Do brutalnego morderstwa doszło w kamienicy przy ul. Drzewnej w Zielonej Górze. Sąsiedzi są w szoku. Nic nikt nie słyszał. Syn miał rzucił się na ojca. Zadawać mu ciosy nożem.
Zabójstwo o podłożu rodzinnym
Co się stało w mieszkaniu kamienicy? – Mamy do czynienia z zabójstwem na podłożu rodzinnym – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Mężczyzna został już przesłuchany. – Złożył lakoniczne zeznania, ale korespondujące z ustaleniami prokuratora – mówi prokurator Fąfera. 25-latek usłyszał zarzut zabójstwa. Grozi mu za to kara nawet dożywotniego więzienia. Prokuratura wystąpi do sądu w z wnioskiem o areszt 25-latka.
Mężczyzna został już przesłuchany. Złożył lakoniczne zeznania, ale korespondujące z ustaleniami prokuratora
Prokurator przesłuchał również żonę zamordowanego mężczyzny. – Kobiecie został postawiony zarzut nieudzielenia pomocy – informuje prokurator Fąfera. Została już wypuszczona z policyjnej celi i nie będzie wobec niej wniosku o tymczasowe aresztowanie.
Zadawał ciosy nożem
Do morderstwa doszło w jednym z mieszkań kamienicy przy ul. Drzewnej w Zielonej Górze w nocy. Syn miał rzucić się na ojca. Zadawać około 60-letniemu mężczyźnie ciosy nożem w brzuch i okolice klatki piersiowej. Uderzać ojca również tłuczkiem. Nie wiadomo jeszcze, jaki był powód brutalnego ataku. I co dokładnie wydarzyło się w mieszkaniu.
Jak relacjonowali nam mieszkańcy kamienic przy ul. Drzewnej, około godziny 8.00 (w sobotę, 22 czerwca) pod kamienicę przyjechała karetka i policja. - Gdy usłyszałam, jak ktoś krzyczy przez balkon, że trzeba wezwać techników, zamarłam. Wiedziałam już, że stało się coś złego - opowiada poruszona całą sytuacją kobieta, sąsiadka rodziny. - Wróciliśmy do mieszkania ok. 23.00. Było cicho. Nic nie słyszeliśmy. W nocy także. Żadnych okrzyków, trzasków, huków. A wiadomo, jak to w starych kamienicach, wszystko się niesie. Nieraz słyszeliśmy, jak syn dobijał się do domu. Krzyczał "otwórzcie" i walił w drzwi. Rodzicie jego byli głuchoniemi...- dodaje drżącym głosem.
Sąsiedzi w szoku
Jedną z pań spotykaliśmy na klatce schodowej. - Przepraszam, ale nie wiem, czy będę w stanie coś powiedzieć. Naprawdę nic nie słyszeliśmy. Nie wiemy, nawet kiedy mogłoby się do zadziać. Było cicho. Rano zobaczyliśmy już tylko karetkę i policję. Wtedy od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że doszło do tragedii. Przerażające... - mówi. - Była to spokojna rodzina? - dopytujemy. - Większych problemów nie sprawiała. Czasami było słychać krzyki, ale myśleliśmy, że tak ze sobą po prostu rozmawiają, bo są głuchoniemi. Nie zauważyliśmy nic, co mogłoby niepokoić i zwiastować taki dramat - dodała.
Po drugiej stronie ulicy niedaleko kamienicy, w której mieszkała rodzina, znajdują się sklepy. Jeden z nich od kilkunastu lat prowadzi zielonogórzanin. - To raczej spokojna dzielnica. Oczywiście nie jest jakaś reprezentacyjna, ale o większych awanturach czy tego typu zdarzeniach nie słyszałem - przyznaje mężczyzna. - Dowiedziałem się dzisiaj od sąsiadek, że syn prawdopodobnie zabił ojca. Znałem tę rodzinę. Przychodzili do mnie. No miodu się tam nie piło. Był alkohol, ale żeby do takiej tragedii doszło. Jestem w szoku...
Były problemy z alkoholem
Sąsiedzi przyznają, że alkoholu w rodzinie nie brakowało. - Piła matka, pił ojciec. Syn też czasami. Ale mówił mi, że rodzice go wykończą psychicznie, że nie daje rady, bo w domu tylko alkohol i awantury. Szkoda chłopaka było. Jeszcze wczoraj do ok. 22 siedział sobie tutaj na podwórku. Nawet z nim rozmawiałam. Znam go od malutkiego. To taki młody chłopak, 25-lat... Pracował gdzieś. Spokojny raczej. Podejrzewam, że gdyby miał gdzie uciec, zamieszkać, na pewno by to zrobił. To nie była spokojna rodzina. Często dochodziło do jakiś rodzinnych zamieszek u nich w domu, ale trudno mi uwierzyć, że chłopak posunąłby się do zabicia własnego ojca. Podobno był zaskoczony, gdy policjanci weszli mu do pokoju. Nie wiedział dlaczego. Spał. Matka też była w mieszkaniu. Wieczorem widziałam, jak szła pijana tutaj po chodniku, a rano do sklepu wychodziła. Jeszcze przed przyjazdem policji. Sąsiedzi opowiadają też, że ciało jej męża było umyte, a ona pod śmietnik miała wystawić zakrwawiony taboret. Ją też wyprowadzono skutą w kajdanki. Dziwne to wszystko, naprawdę dziwne...Przerażające i dziwne...
Zobacz też wideo: Brutalnie zadźgali swoją ofiarę na ulicy. Są w areszcie.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?