W wirtualnym gabinecie Psychoterapeuty.

Artykuł sponsorowany
Rozmowa z Katarzyną Klimowicz – psychoterapeutką, która oprócz pracy w gabinecie w Warszawie prowadzi terapię przez Internet za pomocą komunikatora internetowego. www.terapeuta-klimowicz.com

K.W: Co to jest psychoterapia?

Katarzyna Klimowicz: Trudne pytanie mi pan zadał, bo o tym mogłabym rozmawiać bardzo długo. Gdyby jednak ująć to w kilku słowach, to jest to dla mnie sposób pomagania innym, który polega na rozmowie z nimi.

K.W: I taka rozmowa może coś rozwiązać?

Katarzyna Klimowicz: Tak. Wiele zależy jednak od prowadzących tę rozmowę. Terapeuta musi wiedzieć, jak ją prowadzić, o co pytać i w jaki sposób, ale także słuchać, nie popędzać i dać dużo wsparcia emocjonalnego. Co najważniejsze – nie może też oceniać ani dawać rad. Ze strony klienta na pewno pomoże otwartość na słuchanie, jak różne sprawy widać z innych perspektyw, na przyjęcie innego sposobu myślenia. To bywa trudne. Terapeuci nierzadko konfrontują pacjenta z trudną wiedzą o nim samym. Taka rozmowa może pomóc, ale zwykle jest niełatwa, a nawet bolesna. Prowadzona jednak w odpowiedni sposób ma szanse pomóc.

K.W: Czemu zdecydowała się pani na pracę on-line? Skąd taki pomysł?

Katarzyna Klimowicz: Przyszedł dość naturalnie. Przez Internet jest dziś dostępne chyba wszystko, dlaczego więc nie spróbować i takiej usługi wcielić w życie. To poszerza znacznie możliwości mojego dotarcia do odbiorcy. Podejmując jednak decyzję o wprowadzeniu takiej usługi do oferty, myślałam też o czynnikach zewnętrznych, które mogą ja uczynić ciekawą i atrakcyjną.

K.W: Na przykład?

Katarzyna Klimowicz: Choćby dostępność usług terapeutycznych w mniejszych miejscowościach w Polsce. Nawet jeśli już zdecydujemy się na wizytę u specjalisty, może się zdarzyć, że najbliższy gabinet psychoterapeuty jest daleko od naszego miejsca zamieszkania. Koszty związane z dotarciem do niego są zbyt duże. A może czasu, który musielibyśmy na to poświęcić po prostu nie mamy. Bywa też tak, że tą przeszkodą może być choroba czy wiek, które nie pozwalają nam na sprawne przemieszczanie się z miejsca na miejsce.

K.W: Kiedy mówi pani o tym, pomyślałem też, że w tych mniejszych miejscowościach ludzie często się dobrze znają. Niektórzy mogą nie chcieć, by inni wiedzieli, że korzystają z tego typu pomocy.

Katarzyna Klimowicz: Wspomina pan o bardzo ważnym aspekcie korzystania z terapii. Choć wydaje mi się, że w Polsce rośnie świadomość możliwości korzystania z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej, to jednak dla wielu - także bywa, że z naszego otoczenia - sięganie po tego typu pomoc to ciągle oznaka słabości.

K.W: A tak nie jest?

Katarzyna Klimowicz: Muszę tu stanowczo powiedzieć – nie. Nie ma w tym nic niewłaściwego czy złego. Nie ze wszystkim możemy sobie poradzić samodzielnie, są sprawy, które mogą nas przerosnąć. Tak po prostu jest. Rozumiem jednak, że dla kogoś może być trudne, by to ujawniać innym. Kontakt via Internet może być wtedy dobrym rozwiązaniem - dawać większe poczucie intymności, prywatności czy bezpieczeństwa.

K.W: Czemu jeszcze ktoś może chcieć sięgać po takie rozwiązanie?

Katarzyna Klimowicz: Jeśli ktoś ma problem z relacjami w tzw. realu, to Internet w ogóle jest dla niego bardziej naturalną przestrzenią do kontaktu. Wizyta w gabinecie może być niezwykle dla takiej osoby stresująca, nie jest w stanie znaleźć w sobie sił, aby tam się wybrać. Czemu więc nie skorzystać z innej formy.

K.W: Czy są jakieś ograniczenia tematyczne, logistyczne związane z prowadzeniem terapii on-line?

Katarzyna Klimowicz: Dla mnie tak. Moja oferta skierowana jest do osób powyżej 16 roku życia i dotyczy terapii indywidualnej. W zakresie mojej pracy w gabinecie spotykam się także z dziećmi i rodzinami. Takich spotkań nie prowadzę prze Internet, jednak możliwa jest w takim kontakcie praca z parą. Oprócz terapii indywidualnej i par są również możliwe spotkania z tzw. wsparcia wychowawczego dla rodziców czy opiekunów dzieci.

K.W: Czy może Pani coś o tym więcej powiedzieć?

Katarzyna Klimowicz: Wychowanie dziecka może nastręczać sporo kłopotów. Nierzadko rodzicom wydaje się, że to z dzieckiem coś jest nie tak. W ogromnej większości przypadków jednak wsparcia potrzebują rodzice. Czasem wystarczy kilka spotkań, aby poradzić sobie z problem. Nie są to wtedy jednak spotkania terapeutyczne, lecz bardziej edukacyjne.

K.W: A kiedy takie spotkanie jest terapią pary?

Katarzyna Klimowicz: Kiedy z jakichś przyczyn dwoje ludzi nie może się ze sobą dogadać, coś je dzieli, chcą być w relacji, ale jest ona dla nich za trudna, nie potrafią znaleźć drogi do siebie. I chcę podkreślić, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o pary pozostające w związkach heteroseksualnych czy homoseksualnych, ale też będące w zupełnie innej relacji, np.: matka i córka czy rodzeństwo.

K.W: A w terapii indywidualnej - nad czym można pracować?

Katarzyna Klimowicz: Zawsze pracuję nad tym, nad czym chce klient. Rozumiem, że pyta pan o zakres możliwych problemów, którymi można się zająć. Jest szeroki – strata (żałoba), rozstanie, brak poczucia własnej wartości, stany depresyjne, problemy w relacjach, radzenie sobie z chorobą własną lub innych i wiele innych. To pacjent decyduje o tym, czym się zajmujemy. W obrębie moich działań jednak nie ma pracy z uzależnieniem.

K.W: Ile czasu potrzeba, aby terapia była efektywna?

Katarzyna Klimowicz: Bardzo różnie. W ogromnej większości przypadków pracuję w trybie spotkań raz w tygodniu przez 55 min. Zwykle minimalny kontrakt spotkaniowy obejmuje 8 - 10 takich spotkań. Górnej granicy nie ma. Praca terapeutyczna może trwać pół, roku, ale też i kilka lat.

K.W: Psychoterapeuci pracują w różnych nurtach. A Pani?

Katarzyna Klimowicz: Ja pracuję w nurcie psychodynamicznym. To znaczy, że z jednej strony ważna jest dla mnie relacja, którą tworzymy w czasie spotkań. Często bowiem odtwarzamy w niej to, jak tworzymy relacje w ogóle w życiu i co z tego wynika dla nas. Z drugiej - przyglądamy się przeszłości i dotychczasowym doświadczeniom klienta oraz temu, jaki to ma wpływ na jego życie.

K.W: Niektórzy boją się rozgrzebywania swoich ran.

Katarzyna Klimowicz: Nie ma w tym nic dziwnego czy złego. Strach, jak i wiele innych uczuć są normalne. Dobrze, że je odczuwamy. W stylu mojej pracy dominuje pójście za klientem. To on mnie prowadzi, to on mówi tyle, ile chce i co chce. To nie jest tak, że ja tu coś wiem. To wspólna wyprawa i to nie ja jestem przewodnikiem. Moja rola często sprowadza się tylko do tego innego patrzenia i dzielenia się tym, co czuję, myślę, widzę. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszam. Nie wiem też, co jest dla niego dobre. Wierzę, że pacjent to wie, tylko nie zawsze umie to w sobie usłyszeć. JA w tej wędrówce jestem towarzyszem.

K.W: Brzmi ciekawie. Mnie zachęca. Nie sposób jednak jeszcze wspomnieć o kosztach. Prywatne usługi terapeutyczne nie są tanie.

Katarzyna Klimowicz: Choć nie są to usługi stricte medyczne, to jednak tak są kwalifikowane, więc ich cena nie odbiega od tych na rynku medycznym. Wg mnie to inwestycja w siebie. Zdaję sobie sprawę, że nie każdego na taką inwestycje stać, ale jeśli jest w zasięgu możliwości, to może warto spróbować, bo być może szybciej dojdę do tego, co bez tych spotkań zajmie mi dużo więcej czasu. Cena jest też uwarunkowana nakładami pracy terapeuty. W moim konkretnie przypadku zainwestowałam sporo w moja edukację, tworząc – jak sądzę – kompetentny warsztat pracy, za korzystnie z którego oczekuję godziwego wynagrodzenia.

K.W: Co jeszcze chciałaby Pani powiedzieć osobom, które myślą o skorzystaniu z terapii on-line?

Katarzyna Klimowicz: Pierwsze nasze spotkanie jest bezpłatne. Można wtedy mnie poznać, poczuć, jak ktoś czuje się w kontakcie ze mną i w tej formie komunikacji. Na tym spotkaniu rozmawiamy też o tym, z czym dana osoba się zgłasza, a ja próbuję określić moje możliwości pomocy. To spotkanie do niczego nie zobowiązuje, a może pomóc w podjęciu decyzji, czy chce się wchodzić do tej terapeutycznej rzeki.

K.W: Dziękuję za tę ciekawą rozmowę. Pozostaje zaprosić na Pani stronę internetową www.terapeuta-klimowicz.com. Od razu może też podajmy adres mailowy: [email protected] i numer tel. 512 260 494

Katarzyna Klimowicz: Dziękuje za rozmowę i zapraszam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto