Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żyją nadzieją, że wszystko będzie dobrze i chcą rozpocząć nowe życie. Matka z dwojgiem dzieci i babcia zamieszkały w Zielonej Górze

Agnieszka Linka
Agnieszka Linka
Jacek Katarzyński
Jacek Katarzyński
Wideo
od 16 lat
Olena przyjechała do Polski z dwojgiem dzieci – 11- letnim Kolą i 8- letnią Ewą. Uciekli przed wojną ze swojego domu w Odessie. Bezpieczny azyl znaleźli w budynku parafialnym na terenie parafii Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze. Teraz marzą, by rozpocząć normalne życie. Dzieci są zapisane do szkoły, mama ma pracę tymczasową. Chcą stanąć na nogi i żyć w pokoju wśród nas.

Oczekiwanie i trudna ucieczka

Exodus matki i dzieci trwał prawie trzy doby. W tunelu pod Lwowem pociąg stał kilka godzin. Było bardzo zimno. Pod granicą czekał na nich transport. Kiedy dotarli do Zielonej Góry Olena się rozchorowała. Potrzebny był lekarz. Na szczęście szybko udało się zorganizować pomoc, a przepisane lekarstwa pomogły wrócić do zdrowia.
Tatiana, przebywająca w Polsce już wcześniej jest wdzięczna, że Polacy pomogli uratować jej córkę z wnukami.

- Bardzo dziękuję za życzliwość i pomoc ze strony Polaków i znajomych, uratowaliście moje dzieci - mówi Tatiana- Córka przyjechała w zasadzie tylko z dokumentami, a na miejscu dostaliśmy wszystko, co potrzebne do życia. Od bielizny, poprzez skarpetki i kołdry. Nawet lodówka jest pełna - cieszy się kobieta.

Rodzina jest wdzięczna proboszczowi parafii pw. Najświętszego Zbawiciela za dach nad głową oraz parafianom, którzy ich wspomogli.

- Wierni bardzo żywo odpowiedzieli na nasz apel o pomoc dla przybyłej rodziny i bardzo aktywnie się zaangażowali - mówi ks. Mariusz Łuszczek, wikariusz parafii pw. Najświętszego Zbawiciela.

“Kiedy przyjdą podpalić dom...”

Sytuacja na Ukrainie od dawna była trudna, ale rodzina miała nadzieję, że ostatecznie do wojny nie dojdzie. Niestety stało się najgorsze.
Gdy nad miastem wyły syreny, a Olena z dziećmi musiała chronić się w piwnicy stało się jasne, że wojna nie ominie Odessy. Do granicy z Polską postanowili dostać się koleją. Na stacji spędzili 6 godzin. Kolejne godziny zajęła jazda zupełnie zatłoczonym pociągiem.

- To, co zaczęło się dziać w Odessie było przerażające. Od strony morza słychać było wystrzały, mury się trzęsły, dzieci bardzo się bały i płakały - wspomina Olena.

Teraz czują się dobrze i myślą o ułożeniu sobie życia w Polsce. Nikt dziś nie wie, ile potrwa wojna, a skoro nie ma już domu, do którego mogliby wrócić, tutaj chcą zacząć od nowa. Pracująca już szósty rok w naszym kraju Tatiana, póki co nie widzi innej możliwości. Jej córka Lena ma już pracę tymczasową.

Nowe lepsze jutro

Lena z dziećmi zapisała się na kurs języka polskiego. Od 21 marca dzieci zaczną chodzić do szkoły. Syn Kola jest w Polsce drugi raz. Wcześniej, jeszcze przed pandemią przyjechał z babcią w czasie wakacji. Tatiana jest spokojna o to jak sobie poradzą wnuki. Mówi, że dzięki kursowi językowemu szybko złapią kontakt z polskimi rówieśnikami, a szkoła pozwoli nawiązać nowe przyjaźnie.

- Teraz wszystko będzie dobrze - mówi z nadzieją Tatiana.

Zapytani o to, czego można im życzyć, odpowiadają krótko i zdecydowanie

- Żeby nie było wojny i nikt nie znalazł się w takiej sytuacji, jak Ukraina!

Zobacz wideo: Lubuski Teatr przyjął pod swój dach uchodźców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto