Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielonogórzanin stworzył nietypowy biznes, który przyciąga klientów z całego świata

Maciej Dobrowolski
Maciej Dobrowolski
Członkowie Jolly Rogers inspirują - podkreślają, że każdy chętny może tworzyć równie udane modele
Członkowie Jolly Rogers inspirują - podkreślają, że każdy chętny może tworzyć równie udane modele Maciej Dobrowolski
Malowanie zazwyczaj kojarzy się z działalnością artystyczną. Ale w zielonogórskim studio Jolly Rogers ręcznie maluje się modele, które później służą do grania w strategiczne gry bitewne. Choć wydaje się, że taka działalność jest niszowa to jednak założyciel firmy Mateusz Bermes na zamówienia nie narzeka. – Tak naprawdę to zazwyczaj ze wszystkim jesteśmy spóźnieni. Zamówienia przychodzą do nas z całego świata – wyjaśnia z uśmiechem zielonogórzanin.

Strategiczne gry bitewne

Modelarstwo w świadomości społecznej to hobby, w którym sklejamy i malujemy modele statków, samolotów, pociągów czy też różnych pojazdów wojskowych. Ale warto wiedzieć, że od pewnego czasu coraz większą popularnością cieszą się strategiczne gry bitewne, w których toczy się walki według określonych w podręcznikach zasad, wykorzystując piękne figurki. Systemów jest wiele, a część z nich osadzonych została w wyimaginowanych światach z gatunku fantasy czy też sci-fi. Warhammer 40K, Warmachine, Maulifaux czy X-Wing – gracze mają spory wybór.

Co istotne, zanim będziemy mogli zagrać w taką grę, musimy przygotować nasze modele. Posklejać całość i co trudniejsze, odpowiednio pomalować i ozdobić podstawki. – To jest często największa bariera, która sprawia, że część osób rezygnuje z zabawy – tłumaczy Mateusz Bermes. – Pamiętam, jak sam zaczynałem kolekcjonować figurki w wieku 15 lat, aby móc zagrać z kolegami z Zielonogórskiego Klubu Fantastyki Ad Astra. Spotykaliśmy się wtedy regularnie, aby toczyć bitwy w grze Warhammer Fantasy Battle. Każdy z nas miał inną armię i każdy sam ją przygotowywał. Jeździliśmy też na turnieje po Polsce, m.in. do Gorzowa, Poznania czy też Wrocławia. Organizowaliśmy również własne – zaznacza nasz rozmówca.

I faktycznie, ZKF Ad Astra m.in. dwa razy przeprowadził w Zielonej Górze, w 2008 i 2017 roku, Drużynowe Mistrzostwa Polski w Warhammera. Każdorazowo w rozgrywce uczestniczyło ponad 200 graczy, który testowali swoje umiejętności na specjalnie przygotowanych makietach.

Trudne początki Jolly Rogeres

- Gra jest fajna, ale osobiście bardzo polubiłem aspekt modelarski w tym hobby. Malowanie szło mi nieźle, więc zacząłem zamieszczać swoje prace i modele w internecie. Wkrótce zgłosiła się do mnie firma z Warszawy, która zaproponowała, abym malował figurki dla nich za pieniądze. To były zamówienia, które składali inni gracze niemający czasu ani umiejętności na własnoręczne malowanie. Podjąłem się tego i wkrótce w ramach pracy zacząłem rozwijać i usprawniać swoje techniki malarskie – wyjaśnia zielonogórzanin.

Zdobyte doświadczenie zaowocowało tym, że na studiach Mateusz Bermes postanowił w 2011 roku otworzyć własne studio malarskie, pod nazwą Jolly Rogers. – Postanowiłem połączyć pasję z pracą. Przyznaję, że początki były trudne. Starałem się utrzymać z malowania modeli, ale nie zawsze się to udawało. Należało się pokazać na rynku, wyrobić sobie dobrą opinię. Dlatego m.in. wziąłem udział w prestiżowym turnieju malarskim Golden Demon, gdzie zdobyłem srebrną statuetkę za zajęcie drugiego miejsca. Wszystko to zajęło oczywiście trochę czasu i faktycznie dopiero ok. 2016 roku mogłem powiedzieć, że firma przynosi stały zysk – twierdzi Bermes.

Kluczem do sukcesu okazało się znalezienie przez internet klientów poza Polską. – Zacząłem otrzymywać zamówienia z USA oraz Europy Zachodniej. Było ich tak wiele, że w końcu zatrudniłem też pracowników. Klienci wysyłali nam swoje modele i płacili za pomalowanie ich według wskazanego wzoru czy też schematu – wyjaśnia zielonogórzanin. W tym kontekście warto zauważyć, że w zależności od systemu w rozgrywce wykorzystuje się 30, 50, a nawet 100 modeli. Ile kosztuje profesjonalne malowanie jednej sztuki?

- Wszystko zależy oczywiście od wielkości, zamówionej jakości malowania oraz trudności w wykonaniu. Ale nie ukrywam, że średnio klienci płacą nam 200 zł od modelu – mówi Bermes.

Malować może każdy!
Obecnie zamówień jest tak wiele, że studio Jolly Rogers ma zajęty kalendarz na następne pół roku. Mogłoby się wydawać, że tego typu działalność przyciąga głównie mężczyzn, ale w pracowni, która mieści się w Zielonej Górze, spotykamy trzy kobiety – Paulinę, Martynę i Celinę.

- Współpracuję z Mateuszem od lat, poznali nas znajomi - wyjaśnia Paulina. - Ukończyłam malarstwo, ale pracę z modelami traktuję stricte zawodowo. Artystycznie spełniam się po godzinach i robię to tylko dla siebie. Natomiast w pracy aspekt modelarski i same gry w ogóle mnie nie interesują. Przychodzę codziennie na określone godziny i dbam o to, żebyśmy po kolei zrealizowali zaplanowane zamówienia – wyjaśnia Paulina. I dodaje, że w Jolly Rogers, wszystkiego można nauczyć się od podstaw.

Członkowie Jolly Rogers są zdania, że malowania modeli może nauczyć się każdy chętny
Członkowie Jolly Rogers są zdania, że malowania modeli może nauczyć się każdy chętny Maciej Dobrowolski

- Myślę, że malować modele może każdy. Zgłaszają się do nas głównie ludzie młodzi, studenci, którzy mają trochę wolnego czasu. Często nie znają żadnych konkretnych technik, wszystkiego uczą się w trakcie. Czasami widać od razu, że ktoś ma cierpliwość do takiej pracy, ale zdarza się, że niektórym dziękujemy już po pierwszym dniu. Myślę, że kluczowe jest, aby potrafić skoncentrować się na jednym zadaniu. Malowanie potrafi być bardzo odprężające i sądzę, że z tego powodu może być przyjemne dla wielu osób – przekonuje zielonogórzanka.

Gracze bardzo wyrozumiali

W wielu branżach, gdzie wykonuje się rzeczy na zamówienie, np. krawiectwie, klienci i ich uwagi mogą być bardzo problematyczne. Jak jest w tej? – Wręcz odwrotnie. Okazuje się, że społeczność graczy jest bardzo wyrozumiała i otwarta na nasze sugestie. Przez te wszystkie lata mogę powiedzieć, że zdarzyły nam się jedynie dwa lub trzy przypadki, gdy ktoś nie chciał zapłacić – mówi Bermes. Czy on sam nie obawia się, że gdy spadnie zainteresowanie strategicznymi grami bitewnymi, to jego biznes straci rację bytu?

- Człowieka nie może się wszystkim przejmować i zamartwiać. Takimi obawami nie należy się kierować w życiu – podkreśla nasz rozmówca. – Na razie kontynuujemy naszą pracę, koncentrujemy się na tym, żeby gracze otrzymywali od nas modele, którymi później będą się chwalić przed znajomymi. Ja sam mam własną kolekcję, ale musze przyznać, że po tylu latach większą frajdę przynosi mi przygotowanie figurek dla kogoś.

Zielonogórzanin od pewnego czasu prowadzi również bloga poświęconego malowaniu modeli, który znajduje się pod adresem paintcademy.com. – Zapraszam do odwiedzenia go wszystkich, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z grami bitewnymi i malowaniem. Uważam, że gry towarzyskie w dzisiejszym świecie stanowią świetną alternatywę dla tych elektronicznych. Zachęcają nas do wyjścia z domu, do poznawania nowych ludzi. To świetna rozrywka – przekonuje Bermes.

Wideo: Zielona Góra. Dzień Edukacji Narodowej w Filharmonii Zielonogórskiej

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto