Trzymamy kciuki za Bartosza Zmarzlika, ale nie wywieramy presji. Falubaz Zielona Góra po katastrofie we Wrocławiu musi ratować sezon
Zdecydowanie więcej emocji miało towarzyszyć pojedynkowi Sparta Wrocław - Falubaz Zielona Góra. „Myszy” jechały do stolicy Dolnego Śląska z jasnym celem: wywalczyć 43 punkty, które gwarantowały awans do finału. „Nie uważamy, że gospodarze muszą przegrać. Chętnie podzielimy się punktami” - mówił w swoim stylu trener Adam Skórnicki przed kamerami stacji nSport+. Dobry humor stracił jednak szybko. Bardzo szybko. Michael Jepsen Jensen, który przed tygodniem w Zielonej Górze miał dzień konia, tym razem zaczął od dwóch trójek, ale później musiał przełknąć cztery śliwki. Patryk Dudek rozpoczął spotkanie przegraną 1:5, a zakończył dwoma zerami. Martin Smolinski nie miał przebłysku, juniorzy nie istnieli... Z takimi dziurami ziejącymi w składzie Falubaz absolutnie nie miał prawa myśleć o awansie do finału. Zamiast wywalczyć 43 punkty, uciułał 34, z czego 14 to zasługa Martina Vaculika. - Po XIII wyścigu dla nas mecz się skończył - skwitował Skórnicki już po spotkaniu. Na koncie „Myszy” wylądowało tylko pięć trójek i aż 12 zer. Katastrofa... Teraz trzeba szybko wyrzucić tę porażkę z głowy i ratować sezon, bo już za tydzień bój o brąz. CZYTAJ DALEJ ---------->