Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowa Emma w Zielonej Górze jest młodsza i szczuplejsza. Czy się spodoba, tak bardzo jak pierwsza?

Eliza Gniewek-Juszczak, Tomasz Daiksler
Wideo
od 16 lat
Nowa Emma jest młodsza i szczuplejsza od tej pierwszej, która poruszyła serca przedwojennych mieszkańców Zielonej Góry i za którą wielu współczesnych tęskniło, chociaż jej na żywo nie mieli okazji zobaczyć. Nowa Emma, to nie kopia. O tym, jak powstawała opowiada jej autor Artur Wochniak, artysta rzeźbiarz.

Winiarka Emma to była rzeźba, która istniała w przestrzeni miejskiej przed wojną. Z tego, co wiemy była to postać realna, pochodząca z Brunszwiku, która przeprowadziła się do Czerwieńska, potem do Zielonej Góry. Nie wiem, na ile była winiarką, na ile była inspiracją autora pierwotnego tego projektu Arnolda Kramera. Powstała w 1937 roku i bardzo krótko funkcjonowała, jako obiekt architektoniczny wraz z rzeźbą. W trakcie wojny zniknęła.

Została jedynie w pamięci zielonogórzan i na nielicznych kartkach pocztowych. Materiałów zbyt wielu nie ma. To, co się zachowało jest słabej jakości, próbowano powiększyć za pomocą technik komputerowych, ale nie udało mi się dotrzeć do jakichś lepszych materiałów.

Dlaczego ich szukałem? Udało mi się wygrać przetarg i dostałem zlecenie na wykonanie Emmy. To mieszkańcy chcieli, aby Emma wróciła do Zielonej Góry, zadanie znalazło się w budżecie obywatelskim.

Przystąpiłem do pracy

Na początku trzeba znaleźć jak najwięcej fotografii. Chodziło o rekonstrukcję obiektu fontanny i odlaną z brązu rzeźbę. Z tego, co wiadomo historykom obiekt architektoniczny był z piaskowca. Należało wykonać rekonstrukcję rzeźby.

Wiele osób pyta, czy to jest kopia. To nie jest kopia, jeśli ktoś myli kopię z rekonstrukcją lub interpretacją rzeźby, to wyjaśniam. Kopia byłaby wtedy, kiedy byśmy mieli oryginał i wtedy kamieniarze za pomocą specjalnego sprzętu są w stanie przekuć z gliny czy gipsu na kamień lub inny materiał. Wtedy można mówić o kopii. Bierze się realną rzeźbę, pierwowzór, który się kopiuje.

Natomiast tutaj, była raczej próba rekonstrukcji, a może nawet jeszcze bardziej, moja interpretacja tej rzeźby. Żeby przypominała Emmę, musiałem zachować pewne gesty, proporcje, styl i konwencję, w jakiej była rzeźbiona. Musiałem się trzymać dziewiętnastowiecznej konwencji w rzeźbieniu. To twarz dość klasyczna z prostym nosem i wyrazistymi oczami.

O ile pierwotna Emma, moim zdaniem była dużo starszą kobietą, mimo, że w opisach było napisane, że młoda i zgrabna, określiłbym ją, jako czterdziestoparoletnią, a nie dwudziestoparoletnią. Była mocna w konstrukcji ciała. To nie była filigranowa kobieta, ale z krwi i kości, jak to niektórzy mówią.

Rzeźba to wrażenie światła i cienia, więc na zdjęciach nie widać zbyt wielu detali. Widać jej pozę, kosz, układ nóg, że są skrzyżowanie, podparcie nadgarstkiem, skierowanie lekko głowy w jednym kierunku, bo nie patrzy na wprost. Ta słaba jakość materiałów pozwala na duże pole wyobraźni i kreatywnego stworzenia czegoś na bazie pierwowzoru.

Musiałem dużo wymyślić

Jestem autorem wtórnym, dlatego, że stworzyłem swoją wersję, oczywiście nie totalnie, ale na podstawie kompozycji i pomysłu autora pierwotnego, ale jest bardzo dużo moich rozwiązań, jeśli chodzi o detale. Rzeźba z reguły fotografowana jest tylko z przodu, więc miałem do dyspozycji tylko front, ewentualnie półprofil, a przecież rzeźba ma wiele wymiarów. Musiałem wymyślić, jak wygląda z tyłu, jak wygląda kosz z boku, jak jest podparta jej dłoń. Jest bardzo dużo niedopowiedzeń. Musiałem sam sobie zadawać pytania, na nie odpowiadać, proponować rozwiązania. Taka rzeźba jest mocną interpretacją, próbą rekonstrukcji.

Nowa Emma ma nowe rysy

Jeśli chodzi o twarz, w pewnym momencie odpuściłem próbę zbliżenia się do oryginału, bo zbyt mało wyraźne były zdjęcia. Poza tym była to szansa, żebym pokazał się, jako rzeźbiarz i zaznaczył swoją obecność w tym mieście. Spróbowałem zrobić młodszą twarz, wydaje mi się, że ładniejszą, jeśli chodzi rysy. To jest twarz wzięta ze współczesnej modelki, którą postarałem się upozować i ufryzować tak, jak wyglądała Emma.

Emma jest wyrzeźbiona z warkoczem, przełożonym przez głowę, jak to było popularne u kobiet w tamtym okresie. Na niektórych fotografiach, miałem wrażenie, że jest chusta na głowie, a na jednym znalazłem, że to może być warkocz. Sentyment miałem do warkocza, z tego względu, że moja babcia okalała całą głowę takim warkoczem, pamiętam ze zdjęć z jej młodości. Pomyślałem, że skoro mam szansę na zapisanie się w historii miasta, jako rzeźbiarz dodam kilka swoich elementów. To nowa twarz Emmy, warkocz i otwarta ręka oparta tylko nadgarstkiem. Główne rytmy starałem się zachować takie, jak na zdjęciach.

Ciekawostki z procesu twórczego

Kiedy patrzymy na rzeźbę z brązu wypolerowanego i nawoskowanego, to zachodzą pewne złudzenia optyczne. To, co jest jasne, powinno być wypukłością, ale okazuje się, że nie wszędzie i nie zawsze. Te dwie linie na zdjęciu są wklęsłe, a światło się tak ułożyło, że na pierwszy rzut oka to, co mogło być wypukłe okazało się wklęsłością. Skąd to wiem? Ponieważ budowałem fałdę po fałdzie, kształt po kształcie, w pewnym momencie, jeśli to jest wypukłość, a to wklęsłość, siłą rzeczy ten element ciemny musi być wypukły, a ten jasny niestety jest wklęsłością.

To są różne ciekawostki. Rzeźbiąc i podpatrując starszego kolegę po fachu też się wiele uczyłem. Za każdym razem dodawałem coś swojego, bo rzeźbię w inny sposób. Mam nadzieję, że zbliżyłem się do tej rzeźby pierwotnej i miałem szansę pokazać coś nowego, dodać współczesny sznyt.

Mała i duża Emma

Kiedy zaczynamy prace nad dużym pomnikiem, wielkim czy monumentem, zawsze zaczynam od małej formy, która pozwala mi szybciej znaleźć proporcje, kompozycję, pewien układ. Później łatwiej mi przenosić wymiary, odległości w dużą skalę. Zawsze na początku powstaje mały model. Ten jest odlany w żywicy. Pierwotnie był w plastelinie specjalnej rzeźbiony. Ten model ma chustę, bo początkowo myślałem, że Emma ją miała. Tutaj dłoń jest jeszcze zaciśnięta, w dużym modelu jest otwarta. Mały model różni się od dużego, chodziło o złapanie klimatu i przekonanie miasta, że wybór mnie na autora nowej Emmy jest dobrym wyborem, że potrafię rzeźbić i bawić się w konwencjach innych, niż w tych, z których znają mnie zielonogórzanie, czyli z satyrycznych form Bachusików.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowa Emma w Zielonej Górze jest młodsza i szczuplejsza. Czy się spodoba, tak bardzo jak pierwsza? - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto