kuchennej - twierdzi pani kierownik.

Wideo: Zielona Góra. Porozumienie między Szpitalem Uniwersyteckim a Biblioteką im. Norwida

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto