Obciął siostrze głowę piłą spalinową. Okrutne mordy w Lubuskiem
Poćwiartowane ciała pływały w piwnicy we krwi
Poćwiartowane ciała pływały w piwnicy we krwi
Makabryczne morderstwo sześcioosobowej rodziny Misków w Szprotawie na Sowinach mimo upływu lat nadal przyprawia mieszkańców o dreszcze.
„Poćwiartowane ciała pływały w piwnicy we krwi. Wydłubane oczy. Jednej z kobiet oprawca zadał ponad czterdzieści ran kłutych. Skala zwyrodnienia mogła porazić nawet osoby obyte z okrucieństwem wojny” - opowiadał funkcjonariusz MO Czesław Kowalczyk. Innemu z milicjantów krew wlała się do buta.
Zgodnie z relacją mieszkańców wiosną 1946 roku w mieszkaniu rodziny Misków przy ul. Polnej w Szprotawie zaczaił się funkcjonariusz UB lub MO, rzekomo zakochany w najstarszej Miskównie. A że ta odrzuciła jego awanse, w afekcie brutalnie zamordował całą rodzinę. Morderca miał pozostawić na miejscu zbrodni czapkę, która z kolei należała do mieszkańca Sowin o nazwisku G. Milicja rzekomo kogoś schwytała, było jakieś śledztwo, wyrok, ale zabójca wyszedł na wolność i był widziany gdzieś w Polsce.
Wezwani na miejsce milicjanci otoczyli dom i nikogo nie wpuszczali. Sąsiadka podała także, że podejrzany o dokonanie morderstwa, którego zatrzymano, miał ponoć przy sobie w chwili aresztowania pięć różnych dokumentów tożsamości, a twierdził, że nazywa się T. Do najstarszej córki Misków zachodził również nieznany z personaliów leśniczy. Zarówno on, jak i znana nam już sąsiadka otrzymali wezwanie na sprawę do Nowej Soli, ale z obawy o własne życie nie stawili się...
--->Czytaj dalej o zbrodni.POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:Zamordował żonę zadając jej siedem ciosów nożem i poszedł do baru postawić wszystkim kolejkę. Grozi mu dożywocie