Stelmet Falubaz Zielona Góra pokazał moc. Truly.work Stal Gorzów też postraszyła
Duże słowa uznania należą się także Stali Gorzów. Bez dwóch zdań! Tak z ręką na sercu: kto sądził, że zwycięzcę meczu w Częstochowie poznamy dopiero po ostatnim wyścigu? Madseny, Lindgreny, Zagary - w barwach Włókniarza same postrachy ekstraligi, że o Miedzińskich i Przedpełskich nie wspomnę... A tu proszę, przyjeżdża zespół ze składem mocno eksperymentalnym, z góry skazywany na porażkę (jeśli nie na pogrom), i przed XV wyścigiem mamy ledwie 44:40. I to w okolicznościach, w których Krzysztof Kasprzak prezentuje „fatalizę” - takiego określenia używał pewien trener, gdy nie wypadało mówić dosadniej. Dojdźmy jednak do sedna czy raczej do bohatera. Anders Thomsen - to on ratował mecz Stali. 13 punktów i dwa bonusy w sześciu startach mówią wiele, ale nie oddają tego, co chłopak prezentował na torze. A to były akcje, że palce lizać! Trener Stanisław Chomski doskonale wie, że ma wyśmienity zaczyn, teraz musi dbać, by ten zaczyn nie spleśniał, bo apetyty kibiców są olbrzymie. I jeszcze jedna refleksja - trzeba by poduczyć Bartosza Zmarzlika jazdy parą, bo w wyścigach z Thomsenem nie wyglądało to obiecująco... No i ten nieszczęsny bieg XIII. Aż prosiło się o rezerwę za niknącego w oczach Petera Kildemanda. I nie musiał to być wcale Thomsen, mógł jechać Szymon Woźniak albo Rafał Karczmarz. Cóż, ewentualnych efektów już nie poznamy.