Żywiołowo i emocjonująco
Popularny „Fifi” ponad dwa tygodnie temu wspólnie z kolegami z reprezentacji Polski awansował do turnieju finałowego igrzysk olimpijskich w koszykówce 3x3. Przypomnijmy, to nowa odmiana basketu, która po raz pierwszy pojawiła się w programie olimpijskim przed trzema laty, w Tokio w 2021 roku. Od razu zyskała sporo rzeszę fanów. Basket w tej formule jest szybki, żywiołowy, interesujący, a – co najważniejsze – trzymający często w napięciu do ostatnich sekund meczu i nieprzewidywalny.
W poszukiwaniu „światełka”
31-letni wychowanek SKM-u Zastal Zielona Góra w kadrze występował m.in. obok byłych zielonogórskich koszykarzy: Przemysława Zamojskiego, Michała Sokołowskiego, a także Adriana Boguckiego. Jak do tego doszło, że Filip Matczak w ogóle zadebiutował w koszykówce 3x3? - Już w lutym, tuż po Pucharze Polski, na poważnie pomyślałem o tej odmianie. Stwierdziłem, że to może być ten czas, i wtedy pojawiło mi się w głowie „światełko” – powiedział Filip Matczak. Kluczowa okazała się zmiana klubu.
Dotychczasowy pracodawca koszykarza, King Szczecin, walczył w maju w play offach.
– Trudniej by mi było zagrać w 3x3, gdybym został w Kingu. Wiedziałem, że Arka Gdynia kończy występy w Orlen Basket Lidze po rundzie zasadniczej, więc udało się w ostatnim dniu okienka transferowego załatwić transfer – dodał Filip Matczak. W marcu transfer doszedł zatem do skutku. Dwa miesiące później odbył się decydujący o awansie na igrzyska turniej kwalifikacyjny.
Pamiętny mecz z Mongolią
Na Węgrzech w Debreczynie Biało-Czerwoni przyprawili swoich kibiców o niesłychane palpitacje serca. Polacy zaczęli od wysokiej porażki z Mongolią (14:21), ale później wygrali po morderczych spotkaniach z Japonią (21:20), Belgią (20:19) i Austrią (21:19). W półfinale dość wyraźnie przegrali z Litwą (15:21), by przystąpić do decydującego starcia, którego stawką był już awans na igrzyska. Mecz z Mongolią na długo zostanie w pamięci kibiców. Chociaż rywale grali w trójkę, bez rezerwowego gracza, długo prowadzili. W końcówce szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili jednak Polacy, wygrywając 22:20. Decydujący okazał się rzut za dwa punkty Przemysława Zamojskiego. Gdy „Zamoj” trafił, radości nie było końca.
- Z perspektywy boiska emocje są olbrzymie, ale my tak bardzo tego nie przeżywamy. Musimy grać, jest mało czasu na myślenie i analizę, trzeba szybko reagować na wydarzenia na parkiecie. Trzeźwy umysł ma ta osoba, która jest akurat poza boiskiem. Tak naprawdę to jest dziesięć minut katorgi i ciężkiej pracy – mówił Filip Matczak.
Atmosfera kluczem do sukcesu
Co okazało się kluczem do sukcesu? Zdaniem naszego rozmówcy znakomita atmosfera w zespole.
- Znamy się z Przemkiem i Michałem, graliśmy razem w Zielonej Górze, i to jest na duży plus. Mamy dobrą atmosferę w ekipie, każdy poszedłby za kolegą w ogień, nieważne jaka byłaby sytuacja. To było też widoczne podczas eliminacji, właśnie dzięki temu, że tworzyliśmy kolektyw – powiedział 31-latek.
Filip Matczak dodał, że koszykówka 3x3 bardzo mocno różni się od tej klasycznej. - Trzeba się jakoś odnaleźć i wskoczyć na wyższy poziom wytrzymałości, intensywności i fizyczności. W każdym meczu to widać, a każde spotkanie było inne. Od początku wiedzieliśmy, że musimy grać mocno fizycznie. Turniej w Debreczynie pokazał, że ekipa ma spore możliwości. Zrobimy wszystko, by do Paryża przygotować się jeszcze lepiej - dodał Filip Matczak.
Przypomnijmy, na ostatnich igrzyskach olimpijskich reprezentacja Polski zajęła siódme miejsce. Czy w tym roku należy spodziewać się lepszej pozycji?
WIDEO: Skrót Gali Sportu Lubuskiego 2024
![od 12 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.3/images/video_restrictions/12.webp)
Polub nas na fb
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?