Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Natalia Kochańska czeka na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. „Strzelectwo jest całym moim życiem"

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Natalia Kochańska wywalczyła kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024.
Natalia Kochańska wywalczyła kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. PAP/Sebastian Borowski
Jak trafić sześćdziesiąt razy w pół główki od szpilki? Ile waży karabin pneumatyczny? Czy strzelectwo mogą uprawiać osoby z wadą wzroku? O tym wszystkim rozmawiamy z Natalią Kochańską, zawodniczką Gwardii Zielona Góra.

Podczas Igrzysk Europejskich wywalczyła pani paszport na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu zdobywając dwa medale: srebrny indywidualnie i brązowy w drużynie. Dotarło już to do pani, że jedzie na najważniejszą dla wszystkich sportowców imprezę?

- Chyba nie. Dotrze dopiero wtedy, gdy dostanę ten wymarzony bilet i udam się do Paryża. To olbrzymi sukces, aczkolwiek nie miałem specjalnie takiego celu, tym bardziej, że sezon był różny w moim wykonaniu. Tegoroczne zagraniczne starty na wietrznych strzelnicach różnie mi wychodziły. Specjalnie nie pokazałam się z dobrej strony, ale doskonale wiedziałam, że jest potencjał. Akurat na Igrzyskach Europejskich trafiłam z formą, stąd dwa medale. A że jeszcze zdobyłam kwalifikację olimpijską, to z tego powodu mogę się cieszyć podwójnie.

Pamięta pani, jak zaczęła się przygoda ze strzelectwem?

- To było w szóstej klasie szkoły podstawowej. „Gwardia” ogłaszała nabór w ramach zajęć z wychowania fizycznego. Szczerze mówiąc, zawsze miałam wrażenie, że każdy uczeń trafia na strzelnicę w Zielonej Górze, by chociaż spróbować. Okazało się, że nieźle mi idzie od samego początku. Najpierw podchodziłam do tego jak do zabawy, bo były obozy, rówieśnicy, fajna atmosfera. W międzyczasie przychodziły jednak wyniki, powołania do kadry narodowej. W moim odczuciu przychodziło to wszystko bardzo szybko, później mistrzostwa świata i Europy. Teraz jest to całe moje życie.

Szybko zatem pani poczuła, że to może być sposób na życie?

- Oczywiście, że nie od razu. To jest długi proces, nie chodzi też o to, by trafiać dziesiątki na samym początku. Dzieciaki stosują inne tarcze, podpórki. Z czasem dopiero przechodzi się na taką tarczę dla dorosłych. Nie ma lekko, bo podczas zawodów musimy sześćdziesiąt razy trafiać w pół główki od szpilki, tak to wygląda. Sama tarcza jest oddalona o dziesięć metrów, dziesiątka ma pół milimetra, większość ludzi w ogóle jej nie widzi. Jeśli jednak wszystko będzie dokładnie zgrane, to wtedy się trafia.

A do tego jest jeszcze karabin, który też swoje waży.

- Ten mój, pneumatyczny, pięć kilogramów, a kulowy sześć. Warto dodać, że całość jest skonfigurowana pode mnie. Sprzęt kosztuje około siedemnastu tysięcy złotych. A do tego mamy przecież strój sportowy i śrut. Ważne jest dopasowanie sprzętu. Ktokolwiek by się z tego spróbował „złożyć”, nie trafiłby w dziesiątkę ani razu. Tak jak wspominałam, wszystko jest zrobione pod indywidualne potrzeby, nawet pod kształt twarzy. Ważne jest też to, by na początku roku ustawić karabin tak, by później móc z niego strzelać. To ważne, bo na każdej strzelnicy są inne tarcze i inne oświetlenie.

Jak wygląda trening strzelca i czy jest to dyscyplina kontuzjogenna?

- Na początku jest tzw. ogólnorozwojówka, by być sprawnym. Z czasem potrzebne jest wsparcie kręgosłupa, bo my sporo czasu stoimy nieruchomo. Ja stosuję treningi, które wzmacniają kręgosłup i nogi, by nie odczuwać bólu, szczególnie podczas zawodów, gdy dochodzi jeszcze obciążenie psychiczne. W tej dyscyplinie sportu mało jest kontuzji, a jeśli już, to cierpią kolana i właśnie kręgosłup.

A jak jest z osobami, które mają wadę wzroku. Mogą uprawiać strzelectwo?

- Jak najbardziej! Myślę, że to nie jest duża przeszkoda. Można zamontować szkło ze swoją korekcją do samej broni. Większość zawodników ma wady wzroku, i ma szkło na przyrządach lub w okularach i strzelają.

Strzelectwo to niszowa dyscyplina sportu, choć na obiektach Gwardii chyba nie jest źle z frekwencją?

- W Gwardii wszystko „hula”, jak należy. Nawet zdarzają się treningi, gdzie nie ma miejsca, by potrenować. Są sekcje: karabinowa, bliska mojemu sercu i pistoletowa. To jest taki sport, gdzie nie ma mas ludzi, ale w Gwardii są kadrowicze co roku, więc jest super.

Miała pani jakieś niecodzienne przygody podczas zagranicznych wojaży?

- Zdarzało się. Każdy kraj ma swoje przepisy, szczególnie na lotniskach. Trzeba być na wszystko przygotowanym. Zazwyczaj ludzie wiedzą, że jesteśmy sportowcami. Ale są negocjacje. Chyba w Chinach jest największy problem, bo tam zawsze wszystko musi być dokładnie policzone i sprawdzone.

Jakie są najbliższe plany?

- Już niebawem mistrzostwa Polski. Później Uniwersjada i mistrzostwa świata.

WIDEO: Skrót Gali Sportu Lubuskiego 2023

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto