Wszystko na Wielkanoc
W Skansenie sprzedawcy zadbali o to, aby klienci, którzy chcą zrobić wielkanocne zakupy, nie odeszli bez niczego. Pokus tu co nie miara. Od słodkości po wędliny. Znajdziemy baby wielkanocne z lukrem, kandyzowaną skórką owoców i takie proste z cukrem pudrem. Królują także tradycyjne mazurki, jabłeczniki, serniki, makowce, ciasta z kremami, galaretką czy owocowymi dżemami. Ci, którzy ze słodyczy natomiast najbardziej lubią schabowe, także się nie zawiedli. W ofercie są białe kiełbaski, kaszaneczki, kiełbaski suche i takie mniejsze do koszyczka ze święconką. Koszyczków też wybór przeogromny, od malutkich po wielkie wiklinowe kosze. Na stoiskach znaleźliśmy również serwety, obrusiki i obrusy wielkanocne. Rękodzielnicy przygotowali palmy wielkanocne, fantazyjne, kolorowe i cieszące oczy.
Pyszne jedzenie
Goście, którzy nie planowali w domu obiadu, mogli znaleźć podczas Kaziuków tyle smakołyków, że mogli nawet zapomnieć o kolacji. Koła gospodyń wiejskich i liczne stoiska gastronomiczne zapewniły świeże, regionalne, a także i kresowe jedzenie. Były gołąbki tradycyjne, kresowe (z farszem na bazie ziemniaków), krokiety z mięsem czy z kapustą i grzybami, pierogi w różnych wersjach. Hitem były czebureki (tradycyjne danie kaukaskie, ale spopularyzowane zwłaszcza za wschodnią granicą) z różnym nadzieniem. To rodzaj pieroga, choć smażony na głębokim tłuszczu.
Wileńskie przyśpiewki i nie tylko
Tłocznie i głośno zrobiło się także na scenie, na której prezentowały się zespoły regionalne. Ich barwne stroje oraz frywolne czasami teksty piosenek, a także muzyka na żywo, skoczna i łatwo wpadająca w ucho, przyciągały licznie słuchaczy. Cześć grup wykonywała utwory o regionie Wileńszczyzny, przygotowane specjalnie na okazję Kaziuków. Na muzealnej scenie plenerowej występowały zespoły ludowe choćby takie jak: „Roderyk”, Łemkowski Zespół Folklorystyczny „Roztoka”, „Bobrzanki” z Nowogrodu Bobrzańskiego, „Podolanki” z Nowej Wsi Lubińskiej, Zespół Folklorystyczny „Sasanka”, „Kryniczeńka” i wiele innych.
Przystępne ceny
Zapytaliśmy losowe wybrane osoby i zapytaliśmy o ich opinie na temat oferty oraz cen.
Maria Kowalewska z Żar uważa, że:
Trzeba powiedzieć, że zakupy podczas Kaziuków to czysta przyjemność. Naprawdę było z czego wybierać, a i ceny naprawdę przystępne. Kupiłam trzy piękne, ręcznie wykonane palmy, każda po 12 złotych, do tego koszyczek wraz z obruskiem na święconkę za 23 zł, a do tego pęczek bazi za 10 zł. Wolę to, niż zakupy chińskich podróbek w marketach, a przy tym wspieram naszą rodzimą produkcję.
Marek Winiarski z Sulechowa
Cieszy się, że takie festyny są organizowane w Muzeum Etnograficznym. Przyjeżdża na nie regularnie z żoną i dziećmi. Kupujemy sobie różne smakołyki. Ja lubię takie domowe wędliny i kiełbasy z małych masarni. Mają inny smak niż te z masowej produkcji. Dzieciom kupujemy z kolei różne nowe zabawki, wiecie takie wykonane z drewna. Dzieci kochają również watę cukrową, a ta ostatnimi laty jest do nabycia prawie wyłącznie na festynach.
Warsztaty, czyli jak zrobić pisanki i prawdziwa katarynka
W zagrodzie „Na Kamiennej” od rana trwały warsztaty pisankarskie oblegane zwłaszcza przez dzieci, ale także i dorosłych. Pokazywano różne techniki ich przygotowania. Dobrze, że tradycja nie ginie i jest przekazywano nowym pokoleniom. Część uczestników była zdziwiona, że do barwienia skorupek np. na brązowo można użyć naturalnych składników, takich jak łupinki cebuli. Wielu z nich było przekonanych, że służą do tego wyłącznie gotowe chemiczne barwniki. Z innego zakątka muzeum. Prawie przy wejściu rozlokował się kataryniarz z historyczną, sprawną, jakże pięknie grającą katarynką. To Tadeusz Zajdowicz , który pochodzi z Leszna. Gra on na jednej z najstarszych, sprawnych katarynek w naszym kraju. Instrument powstał w Berlinie w 1879 roku i jest pamiątką rodzinną. Tego dnia w kuźni obecny był kowal, a w zagrodzie obok - grupa wojowników „Lagom” pokazywała jak walczy się na miecze i strzela z łuków.
Królewski rodowód wydarzenia
Pierwotnie odbywały się one w Wilnie. W okresie międzywojennym towarzyszący świętu pochód otwierał przebrany za św. Kazimierza wilnianin. Jak podaje wikipedia:
Tradycja jarmarku sięga początku XVII wieku, 7 listopada 1602 papież Klemens VIII ogłosił księcia Kazimierza Jagiellończyka świętym, a uroczystość kanonizacyjna odbyła się dwa lata później w katedrze wileńskiej. W 1636 uroczyście przeniesiono relikwie świętego do kaplicy ufundowanej przez Zygmunta III i Władysława IV. Było to wydarzenie, o którym powiadomiono władców wielu państw europejskich. Z tą uroczystością historycy wiążą początek jarmarku, który prawdopodobnie wówczas odbył się po raz pierwszy. Od tego czasu uroczyście obchodzono rocznicę przeniesienia relikwii, a świętu kościelnemu towarzyszył jednodniowy jarmark. W 1827 po raz pierwszy kupcy wileńscy wystąpili do rady miejskiej o rozszerzenie przywileju jarmarcznego na kilka dni, co zmieniło całkowicie jego formę i wielkość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?